Szacując koszty nowej – dużej – ustawy reprywatyzacyjnej, jej autorzy opierali się na wyliczeniach towarzyszących wcześniejszym projektom. Nie były one zbyt dokładne, a najświeższe z nich – z 2008 r. – mówią o 140 mld zł.
Projekt firmowany przez wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego zawiera jednak kilka mechanizmów ograniczających koszty operacji: wypłata zadośćuczynienia tylko za 20 (lub 25) proc. wartości nieruchomości, określanie jej na podstawie stanu powojennego, wreszcie wyłączenie z dobrodziejstwa ustawy osób, które skupowały roszczenia. W efekcie orientacyjne obciążenie dla budżetu miałoby wynieść ok. 20 mld zł. Kamil Zaradkiewicz, dyrektor departamentu prawa administracyjnego w MS, przyznaje jednak, że ostateczna kwota będzie znana dopiero, gdy do wojewodów spłyną wnioski o wypłaty.
Przy tym zadośćuczynienia miałyby być wypłacane przez co najmniej kilkanaście lat. Rocznie kosztowałyby więc tylko kilkaset milionów złotych. To może sprawić, że projekt od strony finansowej będzie dla fiskusa do przyjęcia.

>>> Czytaj też: Jan Śpiewak o reprywatyzacji: Obserwujemy jedną z największych afer III RP. To dopiero początek