Marne perspektywy rynku pracy sprawiają, że młodzi ludzie będą podobni do rodziców: trzydzieści lat temu też często mówiło się o „straconym pokoleniu”. Moje zetknięcie z bezrobociem w latach 80. było krótkie, ale pamiętam uczucie rozczarowania, ciągnące się w nieskończoność godziny i tęsknotę za tym, by znaleźć się w tłumie ludzi zmierzających rano na stację metra. Byłem wykształcony, pewny siebie i należałem do klasy średniej. Znalazłem w końcu pracę. Dla wielu przedstawicieli dzisiejszej młodzieży z pewnością nadejdą lepsze czasy, a bezrobocie stanie się dla nich odległym wspomnieniem.
Zarówno w dobrych, jak i złych czasach powinniśmy martwić się o tych młodych ludzi, którzy znajdują się u dołu społecznej drabiny. Ich frustracja i brak mobilności wpływa na całe społeczeństwo, które czuje się podzielone. Co można zrobić? Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) opublikowała raport na temat młodych ludzi z ubogich rodzin, którym udało się wyrwać z biedy. Jeżeli zrozumiemy, jak zdołali dotrzeć na szczyt, będziemy mogli przygotować plan działania dla rządów i pracodawców, by mogły one pomóc innym w pokonaniu barier.
Jak wielu młodym ludziom to się udało? „W Australii, Kanadzie, Finlandii, Japonii, Korei, Nowej Zelandii i Portugalii połowa uczniów z niższych warstw społecznych radziła sobie lepiej w porównaniu z międzynarodowymi standardami. Z globalnej perspektywy można uznać, że odnieśli sukces” – twierdzi OECD. Startujący z niższego pułapu uczniowie z Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Polski radzili sobie gorzej, ale wyprzedzali kolegów z USA i Norwegii, a ci z kolei tych z Meksyku oraz Brazylii. W grudniu ubiegłego roku OECD opublikowało Program Międzynarodowej Oceny Uczniów (PISA), który koncentrował się na umiejętności czytania i który pokazał, że najlepiej radzili sobie uczniowie z Szanghaju, a potem z Korei i Finlandii.
Opublikowany w tym miesiącu raport o młodych zdolnych z biednych rodzin – OECD nazywa ich „prężnymi studentami” – nawiązuje do badania PISA sprzed pięciu lat, które koncentrowało się na umiejętnościach naukowych, choć OECD uważa, że te same zasady stosują się także do matematyki i czytania.
Reklama
W przeciwieństwie do czytania, z którym dziewczynki z biedniejszych rodzin wszędzie radziły sobie lepiej niż chłopcy, różnica w umiejętnościach naukowych była niewielka. W Turcji, Grecji i Jordanii dziewczynki były nadreprezentowane w grupie dobrych uczniów z biednych rodzin. W Chile, Luksemburgu i Wielkiej Brytanii chłopcy radzili sobie nieco lepiej.
Choć niektóre badania wykazują, że uczniowie pochodzący z imigranckich rodzin są bardziej zmotywowani, wydaje się, że trudniej im dotrzeć na szczyt naukowej hierarchii. „W wielu krajach tylko niewielki odsetek studentów z imigranckimi korzeniami potrafi pokonać tę tendencję” – piszą autorzy raportu. Wyjątkiem jest Australia, gdzie przybysze – głównie z Wielkiej Brytanii i Chin – radzą sobie dobrze.
To, co decyduje o różnicy w osiągnięciach biedniejszych uczniów, to czas poświęcany na ich nauczanie. W niemal wszystkich krajach zbadanych przez OECD zaledwie jedna dodatkowa godzina przedmiotów ścisłych w tygodniu czyniła znaczącą różnicę w wynikach. Ta korelacja nie jest jednoznaczna z przyczynowością. Jakość tych lekcji bez wątpienia również ma znaczenie. Im więcej jednak uczniowie poświęcają czasu na przedmioty ścisłe, tym lepiej sobie radzą w późniejszym życiu.
Jak mogą pomóc pracodawcy, którzy skorzystaliby z szerszej bazy rekrutacyjnej? Darowizny na laboratoria i przyrządy naukowe są zawsze mile widziane, ale raport OECD pokazuje, że materialne wyposażenie szkół w niewielkim stopniu przekłada się na wyniki.
To, co wyróżnia dobrych uczniów z biednych rodzin, oprócz dłuższego czasu spędzonego w klasie, to nastawienie. „Prężni studenci mają większą motywację do nauki przedmiotów ścisłych, są bardziej zaangażowani i mają większą wiarę w siebie. Poziom tej ostatniej wykazuje jeden z największych stopni korelacji z wynikami w nauce” – głosi raport OECD.
Czy firmy, szczególnie te działające na polu nauki, mogą wzmacniać takie postawy? Wysyłanie swoich ludzi do szkół w charakterze mentorów mogłoby pomóc. Podobnie jak inne formy interakcji pomiędzy biedniejszymi uczniami a ludźmi pracującymi w firmach naukowych. Wiele firm oferuje staże i możliwość zdobycia doświadczenia zawodowego. Problem, jak pokazują inne badania, polega na tym, że większość okazji wykorzystują ci, którzy mają najlepsze kontakty. Gdzie są firmy gotowe zadeklarować, że ich staże trafią do tych, którzy potrzebują ich najbardziej?