Zmiana ustawy o IPN wprowadzi nowe przestępstwo, a użycie zwrotu „polski obóz śmierci” będzie karane. Skutkiem tych działań będą kolejne straty wizerunkowe Polski i pogłębienie postrzegania naszego państwa jako niezdolnego do prowadzenia skutecznych działań metodami dyplomatycznymi - pisze w felietonie
ikona lupy />
Maciej Łuczak, publicysta, adwokat. W latach 2011-2016 doradca prezesa IPN dr Łukasza Kamińskiego / Dziennik Gazeta Prawna

"Polski obóz śmierci” – takich słów użył w 2012 r. prezydent USA Barack Obama podczas laudacji na cześć Jana Karskiego. Mało kto wówczas pamiętał, że wielki polski bohater, który przekazał zachodnim aliantom raporty o Holocauście, w swoich relacjach również posługiwał się właśnie takim terminem: „Polish death camp”.

Co więcej, nazywał obóz koncentracyjny w Bełżcu „Jewish death camp”. W przypadku Karskiego nikt nie może mieć jednak wątpliwości, że posługując się językiem angielskim, używał tych zwrotów, gdyż wskazywały one na miejsce położenia obozu albo – tak jak w drugim przypadku – na większość jego ofiar. O „polskich obozach śmierci” pisała także Zofia Nałkowska w „Medalionach” – lekturze szkolnej czytanej przez kolejne pokolenia uczniów. „Nie dziesiątki tysięcy i nie setki tysięcy, ale miliony istnień człowieczych uległy przeróbce na surowiec i towar w polskich obozach śmierci” – to cytat z jej szkiców o grozie II wojny światowej. Czy to zdanie powinno teraz zostać wykreślone z naszej literatury oraz zbiorowej pamięci?
Reklama
Te fakty nie mają jednak znaczenia przy dominującej obecnie oficjalnej narracji, że pojęcie „polskie obozy koncentracyjne” zostało wypracowane w latach 50. przez tajną komórkę wywiadu RFN przy udziale byłych esesmanów. Rząd w Bonn postawił im bowiem zadanie oczyszczenia dobrego imienia Niemiec i zrzucenia odpowiedzialności za Holocaust na Polaków. Nastąpiła więc mitologizacja pojęcia „polski obóz śmierci”. Natomiast wiara w spiskową teorię – odrzucającą a priori skomplikowane zagadnienia lingwistyczne – daje twardą legitymację do podejmowania wszelkich działań wymierzonych w pogrobowców Werwolfu.
Nie milknie jeszcze dyskusja na temat słów premier Beaty Szydło podczas Dnia Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. Wypowiedziane przez nią dosyć enigmatyczne zdanie: „Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli”, bywa interpretowane w różny sposób. Nawet w pewnym wymiarze jako usprawiedliwienie hitlerowskiej polityki segregacji rasowej. To przesada, ale nie ulega wątpliwości, że niemiecki nazistowski obóz zagłady Auschwitz, w którym właściwsze jest milczenie niż jakiekolwiek słowa, został wykorzystany w bieżących celach politycznych jako argument przeciwko przyjmowaniu przez Polskę uchodźców.

Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP