Kilkaset interwencji rocznie podejmuje Straż Graniczna na lotniskach w związku z pozostawionymi bez opieki bagażami. Grozi za to mandat, który może wynieść 500 zł - przypomina rzeczniczka Nadwiślańskiego Oddziału SG ppor. Dagmara Bielec-Janas.

W piątek pozostawiony bagaż był powodem ewakuacji 340 osób z lotniska w Modlinie. Z kolei na lotnisku Chopina w Warszawie przyczyną ewakuacji był pozostawiony na parkingu przed terminalem plecak. W trakcie działań pirotechników zgłosił się jego właściciel. Został ukarany mandatem w wysokości 500 zł.

Od początku tego roku pirotechnicy Straży Granicznej już 39 razy podejmowali działania na lotniskach w całym kraju w związku z pozostawionymi bez opieki bagażami. 18 z nich dotyczyło interwencji na terenie lotniska Chopina, a dziewięć portu w Modlinie.

"Każdy pozostawiony bez nadzoru bagaż traktowany jest jako potencjalne zagrożenie bezpieczeństwa. Oznacza to konieczność wprowadzenia odpowiednich procedur" - podkreśliła w rozmowie z PAP Bielec-Janas.

Jak przypomniała, funkcjonariusze przeprowadzają rozpoznanie pirotechniczne przy użyciu specjalistycznego sprzętu i z pomocą psa służbowego, szkolonego do wykrywania materiałów wybuchowych.

Reklama

"W razie braku pewności, że bagaż nie stanowi zagrożenia, pirotechnicy neutralizują go za pomocą działka wodnego, co oznacza zniszczenie walizki wraz z zawartością. Tego typu interwencje powodują zazwyczaj poważne utrudnienia, ponieważ są czasochłonne i mogą mieć wpływ na opóźnienia lotów" - powiedziała Bielec-Janas.

Bagaże są pozostawiane zwykle przez roztargnienie lub wtedy, gdy okazuje się, że stanowią nadbagaż. Podróżni zostawiają je także, robiąc zakupy czy wychodząc przed terminal, np. na papierosa. Zdarza się również, że podróżny uszkodzi walizkę i po przepakowaniu rzeczy porzuca ją na terenie terminala.

"Bywa też, że pozostawiona walizka jest pusta, ponieważ rzeczy zostały przepakowane do innej torby. W takiej sytuacji należy zostawić ją otwartą przy koszu na śmieci, ponieważ ukrycie jej w mało widocznym i trudno dostępnym miejscu uniemożliwi pirotechnikom sprawne przeprowadzenie interwencji" - powiedziała Bielec-Janas.

Problem są także fałszywe alarmy bombowe. Zgodnie z kodeksem karnym, są one traktowane jako poważne przestępstwo. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Sąd może też nałożyć na sprawcę nakaz pokrycia kosztów akcji - ewakuacji, sprawdzenia pirotechnicznego, a także strat firm.