Nawet przy zaawansowanym stadium nowotworu istnieje szansa na przedłużenie życia. I to o lata. A to bardzo istotne z perspektywy pacjentek. I napisałam tę książkę, żeby dać chorym nadzieję - z Agnieszką Witkowicz-Matolicz rozmawia Klara Klinger.
ikona lupy />
Agnieszka Witkowicz-Matolicz dziennikarka, szefowa informacji radia Muzo.fm, socjolożka. Jej książka „Niezwykłe dziewczyny. Rak nie odebrał im marzeń” ukazała się nakładem wydawnictwa Oficyna 4eM fot. materiały prasowe / Dziennik Gazeta Prawna
Opisałaś historie młodych dziewczyn, które zachorowały na raka piersi. Ale nie jest to wcale smutna książka, wręcz odwrotnie. Zapytam kontrowersyjnie: czy może tak się zdarzyć, że fajnie mieć raka?
Nie, nigdy nie odważyłabym się tak powiedzieć, bo to naprawdę bardzo poważna choroba. Ale chciałam przełamać stereotyp choroby jako najgorszej rzeczy, jaka może kobietę spotkać, i czegoś, co na pewno skończy się śmiercią. Bo tak nie jest.
Myślałam, że po akcjach z różową wstążką zaczęliśmy jakoś oswajać tę chorobę.
Reklama
To spojrzenie osoby z zewnątrz. Ja opieram się nie tylko na doświadczeniu moich bohaterek, lecz także własnym. Kilka lat temu wykryłam u siebie guza, który okazał się złośliwy. I pamiętam moją rekcję i pierwsze wyobrażenia, jak może ta choroba wyglądać i jak potoczy się moje życie. Przede wszystkim zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle czeka mnie jakieś życie. To były czarne myśli i czarny scenariusz. Dopiero potem przekonałam się, że rak piersi to choroba, którą można leczyć. Nawet przy zaawansowanym stadium nowotworu – co się niestety zdarza, szczególnie u kobiet, które na leczenie trafiają bardzo późno – istnieje szansa na przedłużenie życia. I to o lata. A to bardzo istotne z perspektywy pacjentek. I napisałam tę książkę, żeby dać chorym nadzieję.
A ty skąd ją miałaś?
Chyba najwięcej zmieniło spotkanie Magdy, też trzydziestoparolatki, która jak ja zachorowała, ale jest 9 lat po diagnozie, żyje, jest bardzo aktywna, spełnia swoje marzenia. Na początku miałam wrażenie, że jestem sama, że młode dziewczyny nie chorują albo że zdarza się to niezwykle rzadko. I kiedy okazało się, że jest nas więcej, to dało mi inną perspektywę. Zaczęłam myśleć w innych kategoriach – nie śmierci, tylko świadomości, że da się przez to przejść. W Polsce głośno jest przede wszystkim o osobach, które „przegrały” walkę z rakiem… A to wyjątkowo niesprawiedliwe określenie.
Dlaczego?
Bo nie można patrzeć na chorobę w kategoriach „przegrał – wygrał”. Tak jakbyśmy oceniali i wartościowali, że ktoś się okazał słabszy.