Po ponad trzech godzinach w Warszawie zakończył się marsz zwolenników liberalizacji przepisów dot. dopuszczalności aborcji. Pod hasłem "Czarna Środa" marsz przeszedł sprzed siedziby PO, do siedziby Nowoczesnej, a zakończył się przed siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej.

Po godz. 20 uczestnicy demonstracji rozeszli się do domów.

Przed siedzibą PiS nie wyczytywano nazwisk posłów tej partii, którzy głosowali za odrzuceniem projektu "Ratujmy Kobiety 2017", jak działo się to przed biurami PO i Nowoczesnej.

"Tutaj - podkreślali organizatorzy - ich odczytanie zajęłoby trzy dni".

Przywołano natomiast nazwisko posła PiS Bartłomieja Wróblewskiego, autora wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w związku z przepisem zezwalającym na przerwanie ciąży ze względu na wady płodu. TK ma zbadać, czy tzw. przesłanka eugeniczna w ustawie dot. aborcji jest zgodna z konstytucją.

Reklama

Organizatorzy protestu mówili, że "w zamian za poparcie w wyborach, Kościół dostał nasze prawa". Po tych słowach ludzie zaczęli skandować: "hańba".

>>> Czytaj też: Macierewicz: O swojej dymisji dowiedziałem się dopiero w Pałacu Prezydenckim