Elon Musk zamierza umieścić samochód Tesli w ogromnym statku kosmicznym firmy SpaceX i wysłać je na orbitę Marsa. Auto ma odtwarzać piosenkę Davida Bowiego.
ikona lupy />
Bloomberg / Patrick T. Fallon

Chodzi oczywiście zapewne o utwór kultowego artysty o tytule „Space Oddity”. Plan został zaanonsowany, zresztą jak wiele innym pomysłów biznesmena, w tajemniczej wiadomości na Twitterze.

Reklama

Osoba zaznajomiona z nim potwierdziła doniesienia.

Zaplanowane na styczeń wydarzenie jest godne uwagi głównie ze względu na to, że zostanie podczas niego wykorzystana mocno wyczekiwana ciężka rakieta nośna Falcon Heavy (zaprojektowana i wyprodukowana przez SpaceX). Cechą charakterystyczną rakiety będzie wyposażenie w dwa dodatkowe silniki, które zwiększą jej osiągi. Zwiększy się znacznie jej ładowność (do 63,8 ton, rakieta Falcon FT umożliwiała dostarczenie ładunku o maksymalnej masie 22,8 ton), co pozwoli na realizowanie wypraw księżycowych, a także na Marsa.

Będzie to najcięższa z będących obecnie w użytku rakiet nośnych. W historii przewyższał ją tylko Saturn V z księżycowego programu Apollo i radziecka rakieta Energia. Dopiero Space Launch System budowany przez NASA będzie miał większe możliwości.

Pomysł Muska może wydawać się na pierwszy rzut oka szalony, ale ma głębsze uzasadnienie. To część międzysektorowego marketingu. Założyciel Tesli i SpaceX ma już nawet hasło promocyjne: „czerwony samochód dla Czerwonej Planety”.

SpaceX dostarcza obecnie Falcony 9 takim odbiorcom jak NASA, komercyjni satelitarni operatorzy czy amerykański rząd. Jednak Falcon Heavy jest o wiele potężniejszą rakietą. Wysłanie na orbitę Marsa Tesli Roadster będzie prawdziwym testem dla niej.

Elon Musk zapowiedział, że do roku 2024, wcześniej niż rządowa NASA, zorganizuje prywatną wyprawy na Marsa. W celu zgromadzenia funduszy na podbój Czerwonej Planety szef i główny dyrektor technologiczny SpaceX zamierza stworzyć komercyjną flotę statków kosmicznych, które będą świadczyły usługi satelitarne i kosmiczne rządom i firmom posiadającym satelity.

Dodatkowym źródłem dochodów i kapitału na wyprawę na Marsza, jak przewiduje urodzony w RPA miliarder mieszkający obecnie w Kalifornii, będzie organizowanie "już za dwa lata" kosmicznych wypraw turystycznych.

Zdaniem niezależnych ekspertów, cytowanych na łamach dziennika "Wall Street Journal", załogowa wyprawa na Marsa będzie kosztowała co najmniej 10 mld dolarów.
Elton Musk z fortuną szacowaną w czerwcu br. na 16,5 mld dolarów zajmuje obecnie 80 miejsce na liście najbogatszych ludzi świata magazynu "Forbes".

Loty w kosmos tanie jak barszcz

Oczywiście, Musk nie zbudował SpaceX tylko za prywatne pieniądze. Gdyby nie lukratywne kontrakty na misje zaopatrzeniowe dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej podpisane z NASA firma prawdopodobnie nie znajdowałaby się w tym punkcie, co teraz. Niemniej jednak Muskowi udało się coś, o czym przed nim myślało wielu, ale nikt tego nie zrobił – zmniejszenie kosztów lotów w kosmos.

SpaceX chciało zaatakować wysokie koszty lotów w kosmos z dwóch stron. Po pierwsze, sama rakieta miała być prostsza i tańsza w budowie niż istniejące już konstrukcje. Musk postanowił to osiągnąć wytwarzając większość elementów rakiet na własną rękę, co jest ciekawym zagraniem biorąc pod uwagę fakt, że w większości branż taniej i prościej jest po prostu sięgnąć po gotowe rozwiązania na rynku. O ile jednak firma montująca laptopy jak Asus czy Lenovo kupuje miliony wyświetlaczy LCD lub klawiatur (co obniża ich koszt), o tyle rakiet latających w kosmos montuje się kilka, kilkanaście sztuk rocznie – stąd każdy komponent kosztuje odpowiednio więcej.

Drugą strategią cięcia kosztów miało być wielokrotne wykorzystanie rakiet lub ich części. Transport kosmiczny do dzisiaj bowiem funkcjonuje jak kurier, którego pojazd po dostarczeniu paczki ulega zniszczeniu (wyjątkiem były promy kosmiczne, ale co to za samochód, który po każdym kursie trzeba rozebrać na elementy pierwsze). Nikogo nie trzeba przekonywać, że taki kurier jest wyjątkowo drogi.

Problem z rakietami wielokrotnego użytku jest taki, że trzeba je jakoś bezpiecznie sprowadzić na ziemię (tak naprawdę nie wraca cała rakieta, ale tzw. pierwszy człon, najdroższy w produkcji). Z wahadłowcem nie było takiego problemu, bo statek po prostu lądował jak zwykły samolot. Rakietę też jakoś trzeba posadzić na ziemi; przez wzgląd na brak kół czy skrzydeł najwygodniej byłoby ją postawić pionowo na ziemi.

Docelowo SpaceX chciałoby swoje konstrukcje wykorzystywać nawet kilkanaście razy. Pozwoli to firmie oferować loty w komos po cenie niższej niż konkurencja przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiej marży.

Już teraz SpaceX jest tańsze niż konkurencja. Wysyłka ładunku na niską orbitę okołoziemską za pomocą rakiety Falcon 9 kosztuje ok. 60 mln dol. Dla porównania, konkurencja z United Launch Alliance – konsorcjum utworzonego przez gigantów amerykańskiego przemysłu, Boeinga oraz Lockheeda Martina – za taką przyjemność liczy sobie ponad dwa razy więcej. Więcej na ten temat możesz przeczytać tutaj >>>

SpaceX ma za sobą dobry rok. Odbyła w nim 16 misji kosmicznych, czyli dwa razy więcej niż w 2016 roku. Ma też dostarczyć w grudniu dla NASA ładunek do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Znacznie bardziej skomplikowana jest sytuacja Tesli. Firma zaprezentowała z wielką pompą dostępny cenowo sedan Model 3, jednak jak dotąd nie udowodniła, że może produkować go w dużych ilościach. Producent zbudował w trzecim kwartale tego roku zaledwie 260 aut wspomnianego modelu. To znacznie poniżej prognozy, która wynosiła 1500 pojazdów.

Źródło: Bloomberg/PAP

>>> Polecamy: Kolonizacja Marsa bardziej prawdopodobna niż budowa Hyperloop? Musk jest zdeterminowany