Połowa pacjentów nie przeżywa nawet pięciu lat po zawale lub poważnych operacjach kardiologicznych. Powodem jest długie oczekiwanie na rehabilitację, brak konsultacji kardiologicznych, a także lekceważenie zaleceń lekarzy.

"Choroby serca i układu krążenia wciąż należą do czołowych zabójców w Polsce. Co roku są przyczyną połowy wszystkich zgonów. Zachorowalność jest wciąż na wysokim poziomie. Dwa razy przekracza unijną średnią" – pisze "Gazeta Polska Codziennie".

Jest to paradoksalne - zauważa profesor Piotr Hoffman, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK) – bo "z porównań międzynarodowych wynika, że w Polsce opieka nad pacjentami hospitalizowanymi z powodu zawału serca należy do najlepszych w krajach OECD".

"Większość szpitali leczy tak, jak powinna" – ocenia profesor Karol Kamiński z Zakładu Medycyny Populacyjnej i Prewencji Chorób Cywilizacyjnych Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, wskazując, że "ryzyko śmierci 12 miesięcy po zakończeniu hospitalizacji wynosi zaledwie 10 proc." "Jednak z roku na rok umiera coraz więcej pacjentów" – alarmuje.

Podobnie pesymistyczną ocenę daje profesor Piotr Jankowski, przewodniczący Komisji promocji Zdrowia przy PTK: "pięć lat po wyjściu ze szpitala nie żyje już co trzeci pacjent kardiologiczny".

Reklama

W ocenie specjalistów jednym z poważniejszych problemów leczenia w Polsce jest to, że "aż 86 proc. po zawale i wszczepieniu bajpasów po wyjściu ze szpitala nie ma zaplanowanej rehabilitacji. "Ograniczony jest również dostęp do specjalistów" – dodaje "GPC". Zaledwie co czwarty pacjent trafia w trzy miesiące po wyjściu ze szpitala na konsultacje kardiologiczne - pisze.

Więcej w sobotnim wydaniu "GPC".

>>> Polecamy: Szokujące wyniki badań. Smog może skrócić życie nawet o 9 lat