Prawica powinna zostawić Adama Bodnara w spokoju. Więcej – powinna rzecznikowi praw obywatelskich pomagać - pisze Rafał Woś.
Poseł Ruchu Narodowego Robert Winnicki rozpoczął zbieranie podpisów pod wnioskiem o odwołanie rzecznika praw obywatelskich. Wcześniej podobną akcję zapowiadał Stanisław Pięta z PiS. Odwołaniem straszyła go też rzeczniczka partii rządzącej Beata Mazurek.
W prawicowych mediach nagonka na Bodnara nieprzerwanie trwa od miesięcy – zarzuca mu się np. „kulturowy marksizm” (co to właściwie oznacza?). Innym razem wytyka mu się dość przypadkową wypowiedź o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust, za którą zresztą przeprosił.
Wszystko to razem wygląda tak, jakby prawica już dawno wydała na Bodnara wyrok. I teraz tylko czeka na pretekst do jego wykonania.
Ta niechęć PiS i okolic tej partii do RPO nie przestaje mnie zadziwiać. Jest ona dla prawicy przeciwskuteczna i w końcu przeciw niej się obróci. Zacznijmy od tego, że akcja „huzia na Bodnara” potwierdza oskarżenia o niepohamowaniu prawicy w przejmowaniu władzy. Mamy parlament? Mało, musimy mieć też trybunał! Mamy trybunał? Musimy mieć wiernopoddańczą telewizję! Mamy serwilistyczną TV? To musimy mieć jeszcze sądy! I jeszcze, żeby nam ten RPO nie bruździł. Jego też przejmijmy! Albo tak nastraszmy, żeby siedział cicho jak mysz pod miotłą.
Reklama