W 2014 r. napisałem „Dziecięcą chorobę liberalizmu”. Zarzuciłem w niej pokoleniu ojców i matek polskich przemian ustrojowych pewien rodzaj politycznej niedojrzałości. Gdy czytam nową książkę Jarosława Kuisza, to widzę, że rodzimi liberałowie – a przynajmniej ich kolejna generacja – czują podobnie. Czas dorosnąć – mówi autor do swoich czytelników.
Kuisz to wiodąca postać środowiska „Kultury Liberalnej”, która istnieje od niemal dekady – dzięki portalowi, książkom, konferencjom oraz obecności w mediach można już mówić o stałym miejscu „liberałów młodszych” na mapie polskiego życia intelektualnego.
Temat przecinania pępowiny powraca w ich aktywności bardzo często. Kultura nie lubi, gdy wrzuca się ją do jednego worka z liberałami pokolenia Adama Michnika, Leszka Balcerowicza czy Janusza Lewandowskiego. Z ludźmi odpowiedzialnymi za budowę intelektualnego oprogramowania dla polskich przemian wolnorynkowych. W KL ton nadają dziś (prócz Kuisza) ludzie tacy, jak Karolina Wigura, Łukasz Pawłowski, Piotr Kieżun czy Tomasz Sawczuk. Czyli późne roczniki 70. i 80. Te trzy albo cztery dekady różnicy to akurat tyle, by mówić właśnie o pokoleniu.
Pokolenie „liberałów młodszych” poświęciło więc dużo energii, by nie dać się „liberałom starszym” zagłaskać i ulepić na ich obraz i podobieństwo. Takie próby były, ale na szczęście się nie powiodły. Kultura swojej intelektualnej suwerenności dowiodła po 2015 r., gdy pomimo olbrzymiej presji środowisko odmówiło stanięcia w jednym szeregu z ortodoksyjnym anty-PiS-em pod sztandarem bezkrytycznej obrony całego dorobku III RP. Dla wielu starszych liberałów była to zdrada niebywała.
Reklama
Książka Kuisza to kolejna (po „Nowym liberalizmie” Tomasza Sawczuka) próba autorskiego ogarnięcia politycznego momentu, w którym się znaleźliśmy po trzech dekadach przemian. Na plan pierwszy powraca tu temat pokoleniowego sporu. Kuisz apeluje tu do liberałów o dorosłość. Twierdzi, że nadszedł na to odpowiedni moment. Po raz pierwszy od XVIII w. w suwerennym i demokratycznym kraju, jakim dziś jest Polska, dochodzi do generacyjnej przemiany. Jest to okoliczność tak nowa i dotąd nieznana, że budzi olbrzymie rozedrganie. A w głowach „starych” uruchamiają się dawne skrypty. Na przykład przekonanie, że jak oni nie utrzymają steru, to polska niepodległość zaraz się rozleci. Maszyna wypadnie z trasy na pierwszym zakręcie i stanie się zakąską dla Putina czy drugą Wenezuelą. Lęki przed „bezrozumnym plebsem, który można kupić za 500+”, mieszają się ze strachem o „depolonizację i dechrystianizację”. Wszystkie te obawy są jednak wczorajsze i nie należy pozwolić, by nas paraliżowały.
Przekaz do starszych jest taki: szanujemy was i wasz dorobek. Ale przestańcie tak nieznośnie jęczeć i straszyć, że jeśli nie wy, to czeka nas katastrofa. Do młodszych Kuisz mówi dziarsko: „Ogarniemy”. Zmienią się wzorce, kody i inteligencki etos. Bo muszą się zmienić. Ale to nie oznacza, że Polska się zawali. Ogarniemy, bo nie takie rzeczy się już ogarniało.

>>> Czytaj też: Rymanowski: Jestem wdzięczny Panu Bogu, że nie trafiłem do TVP [WYWIAD]