Używane samochody sprowadzane z zagranicy są w Ukrainie obciążone wysokimi cłami. Ale na wszystko można znaleźć sposób.

Jeśli przyjrzeć się samochodom na zatłoczonych ulicach Kijowa, można zauważyć coś zastanawiającego: bardzo dużo samochodów ma zagraniczne rejestracje.

Nie oznacza to jednak nagłego napływu turystów. To sprawka miejscowych kierowców, którzy chcą mieć samochody zagranicznej produkcji, ale nie chcą płacić bardzo wysokich ceł za sprowadzanie ich z zagranicy. Osoby kupujące samochody kupują je w sąsiednich krajach i przewożą przez granicę na tymczasowych pozwoleniach. Muszą w związku z tym raz w roku, a w niektórych przypadkach częściej, opuszczać Ukrainę i ponownie wjeżdżać na teren kraju.

„To niesamowite”, mówi Oleksandr Zadniprianij, 30-letni przedsiębiorca, który za około 3 tys. dolarów kupił sobie na Litwie używanego opla vectrę. „Podatki są naprawdę ogromne. Dlaczego biedniejsi Ukraińcy muszą płacić trzy razy więcej niż bogatsi Europejczycy?”

Takie samochody stwarzają kłopot dla rządu. Unikanie ceł importowych oznacza mniejsze dochody dla budżetu i komplikuje sprawę odnajdywania faktycznego właściciela pojazdu – na przykład po wypadku – ponieważ oficjalnie są one własnością zagranicznych firm. Poza tym niektóre auta są starsze niż pozwala na to oficjalny import, a wielu kierowców nie wywiązuje się z obowiązku okresowego wyjazdu z kraju.

Reklama

>>> Czytaj też: Bershidsky: Rosja i USA wykorzystują Ukrainę, by testować najnowocześniejszą broń

Walka z tym procederem też nie jest łatwa. Wielu Ukraińców bardzo ucierpiało ekonomicznie po proeuropejskiej rewolucji z 2014 roku i większość z nich nie jest w stanie zapłacić opłaty za import ani nie chce przepłacać za samochody produkowane w kraju, których jakość jest według nich gorsza.

Kierowcy obwiniają rząd. Oskarżają polityków o uleganie krajowym producentom samochodów, którym zależy na wysokich cłach na samochody importowane. Zadniprianij był w niewielkiej grupie kierowców, którzy zebrali się w zeszłym miesiącu pod parlamentem, żeby ostrzec władze przed karaniem ich w ten sposób. W kraju zaczyna się powoli kampania przed wyborami w 2019 roku, co oznacza, że być może dla tego problemu potrzebne będzie delikatne rozwiązanie.

>>> Polecamy: Bloomberg: Ostatnia propozycja Putina ws. Ukrainy to koń trojański