Celnicy, którzy w wyniku reformy Krajowej Administracji Skarbowej stracili mundur, idą do sądu. Zapadły już pierwsze korzystne dla nich wyroki. A za chwilę na wokandę trafią kolejne skargi i odwołania.
Marek, celnik. Dwadzieścia cztery lata służby, w tym 22 lata na granicy. Pracował na każdym przejściu w województwie podkarpackim. Ostatnie sześć lat w wydziale zwalczania przestępczości. Specjalista od prześwietlania. Ma uprawnienia na obsługę wszystkich urządzeń rentgenowskich, w tym mobilnych, co oznacza, że może poruszać się ważącą 27 ton ciężarówką wyposażoną we wszystkie niezbędne urządzenia do wykrywania podwójnych podłóg, ścian i pochowanych w nich towarów. Żeby to robić, trzeba mieć pozwolenie od prezesa Państwowej Agencji Atomistyki i odnawiać je co pięć lat. Specjalistów takich jak Marek jest w Polsce niewielu.
Podstawowe szkolenie takiego celnika kosztuje ponad 20 tys. zł. Pełne, czyli takie, jakie przeszedł Marek, liczyć trzeba w setkach tysięcy. Ale inwestycja się opłaca. Doświadczony celnik z rentgenem to postrach dla przemytników.
Marek przestał ich straszyć 31 sierpnia 2017 r. Tego dnia, jak to elegancko ujmuje ustawa, uległ wygaszeniu jego stosunek służbowy. Marek jako celnik przeszedł do historii. Tego samego dnia wygaszeniu uległy stosunki służbowe 60 celników z Przemyśla. W całej Polsce, razem z pracownikami skarbowymi, wygaszono ponad 2,5 tys. osób. Wszystko w związku z reformą Krajowej Administracji Skarbowej, która weszła w życie 1 marca tego roku.
Reklama