Polska jest jednym z tych krajów europejskich, w których eZdrowie jest najsłabiej rozwinięte. Trudno umówić się przez internet do lekarza w publicznej placówce ochrony zdrowia. Nie mamy dostępu do badań medycznych przez sieć, a od tego roku będziemy mieć możliwość korzystania z elektronicznych recept.
ikona lupy />
deloitte1 / Media

Projekt P1 - realizowany przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ) zakłada stworzenie Internetowego Konta Pacjenta (IKP), eRecept, eZwolnień oraz eSkierowań. Dodatkowo system ma powiadamiać pacjentów o wcześniejszych terminach wizyty do lekarza i przypomnieć mu o wizycie za pomocą e-mail, SMS-ów oraz umożliwić rejestrację na wizytę i wybór termin. Do tego dochodzi jeszcze system P2 dla przedsiębiorców.

W 2005 r. podjęto pierwsze kierunkowe decyzje dot. stworzenia zdecentralizowanego systemu eZdrowia. Następnie przystąpiono do jego planowania i realizacji. Przez ten czas za projekt odpowiadało CSIOZ, a prace były nadzorowane przez Ministerstwo Zdrowia od samego początku. Usługa nie jest jednak nadal aktywna, ale planowany jest następujący harmonogram prac:
• 2018 r. - uzyskanie funkcjonalności elektronicznej recepty wraz z niezbędnymi elementami internetowego konta pacjenta;
• 2019 r. - uzyskanie funkcjonalności elektronicznego skierowania;
• 2019 r. - uzyskanie funkcjonalności elektronicznego zlecenia i elektronicznego zwolnienia;
• 2020 r. - uzyskanie pełnej funkcjonalności hurtowni danych oraz możliwość analizy danych.



Do tej pory jedynym sukcesem, w tym projekcie, jest wprowadzenie standardów elektronicznych dokumentów medycznych, czyli słownika służącego do wymiany informacji między poszczególnymi placówkami zdrowotnymi, bo każda decydowała o tym samodzielnie.

Reklama

Systemy eZdrowia dają oszczędności. Według wyliczeń Polityki Insight („Transforming Healthcare into a Political and Economic Advantage”) dzięki wprowadzeniu systemów eZdrowotnych państwo mogłoby zaoszczędzić 2-5 proc. środków i przeznaczyć je na inne potrzeby zdrowotne m.in. dzięki oszczędności czasu, papieru itp. Średni próg rentowności to około pięć lat. W Polsce po wprowadzeniu takiego systemu udałoby się oszczędzić około 0,35 proc. PKB z wydatków zdrowotnych, przy bardziej konserwatywnych założeniach te oszczędności to około 0,13 proc. PKB. Dlatego w ten system opłaca się inwestować nie tylko dlatego, że pacjentom będzie dzięki temu łatwiej. Przemawia za tym rachunek ekonomiczny.

Problem w tym, że według kryteriów rozwoju usług eZdrowia Polska ma gorsze niż przeciętnie wyniki. E-zdrowie oznacza zastosowanie systemów informatycznych (IT) i wszystkich ich funkcji w sektorze zdrowia. Ta szeroka definicja obejmuje szereg aplikacji cyfrowych, procesów i platform, w tym systemów elektronicznych kart zdrowia, telemedycyny (zdalnej konsultacji lekarskiej), aplikacji na smartfony, urządzeń zdalnego monitorowania i biosensorów, algorytmów komputerowych i narzędzi analitycznych w zakresie informowania i podejmowania decyzji. Najbardziej rozwinięte rozwiązania elektronicznego systemu zdrowotnego istnieją w Danii, Islandii, Finlandii, Hiszpanii i Szwecji. Natomiast Polska, Grecja i Albania pod tym względem wypadają słabo.

Poziom rozwoju eZdrowia w krajach europejskich w 2015 r. (pkt., 0-10)*

ikona lupy />
deloitte2 / Media

*Indeks powstał na podstawie analizy występowania możliwości umawiania wizyty u lekarza online, dostępności eRecept, usługi informacyjnej dla chorych dostępnej 24/7 oraz korzystania z systemu umawiania wizyt online i eRecept przez lekarzy rodzinnych.
Źródło: P. Arak, A. Wójcik, Transforming Healthcare into a Political and Economic Advantage, 2017 r.

To, co się w Polsce rozwija, to zdalna diagnostyka, z której korzysta coraz więcej placówek zdrowia. Chodzi o tak zwaną telemedycynę, czyli możliwość monitorowania statusu pacjenta, kiedy ten przebywa w domu po wyjściu ze szpitala. Telemedycyna jest jednak budowana po kawałku, oddolnie, dzięki decyzjom poszczególnych dyrektorów szpitali.

Kiedy w 2013 r. Komisja Europejska przeprowadziła ankietę wśród lekarzy rodzinnych w 31 krajach europejskich, w przypadku telemedycyny nasz kraj nie wypadł tak źle, jak w innych wskaźnikach związanych z dostępem do nowoczesnych usług zdrowotnych (raport Komisji „Benchmarking Deployment of eHealth among General Practitioners”). 2 proc. lekarzy rodzinnych przyznało, że ma możliwość zdalnego monitorowania pacjentów.

Odsetek lekarzy rodzinnych, którzy w 2013 r. deklarowali, że mają dostęp do narzędzi telemedycznych

ikona lupy />
Piotr Arak, Deloitte / Media

Źródło: Komisja Europejska, 2013, Benchmarking Deployment of eHealth among General Practitioners.

Od kilku lat w Polsce intensywnie rozwija się system teletransmisji danych kardiologicznych. Ciągle rośnie liczba stacji odbiorczych w szpitalach i ambulansów wyposażonych w sprzęt do przesyłania zapisu EKG. Przykładowo dzięki możliwości teletransmisji zapisu EKG pacjent z podejrzeniem ostrego zespołu wieńcowego, do którego dociera zespół karetki, może być diagnozowany na odległość przez specjalistę z ośrodka kardiologicznego. Dodatkowo lekarze podejmujący interwencję kardiologiczną mogą z wyprzedzeniem przygotować się do operacji.

Maksymalne skrócenie czasu od wystąpienia zawału do udzielenia pomocy zwiększa szansę chorego na przeżycie i minimalizuje zagrożenia związane z powikłaniami. To z jednej strony oznacza ograniczenie kosztów leczenia, a z drugiej - polepszone efekty zdrowotne i dłuższe życie w zdrowiu.

Według danych producentów, systemy te obecne są już w ponad dwóch tysiącach karetek i ambulansów ratownictwa medycznego w całej Polsce. Trzeba też pamiętać, że dzisiaj zespoły większości ambulansów składają się wyłącznie z ratowników, którzy pewne decyzje mogą podjąć jedynie w porozumieniu ze specjalistą. W takich przypadkach system transmisji danych ma ogromne znaczenie. Dyżurujący kardiolog interpretuje wyniki a następnie konsultuje dalsze kroki z ratownikiem medycznym.

NFZ, poza wymaganiami posiadania możliwości teletransmisji, nie rozlicza jednostek z jej stosowania w praktyce. Co oznacza, że ta możliwość nie jest dofinansowywana, choć gdyby budżet NFZ był większy, mogłaby i stałaby się standardem w każdej karetce.

Innym przykładem jest działające od 2005 r. w Instytucie Kardiologii w Warszawie Centrum Telekonsultacji. Dzięki wdrożeniu systemu konsultacji na terenie Mazowsza i wyposażeniu jednostek współpracujących z Instytutem Kardiologii w odpowiednie stacje nadawcze wykonywane jest ponad 40 tys. dodatkowych specjalistycznych konsultacji medycznych rocznie. Pacjent przechodzący rehabilitację może opuścić szpital, a jego status jest monitorowany zdalnie przez specjalistę. W celu odbycia ćwiczeń rehabilitacyjnych łączy się z rehabilitantem i nie musi przyjeżdżać do szpitala.

Od 2015 r. przeprowadzenie telekonsultacji kardiologicznej oraz geriatrycznej jest refundowane przez NFZ. Zespół lekarzy specjalistów zapewnia dzięki temu konsultacje lekarzom rodzinnym praktykujących na wsi i w mniejszych miastach w sytuacjach, gdy potrzebne jest wsparcie w postępowaniu z trudnym przypadkiem lub nałożeniem się chorób przewlekłych typowych dla osób starszych. Pacjenci nie muszą już sami szukać specjalisty i płacić za dojazd do nierzadko odległego ośrodka. Dotychczas mieli oni mniejsze szanse niż mieszkańcy dużych miast, aby skorzystać z pomocy specjalisty.

Na tym jednak kończy się lista świadczeń refundowanych i standardów telemedycznych wprowadzonych w Polsce. Jest nadal wiele elementów, które nie działają jeszcze, jako wspólny dla wszystkich placówek zdrowia system. Innowacyjność technologii wykorzystanych do diagnostyki, umożliwienie pacjentowi opuszczenia szpitala i zdalnego monitorowania zależy od dyrektorów szpitali, lokalnych władz samorządowych, właścicieli szpitali i zasobności ich portfeli.

Miejmy nadzieję, że przy zakładanym wzroście nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB znajdą się dodatkowe pieniądze na uczynienie nowych technologii powszechnymi wśród przychodni i szpitali. Równie ważne jest także by inwestować w umiejętności cyfrowe całego społeczeństwa tak by mogło ono brać udział w cyfrowej rewolucji w ochronie zdrowia niezależnie od wieku, ale też od położenia geograficznego i dostępności do lekarzy. Dzięki temu telemedycyna taka jak w krajach Europy Zachodniej możliwe, że przestałaby być w Polsce science fiction. W Chinach będących w peletonie rozwoju AI dostępne są już roboty, które potrafią zdać egzaminy na studia medyczne z wyższym wynikiem od człowieka. Kiedy taka technologia będzie dostępna w Polsce? Chyba trzeba będzie jeszcze poczekać.

Źródło: Deloitte