Po raz pierwszy auto samojezdne doprowadziło do śmierci na drodze publicznej. To z pewnością nie ostatnia ofiara. Każdy kraj rozważający wprowadzenie autonomicznych pojazdów na swoje drogi musi odpowiedzieć sobie na pytanie: jakie ryzyko jesteśmy skłonni zaakceptować?

Michael J. Coren na serwisie Quartz powołuje się na opinie ekspertów, którzy zapewniają, że pojazdy autonomiczne będą bezpieczniejsze, tańsze i wygodniejsze. National Highway Traffic Safety Administration szacuje, że 103 osoby giną w wypadkach drogowych na drogach Stanów Zjednoczonych każdego dnia, a ponad 94 proc. wypadków wynika z błędu kierowcy. Autonomiczny samochód mógłby praktycznie wyeliminować całą kategorię śmiertelnych wypadków.

Po wypadku z udziałem samoprowadzonego Ubera z 18 marca w Arizonie, w którym zginęła kobieta, zarówno Uber, jak i Toyota wstrzymali swoje programy testowe. Najprawdopodobniej zostaną wznowione. Michael J. Coren uważa, że setki, jeśli nie tysiące zgonów, będą kosztem autonomicznych pojazdów, które pojawią się na drogach w nadchodzących latach (badacze wciąż ustalają przyczynę wypadku).

Warto jednak spojrzeć na to z innej perspektywy: wspomniane ofiary to, jak podaje Coren, stosunkowo mały koszt w porównaniu do zgonów w wypadkach po wprowadzeniu pierwszych samochodów. Kiedy auta wjechały na amerykańskie drogi na początku XX wieku, ulice – i piesi – zupełnie nie byli na to przygotowani.

Zwłaszcza na ulicach Detroit zapanował chaos. W 1917 roku 65 000 nielicencjonowanych samochodów w mieście spowodowało 7171 wypadków i 168 ofiar śmiertelnych, z czego 75 proc. to byli piesi, donosił The Detroit News. Czternastolatkowie prowadzili ciężarówki dostawcze. Pewna młoda kobieta, która zabiła kilka osób na chodniku w Detroit, została aresztowana za nierozważne prowadzenie 26 razy.

Reklama

Dopiero w 1922 r. w Detroit zainstalowano pierwsze światło drogowe. Państwa w końcu zaczęły wymagać prawa jazdy w latach 30. XX wieku. Dopiero w latach 60. ubiegłego wieku wprowadzono np. pasy bezpieczeństwa. Zmiany następowały powoli, ale w efekcie wskaźnik śmiertelności spadł z około 25 na 100 milionów przebytych kilometrów w 1921 r. Aż do około 1,18 w 2016 r. – to spadek o 93 proc.

Samochody autonomiczne nie przejechały jeszcze wystarczająco dużo kilometrów, aby udowodnić, że są bezpieczniejsze niż kierowca ludzki. Podczas gdy są one dziś znacznie bardziej rygorystycznie regulowane niż ich poprzednicy, ani organy regulacyjne, ani firmy nie określiły, jak duże jest ryzyko. Firmy dążące do wdrożenia technologii przekonały agencje rządowe, by zatwierdziły publiczne testy podczas ponownej ewaluacji po wypadku.

Ale może się okazać, że Amerykanie nie chcą akceptować maszyny tak, jak ludzi. W 2016 roku naukowcy z Uniwersytetu w Wisconsin przetestowali naszą tolerancję na błędy popełniane przez sztuczną inteligencję. Poprosili 160 studentów, by przygotowali plan zajęć szpitalnych. Pomoc była świadczona przez „zaawansowany system komputerowy” lub człowieka specjalizującego się w zarządzaniu salą operacyjną. Zaufanie do obu źródeł było początkowo na tym samym poziomie. Następnie zarówno człowiek, jak i komputer zaczęli popełniać szereg błędów. Konsultacje przy pomocy programu komputerowego spadły z 70 proc. do mniej niż 45 proc., podczas gdy ludzkim doradcom pomyłki wybaczano. Badacze zauważyli jedynie około 5 proc. spadek liczby osób, które polegały na swoim doradcy po popełnionym błędzie.

Powierzając nasze życie autom samoprowadzonym, instynktownie możemy polegać raczej na błędach ludzkich niż na maszynach.

>>> Czytaj też: Platformy typu Uber pogarszają pozycję pracowników. To problematyczny model biznesowy