Przyczyniają się do tego między innymi relatywnie niskie koszty energii oraz aktywna polityka rządu, który subsydiuje motoryzacyjny segment aut elektrycznych. Celem legislatorów jest ograniczenie zanieczyszczenia powietrza oraz walka z globalnym ociepleniem.

Ponad jedna trzecia wszystkich nowych pojazdów to albo w pełni elektryczne auta albo elektryczne hybrydy. Odsetek samochodów tego typu w Norwegii jest więc 10-krotnie wyższy niż w USA. Na norweskich drogach jeździ obecnie 100 tys. elektrycznych samochodów (przypadających na 5-milionową populację), ustępując pod względem absolutnej liczby tego typu aut jedynie USA, Chinom oraz Japonii. Zgodnie z założeniami rządu do 2025 roku w skandynawskim kraju ze sprzedaży znikną w ogóle samochody benzynowe i diesle. – Można bezpiecznie stwierdzić, że Norwegia jest pierwszym masowym rynkiem dla aut elektrycznych – mówi Sture Portvik, urzędnik norweskiego okręgu Akershus.

Norwegia zawdzięcza boom na auta elektryczne intensywnym rządowym działaniom. Samochody elektryczne są zwolnione w tym kraju z podatku od zakupu oraz 25-proc. podatku od sprzedaży nakładanego niemalże na wszystko inne. Kierowcy mogą bezpłatnie doładowywać akumulatory w miejskich punktach zasilania, generalnie nie płacą za przejazdy oraz mogą korzystać z buss-pasów, by uniknąć korków. Nieprzypadkowo więc na auta napędzane benzyną mówi się tam „skamieliny”.

Rządowe zachęty wspierające nowy krajowy motoryzacyjny segment zostały wprowadzone w Norwegii już w latach 90., jednakże nie odniesiono na tym polu dużych sukcesów. Sytuacja zmieniła się około 5 lat temu, gdy na rynek zostały wprowadzone konkurencyjne modele Nissan Lear oraz Tesla Model S.

Reklama

Norwegia zawdzięcza wspomniany boom także specyficznemu systemowi energetycznemu. Warunki naturalne pozwalają na pokrycie potrzeb na energię niewielkiej populacji poprzez działanie hydroelektrowni. Stacje ładowania nie będą więc dużym obciążeniem dla tamtejszej sieci energetycznej.

>>> Polecamy: Jaguary i Land Rovery mają się lepiej sprzedawać. Marvipol liczy na wzrost sprzedaży do ponad 2300 aut