Cięcia w wynagrodzeniach, nakładanie kolejnych zadań bez źródeł finansowania. Lokalni włodarze mają dość i chcą zaalarmować Radę Europy o tym, jak PiS marginalizuje ich rolę. To może jeszcze bardziej skomplikować i tak trudne relacje Polski z Brukselą
W sporze na linii Polska – Unia pojawia się nowy element. Jak dowiedział się DGP, 5–7 czerwca Polskę odwiedzi delegacja Rady Europy. Celem jest sprawdzenie, czy państwa sygnatariusze przestrzegają zapisów Europejskiej Karty Samorządu Lokalnego. W planach są spotkania ze stroną samorządową, przedstawicielami parlamentu, rządu oraz – niewykluczone – Pałacu Prezydenckiego.
Samorządowcy zamierzają wykorzystać okazję, by umiędzynarodowić problem swoich pensji i ich cięcia przez PiS. – Jesteśmy o tę kwestię pytani wprost przez przedstawicieli Rady Europy – mówi Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.
Ale wynagrodzenia to niejedyny problem. – Zwrócimy też uwagę na sprawę postępującej recentralizacji państwa, przekazywania kolejnych zadań bez odpowiednich środków finansowych i marginalizowania roli Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego w procesie stanowienia prawa – dodaje Świętalski.
Wnioski z wizyty w Polsce posłużą do przygotowania projektu rezolucji, która trafi do akceptacji ambasadorów pozostałych państw członkowskich RE. Dokument zostanie przedstawiony na sesji plenarnej. Jeżeli rezolucja będzie niekorzystna dla Polski, przedstawiciel polskiego rządu będzie musiał na europejskim forum udzielać wyjaśnień. Może więc powstać analogiczna sytuacja do tej, w której w styczniu 2016 r. premier Beata Szydło broniła w Parlamencie Europejskim stanu praworządności w Polsce. W grę wchodzi – ale w ostateczności – wykluczenie z Rady Europy lub zawieszenie w prawach członka, jeśli okaże się, że Polska poważnie naruszyła Europejską Kartę Samorządu Lokalnego. – To zrównałoby nas z Białorusią – mówią samorządowcy.
Reklama
Nasi rozmówcy zwracają uwagę na to, że jednym z długoletnich członków Kongresu Władz Lokalnych i Regionalnych RE jest Karl-Heinz Lambertz (Partia Europejskich Socjalistów), który jednocześnie przewodniczy innemu gremium – Komitetowi Regionów, czyli organowi doradczemu Unii Europejskiej skupiającemu samorządowców z całej Wspólnoty. Nietrudno więc o to, by negatywne informacje o relacjach rząd – samorząd trafiły np. do wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa i tym samym utrudniły negocjacje Polski z Komisją w sprawie oceny stanu praworządności w naszym kraju.
– Bruksela bierze pod uwagę opinie Komisji Weneckiej [organ doradczy Rady Europy – red.], więc Frans Timmermans może zyskać kolejne argumenty – przestrzega prof. Bogdan Góralczyk z Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.
Eksperci są jednak w tej sprawie podzieleni. Z kolei działacze PiS komentują ją krótko: to kolejny donos do zagranicznych instytucji. ⒸⓅ

>>> Polecamy: Bezpieczne życie w zamian za daninę. Skąd się wzięły podatki?