Amerykanie zadeklarowali, że zainwestują w Afryce 33 mld dol. Stany Zjednoczone, dziś pozostające w cieniu Chin i Unii Europejskiej, próbują wzmocnić swoją pozycję gospodarczą na Czarnym Kontynencie.

Dotychczas amerykańska strategia wobec Afryki opierała się na koncepcji 3D: development, diplomacy, defense (rozwój, dyplomacja, obrona). Podczas pierwszego szczytu USA-Afryka (Waszyngton, 4–6 sierpnia 2014 r.) 45 afrykańskich przywódców omawiali z Amerykanami nie tylko tradycyjne sprawy bezpieczeństwa (walki z terroryzmem) i rozwoju. Po raz pierwszy do tego pakietu dołączono kwestię współpracy handlowej. To ona nabiera priorytetowego znaczenia i ma zdominować wzajemne relacje w najbliższym czasie.

Barack Obama i jego administracja, a także prywatni przedsiębiorcy, zadeklarowali zamiar rozpoczęcia inwestycji wartych około 33 mld dol. Pytanie, czy zapowiada to rzeczywistą zmianę kursu Waszyngtonu, który dotąd słynął z minimalizmu w sprawach afrykańskich. Czy obietnice finansowe USA wystarczą, by powstrzymać chińską ekspansję na kontynencie?

Afrykańska nadzieja Amerykanów

Gdy potomek kenijskiego plemienia Luo obejmował urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, sądzono, że Waszyngton zintensyfikuje współpracę z Czarnym Lądem. Nadzieja okazała się aż nadto płonna. Obama tylko raz na dłużej zagościł na kontynencie swoich przodków (w 2013 r. odwiedził Senegal, RPA i Tanzanię). Dwie pozostałe wizyty – w 2009 r. (w Ghanie – mieszkańcy Akry narzekali, że Obama wpadł do nich jak po ogień) i w 2014 r. (na pogrzebie Nelsona Mandeli – miały charakter kurtuazyjny. To ma się teraz zmienić. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.

Reklama

>>> Czytaj też: Sukces czy porażka Polski? Analitycy komentują szczyt klimatyczny