Partia Jarosława Kaczyńskiego dominuje, bo uprawia hucpę. Tylko spokojnie. W jidysz i angielskim znaczenie „chutzpah” jest szersze – i nie tylko negatywne jak w języku polskim. To także zuchwałość oraz śmiałość, by czynić i mówić rzeczy dobre lub złe, których inni się obawiają.

1 Język

„Odpowiednie dać rzeczy słowo” było dla Cypriana Kamila Norwida ideałem poezji, o który każdy twórca powinien zabiegać. Tymczasem w ostatnich latach politykom PiS i związanym z nimi mediom udało się stworzyć oraz wypromować wiele sformułowań, które na stałe weszły już do języka polskiego. Niektóre z nich opisywały rzeczywistość, inne ją na nowo interpretowały, a jeszcze inne tworzyły „fakty alternatywne”. To naprawdę wielkie osiągnięcie, bo ktoś, kto używa naszych wyrażeń, de facto godzi się na to, by się nam podporządkować. Korzystając z naszych sformułowań, również myśli w takich kategoriach, jakie to my narzuciliśmy, a być może nawet podąża wytyczonymi przez nas szlakami.
„Dobra zmiana” kontra „resortowe dzieci”, „reformy” kontra „układ”, „polskojęzyczne media” i ich „zamach na prawdę” – to tylko niewielka część tego obszernego słownika. Same słowa wskazują na to, gdzie jest dobro, a gdzie zło. Dla określenia Polski do roku 2015 używa się pojęć, które wyrażają niechęć, nawet wrogość. Nie była to „ojczyzna”, lecz „system”, „reżim” lub co najwyżej „III RP”, którą docelowo należało zniszczyć. Nie jest to łatwe, bo „kodziarstwo” się broni i wszędzie są jeszcze pokomunistyczne „złogi”. Wszyscy, którzy byli dumni z polskich dokonań ostatniego ćwierćwiecza, określani są jako „sieroty po III RP” bądź jako „beneficjenci starego układu”, których należy „wyrugować”, „zmarginalizować” i „upokorzyć”. Dla podkreślenia obcości „nie naszej Polski” stosowane są od dawna też obco brzmiące słowa, jak „establishment” czy „mainstream”. O skuteczności tej lingwistycznej ofensywny świadczy to, że nawet te anglicyzmy zawędrowały pod strzechy.
W dziedzinie języka PiS nadal pozostaje w uderzeniu. Nawet teraz udaje mu się przejmować sformułowania, które zostały stworzone przez jego przeciwników, a które pierwotnie miały inne znaczenie. „Totalna opozycja” to wyrażenie, którego użyli liderzy PO, by opisać strategię sprzeciwu wobec partii rządzących na wszelkich możliwych polach. Finalnie sami stali się „totalną opozycją”, a jej sympatycy po prostu „totalnymi” lub „totalsami”. Sens zmieniło też wyrażenie „kasta nadzwyczajnych ludzi”. W zamyśle autorki, uczestniczki Kongresu Sędziów Polskich, był to komplement wobec środowiska sędziowskiego i jego wysokich kompetencji, a stało się jednym z kluczowych argumentów na rzecz „oddania sądów obywatelom”.
Reklama

2 Patriotyzm

Dziś niewielu opozycyjnych polityków byłoby w stanie wygłosić przemówienie, które skutecznie poruszałoby patriotyczną wrażliwość słuchaczy. Długo mogą mówić o europejskich wartościach, rozwoju gospodarczym, wolności, nawet o solidarności, ale w ich wystąpieniach rzadko da się usłyszeć patriotyczne nuty. Dzieje się tak, bo wojskowa tradycja, pojęcia „naród” i „narodowy” zostały w dużej mierze przejęte przez partię rządzącą. To ona jest „biało-czerwoną drużyną”.
Coraz częściej w obecnych sporach wykorzystywana jest historia. My, PiS, jesteśmy spadkobiercami patriotów, których komuniści zamordowali i skrycie pochowali na Łączce; oni są dziećmi działaczy KPP, ubeków i agentów SB, których idolami do dziś pozostają Jaruzelski i Kiszczak. Służy temu też mit żołnierzy wyklętych, którego skala już dawno przerosła pamięć o Armii Krajowej.
Opozycja stara się o odzyskanie barw narodowych. Na jej marszach widać coraz więcej polskich flag i regularnie śpiewany jest Mazurek Dąbrowskiego. Pojawiają się też weterani wojenni. Brakuje jednak odwołania się do tej części polskiej historii, która przemawiałaby do szerszego grona współczesnych Polaków. Wątpliwe, by mogła być to odległa tradycja polskiego oświecenia.