Narodową marką Niemców jest jakość, naszą polską, powinno być "dobrze zaprojektowane". Mamy znakomitych projektantów, którzy zawsze potrafili zrobić coś z niczego, mamy umiejętność tworzenia ładnych rzeczy - przekonuje w rozmowie z PAP prezes Instytutu Wzornictwa Przemysłowego Bożena Gargas.

"Dlaczego nie mówimy o dizajnie polskim, a skandynawskim - przede wszystkim w odniesieniu do takich krajów jak Szwecja i Dania? Bo tam, dzięki ogromnemu wsparciu państwa dla projektantów, systemowo budowano tę markę. W Polsce mamy bardzo dobre środowisko projektowe, mamy tradycje, znakomitych inżynierów; zarówno intelektualnie jak i technologicznie jesteśmy w stanie podołać temu zadaniu" - mówi PAP Gargas.

W siedzibie Instytutu na warszawskim Nowym Mieście te słowa nie brzmią jak przechwałka. W świadomości wielu Polaków to miejsce wciąż kojarzy się np. ze wspaniałą ceramiką z Ćmielowa. Starsi Warszawiacy do dziś wspominają instytutowy sklep przy ul. Świętojerskiej, w którym - w nawet w najbardziej szarych i siermiężnych latach komunizmu - można było kupić meble, tkaniny, porcelanę, których w ówczesnych czasach nie powstydziłyby się dizajnerskie salony europejskich stolic.

Samo powstanie Instytutu w październiku 1950 r., zakrawa na cud. W gospodarce permanentnego niedoboru, w kraju zdewastowanym wojną, gdy gusta dyktowała "przewodnia siła narodu", powołano go do życia zarządzeniem ministra przemysłu lekkiego. Dziś, po ośrodkach w Londynie i Sztokholmie jest jedną z najstarszych instytucji zajmujących się wzornictwem przemysłowym w Europie.

Inicjatorką i dyrektorem ds. artystycznych (do 1968 roku) była prof. Wanda Telakowska. Plastyczka, przyjaciółka m.in. Miłosza i Iwaszkiewicza opracowała założenia działalności placówki. Pokrótce polegało to na wspieraniu krajowego przemysłu i propagowaniu idei wzornictwa w społeczeństwie - w myśl hasła "Piękno na co dzień dla wszystkich".

Reklama

Telakowska przyciągnęła znanych plastyków zajmujących się sztuką użytkową. Rozumiała, że wzornictwo może podnieść atrakcyjność eksportową wyrobów. W ówczesnej rzeczywistości udało jej się objąć działaniem IWP nowe gałęzie wytwórczości takie jak: sprzęt gospodarstwa domowego, oświetlenie, środki transportu, maszyny i urządzenia. Szczególnie bliska sercu Telakowskiej była sprawa rodzimości polskiego wzornictwa. Starała się włączać inwencje plastyczne różnych środowisk do wzornictwa przemysłowego, by zachować jego narodowy charakter. Organizowała grupy projektanckie, które wyjeżdżały w teren, aby wypracować nowe kolekcje wzorów czerpiąc z bogactwa twórczości ludowej.

Powstały niezapomniane wzory mebli, ceramiki, obuwia i galanterii skórzanej, odzieży i tkanin. Projekty IWP - w znacznej części skierowane do produkcji - zdobywały nagrody na targach i konkursach krajowych i zagranicznych. Figurki ceramiczne autorstwa Lubomira Tomaszewskiego, Mieczysława Naruszewicza, Hanny Orthwein i Henryka Jędrasiaka stały się sensacją kolekcjonerską w USA i Japonii. Początkowo produkowane były w IWP (1953 - 1964), potem w Ćmielowie do dziś. Prawa do produkcji serwisów do kawy "Ina" i "Dorota" Lubomira Tomaszewskiego chciał kupić Rosenthal.

>>> Polecamy: Nasze biurko i krzesło to współczesne dyby, w które sami się wbiliśmy

W pracowniach IWP powstały m.in. prototypy legendarnego motocykla Junak 14, nadwozia Stara 200, czy - marzenia ówczesnych Polaków - sokowirówki Mesko i odkurzacza Zelmer. Powstało 500 projektów tkanin. Prace Alicji Wyszogrodzkiej, Danuty Papowicz - Micko czy Kazimiery Gidaszewskiej do dziś zachwycają świeżą formą, kolorystyką i odważnymi zestawieniami.

W 1978 roku zbiory wzorcowni Instytutu - kilka tysięcy obiektów - zostały przekazane Muzeum Narodowemu w Warszawie - zapoczątkowały istnienie Ośrodka Wzornictwa Nowoczesnego. To właśnie one stanowiły większość eksponatów na zorganizowanej w 2011 roku głośnej wystawie "Chcemy być nowocześni".

Po przełomie 1989 r. Instytut nieco zniknął ze świadomości Polaków. Nie ma już pracowni ani warsztatów. Ale prezes IWP Bożena Gargas, finansistka, stanowczo podkreśla, że Instytut to ludzie, nie ściany. A ludzie - w jej opinii - wcale nie gorsi od najwybitniejszych projektantów na świecie, wciąż są - i co ważne - wciąż mają do odegrania ogromną rolę w polskiej gospodarce.

Jak podkreśla Gargas, czasy diametralnie się zmieniły, zmieniły się technologie i trudno - by jak kilkadziesiąt lat temu - w instytutowych warsztatach powstawały przedmioty, które potem trafiały do przemysłu.

"Dziś projektuje się w warunkach technologicznych przedsiębiorcy. Projektant tworzy projekt, który potem wspólnie z konstruktorami, inżynierami danej firmy tworzą prototyp, który jest wdrażany do produkcji. Wcześniej mogło być inaczej, bo technologie, jakimi dysponowały ówczesne zakłady były takie same. Dziś każdy dysponuje czymś innym i każdy walczy o to, by jego produkt przede wszystkim był sprzedawalny. Projektuje się pod trendy dla grupy docelowej, w kosztach możliwych do udźwignięcia dla tej grupy, ale i w technologii, którą przedsiębiorca udźwignie" - mówi.

Proces wdrażania projektu nie jest łatwy - do przedsiębiorstwa jedzie zespół Instytutu, który na miejscu dokonuje swoistego audytu sytuacji. "Rozmawiamy jak najszerzej - z zarządem , technologami, inżynierami, handlowcami, marketingiem, finansistami. Chcemy zrozumieć dlaczego jakiś produkt nie idzie" - wyjaśnia Gargas.

Bo właśnie sytuacje, w których "coś nie idzie" najczęściej skłaniają przedsiębiorców do szukania pomocy w IWP. "Jeszcze pokutuje przekonanie, że najważniejsza jest funkcjonalność produktu rozumiana jako fakt, że coś działa. Ale dziś to już nie wystarcza, ludzi nie obchodzi, co jest w smartfonie i na jakiej zasadzie on działa. Chcemy przedmiotów funkcjonalnych, intuicyjnych, ładnych, chcemy by smartfon dobrze układał się w dłoni. Rozumieją to np. w Apple, za którego produkty ludzie są w stanie zapłacić więcej niż za produkty konkurencji. Zresztą konkurencja Apple też to rozumie i sama stawia na wzornictwo. Bo nie ma dobrego produktu, produktu dobrze sprzedawalnego, bez produktu dobrze zaprojektowanego" - podkreśla.

>>> Czytaj też: Design dla biznesu: jak w firmie wykorzystać dobre projektowanie?

Jako przykład nieocenionej roli wzornictwa na współczesnym rynku prezes Gargas podaje przypadek białego samochodu. "Kiedyś ludzie nie chcieli kupować białych samochodów, mimo że były one tańsze. Dlaczego? Bo przy ówczesnych liniach karoserii biały samochód był po prostu brzydki. Ale projektanci tak przeprojektowali bryłę, że kolor biały ją podkreślił. I dzisiaj ludzie chętnie kupują białe samochody".

"Jeśli konstruktor zrobi maszynę, która działa, ale np. zajmuje zbyt dużo miejsca, jest skomplikowana w obsłudze, to my takiej maszyny nie chcemy. Nie chcemy mieć linii produkcyjnych zapaskudzonych smarem, z wiszącymi kablami, zajmującymi wiele miejsca. Projektant musi taką konstrukcję "opakować" tak, by człowiek ją obsługujący czuł się komfortowo i bezpiecznie, by nie marnować miejsca, a jej obsługa była jak najprostsza i intuicyjna" - dodaje.

"Bez branży kreatywnej dziś nie uruchamiajmy produkcji. Wszystkie przedmioty, którymi się zachwycamy, dotknęła ręka projektanta".

Na pytanie czy polscy przedsiębiorcy to rozumieją, prezes IWP odpowiada, że spora część tak. To ci najlepsi, ci którzy stają w szranki z międzynarodową konkurencją. Jednak wciąż pokutuje przekonanie, że dizajn - czy jak woli prezes Gargas - dobre wzornictwo przemysłowe, to rodzaj fanaberii, a najważniejsze jest, by produkować rzeczy funkcjonalne i jednocześnie estetyczne.

"A potem okazuje się, że Chińczycy produkują rzeczy równie funkcjonalne, ale znacznie więcej i taniej. Wtedy przekonujemy przedsiębiorców, że trzeba wejść na inną półkę, bo to często jedyny ratunek dla firmy - mówi.

W jej przekonaniu trzeba uświadomić przedsiębiorcom, by wpuścili do swych fabryk projektantów, bo wtedy dostaną produkt, który ma szansę realnie konkurować na rynkach.

"Jeśli chcemy odbudować nasze firmy, to trzeba sięgnąć po polskich dobrych inżynierów i projektantów. Jeszcze teraz mamy przewagę w kosztach produkcji powinniśmy walczyć o powstanie naszych marek. Dziś, w dużym stopniu, jesteśmy wykonawcami, produkujemy pod obcymi markami.Przykładem jest polskie meblarstwo".

To fakt, że to jedna z najważniejszych gałęzi przemysłu i poważna wartościowo pozycja naszego eksportu. Jednak prezes Gargas podkreśla, gros tej produkcji, to nie są polskie marki - produkujemy z powstałych za granicą wzorów.

"Owszem, te meble zostały wyprodukowane w Polsce, pracownicy firm mają pracę, właściciele odprowadzają podatki i zarabiają. Ale wystarczy, że zleceniodawca dojdzie do wniosku, że produkcję można przenieść gdzie jest taniej, gdzie technologicznie nowy producent podoła wymaganiom, wtedy nasze przedsiębiorstwo popadnie w tarapaty. Dlatego w momencie, gdy te zamówienia jeszcze są, trzeba myśleć o stworzeniu własnych wzorów i własnej marki" - przekonuje prezes.

"Przemysł ma się dobrze wtedy, gdy jest się producentem, a nie podwykonawcą. Dziś w świecie nie jest problemem kupić maszyny, stać się doskonałym technologicznie, problemem jest w pomysł. Branża kreatywna jest szansą dla rozwoju każdej gospodarki" - podkreśla.

Gargas jest przekonana, że o ile projektantów da się "wcisnąć" do polskiego przemysłu, podołamy konkurencji.

Udaje się to na co dzień, nawet dla klientów z zagranicy. Tak było w przypadku projektu Instytutu, choć prezes nie może zdradzać szczegółów kontraktu. Projekt powstały w IWP wygrał z konkurencją, w dziedzinie maszyn.