Małe sklepy to najprostszy sposób na stworzenie nowych miejsc pracy.
Do świadomości coraz większej grupy lokalnych włodarzy dociera fakt, że właśnie lokalny handel to metoda na przetrwanie kiepskiej koniunktury w gospodarce. Generuje on znaczną liczbę miejsc pracy, szczególnie w regionach zagrożonych wysokim bezrobociem. W efekcie, jak wynika z raportu „Polska 2030. Tu mieszkam, tu kupuję – społeczność jutra”, sporządzonego przez Makro Cash & Carry, 91 proc. samorządowców uważa, że istnienie takich placówek przekłada się na budowanie więzi społecznych w gminie, a 32 proc., że warunki pracy w małych sklepach są korzystniejsze dla pracowników. – Prawda jest jednak też taka, że samorządowcy zaczynają dostrzegać, iż to lokalny handel dostarcza największe przychody z tytułu płaconych podatków – wyjaśnia Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.
Ratowanie niewielkich sklepów ma więc dziś wymiar ekonomiczny. Szczególnie że, jak pokazuje przykład Francji, Holandii czy Belgii, gdzie udział lokalnego handlu spadł do mniej niż 10 proc., jego rewitalizacja nie jest sprawą łatwą. Sklepikarze, którzy zamkną interes, nie chcą już wracać do zawodu. W Polsce udział lokalnego handlu to 50 – 55 proc. Opracowanie planów zagospodarowania przestrzennego, brak faworyzacji dużych sieci pozwolą utrzymać jego wysoką pozycję.
Jedną ze strategii w aglomeracjach miejskich jest staranne rozgraniczenie handlu wielkopowierzchniowego od drobnego. Krzysztof Żuk, prezydent Lublina, podkreśla, że miasto wyraźnie określiło miejsca, w których duże powierzchnie handlowe mogą powstawać. Przy prezydencie zaczęła też działać rada lokalnej przedsiębiorczości, która spotyka się regularnie, by rozmawiać o potrzebach małych kupców, o inwestycjach czy też wspomaganiu wydatkami z budżetu infrastruktury.
Reklama
Inny sposób to obniżanie obciążeń podatkowych. Tak jest w Lublinie, ale też w Grodzisku Mazowieckim czy Rybniku, gdzie samorządy postanowiły z kolei zadbać o jak najniższe podatki od nieruchomości dla niewielkich przedsiębiorców. Dążą też do tego, by dzierżawcy mogli wykupywać lokale, w których prowadzą biznes.
– Jest sprawą oczywistą, że bardziej bezpiecznie i pewnie handluje się i pracuje, jeśli jest się na swoim. I ta polityka w naszym mieście jest od pewnego czasu prowadzona – dodaje Adam Fudali, prezydent Rybnika.
Wśród innych rozwiązań, które coraz chętniej stosują władze miast i gmin, jest też włączanie się do akcji społecznych podobnych do tej prowadzonej na Śląsku „Wodzisław Śląski – tu kupuj”. Zrzesza ona już 120 przedsiębiorców, którzy wydali kartę miejską, dzięki której mieszkańcy mogą kupować w ich sklepach ze zniżką. Miasto poparło akcję, organizując kampanię promocyjną.
Z kolei Rzeszów przyłączył się do promowania produktów regionalnych. W efekcie powstał sklep z żywnością z województwa podkarpackiego, który w ocenie Stanisława Sienko, zastępcy prezydenta Rzeszowa, nie tylko wspomaga lokalny handel, ale także producentów. Nie mówiąc o podniebieniach smakoszy.