Ministerstwo Zdrowia chce wiedzieć o kontaktach lekarzy z koncernami farmaceutycznymi.
Kongres zorganizowany za pieniądze firmy farmaceutycznej, płatne wykłady czy prowadzenie własnego gabinetu – to tylko niektóre z informacji, które będą musieli upubliczniać konsultanci krajowi i wojewódzcy. Tak zakłada nowelizacja ustawy o konsultantach przygotowywana przez Ministerstwo Zdrowia. Ma to zapobiec konfliktom interesów.
– Konsultant będzie musiał ujawniać, kiedy i w jakiej formie współpracował z konkretnymi firmami, czy prowadzi własną działalność etc. Tak aby zarówno minister, jak i opinia publiczna mogli zdecydować, czy opinia wygłoszona przez konsultanta stoi w konflikcie z jego innymi zajęciami – tłumaczy Krzysztof Chlebus, wiceminister zdrowia, który przygotowuje projekt zmian w przepisach. A do konfliktów interesów w tej branży rzeczywiście dochodzi. Głośno było m.in. o konsultancie, który stracił pracę po tym, jak podpisał się imieniem, nazwiskiem, a nawet swoim stanowiskiem na ulotce promocyjnej pewnego leku. I pobrał za to wynagrodzenie.
Z opublikowanego rok temu raportu naukowców z Uniwersytetu w Cambridge i Europejskiego Centrum Zdrowia w Londynie, dotyczącego lobbingu firm farmaceutycznych w Polsce, wynika, że grupa konsultantów krajowych jest narażona na duże pokusy. Autorzy raportu wskazywali, że liczba konsultantów jest ograniczona i firmy rywalizują o ich przychylność. Jedną z metod jest np. zlecanie im organizowania badań klinicznych, co przekłada się na korzyści materialne.
Jednak naukowcy zwrócili uwagę, że wybitni krajowi specjaliści nie są odpowiednio wynagradzani. Nie mają też możliwości rozwoju, bo np. brakuje publicznych funduszy na zapewnienie im udziału w międzynarodowych kongresach, gdzie prezentowane są najnowsze osiągnięcia medycyny. – Wyjazd na kongres największych światowych specjalistów to koszt kilkunastu tysięcy złotych. Z własnej kieszeni tych pieniędzy bym nie wydał, a gdybym w ogóle nie jeździł, to nie byłbym na bieżąco z najnowszymi badaniami – mówi prof. Wiesław Jędrzejczak, konsultant w dziedzinie hematologii.
Reklama
Na stronie internetowej Agencji Oceny Technologii Medycznych (opiniuje refundowanie innowacyjnych leków) widnieje informacja, że prof. Jędrzejczak brał udział w opiniowaniu finansowania terapii pewnym lekiem pomocnym w ostrej białaczce szpikowej. Producentem substancji czynnej w tym leku był koncern, z którym krajowy konsultant współpracował. Sam profesor tłumaczy, że Ministerstwo Zdrowia i AOTM miały informację na ten temat. – Konflikt byłby wtedy, gdybym taką informację zataił – uważa.
Z kolei prof. Tomasz Grodzicki, konsultant w dziedzinie geriatrii, przyznaje, że zdarzyło mu się zrezygnować z pisania opinii. – Jeżeli np. biorę udział w konferencji na koszt jakiejś firmy, nie opiniuję dla AOTM leków, które są przez tę firmę promowane – zapewnia lekarz. Ale uważa, że upublicznianie wszystkich danych o działalności konsultantów może wzbudzić kontrowersje. I doprowadzić do tego, że nie będzie chętnych do sprawowana tej funkcji. A nikt nie robi tego dla wynagrodzenia – konsultanci mają wypłacane po ok. 700 zł miesięcznie.
Ministerstwo przekonuje, że istnieją dobre standardy funkcjonujące w towarzystwach naukowych na świecie – również w Polskim Towarzystwie Kardiologicznym. – Był pomysł o wiele bardziej drastycznego projektu, który wprowadzałby restrykcyjne zakazy dla konsultantów – mówi Chlebus. Ale on sam był temu przeciwny.
ikona lupy />
Minister Bartosz Arłukowicz szykuje bat na konsultantów Wojciech Górski / DGP