Czy zastanawiacie się, dlaczego PiS tak nerwowo zareagował na protest lekarzy rezydentów? Partia Jarosława Kaczyńskiego zachowuje się jak władze państwa, któremu udało się jako pierwszemu posiąść broń jądrową. I które nie śpią teraz po nocach, bo się boją, że ktoś inny jest bliski zbudowania własnej atomówki. A wtedy skończy się ich hegemonia - pisze Rafał Woś.
Teoretycznie Kaczyński i jego ludzie powinni móc się odprężyć. Sondaże mają niesamowite – nawet 47 proc. poparcia. Toż to zupełny nokaut dla opozycji. W ciągu dwu lat, jakie minęły od wyborów w 2001 r., SLD straciło 20 pkt proc. Platforma zaś w 2013 r., też dwa lata po wyborach, zaczynała tracić przewagę nad PiS. A jednak w PiS nie ma atmosfery spokojnego rozkoszowania się polityczną dominacją. Widać to od początku protestu głodowego rezydentów.
Bo cóż by szkodziło premier Beacie Szydło pofatygować się do protestujących w towarzystwie kamer TVP Info. Potem minister zdrowia Konstanty Radziwiłł mógłby powiedzieć w Sejmie, że solidaryzuje się z postulatami lekarzy. A poza tym dodać, że wszystkiemu winna jest Platforma. I ogłosić, że pod wpływem lekarskich protestów rząd podjął decyzję o zwiększeniu wydatków na służbę zdrowia. I zakończyć, jak Edward Gierek w styczniu 1971 r. w Stoczni Gdańskiej, czymś w rodzaju „Pomożecie?”. Które to hasło dało Gierkowi (było nie było) dobrych pięć lat spokojnych rządów.