Powiat braniewski (warmińsko-mazurskie), graniczący z rosyjskim obwodem kaliningradzkim, wciąż ma dwucyfrowe bezrobocie.

W całym kraju stopa bezrobocia wyniosła w lutym według GUS 6,8 proc., a w powiecie braniewskim nadal jest dwucyfrowa - 23 proc. To drugi wynik w Polsce (po Szydłowcu).

"W rejestrach bezrobotnych mamy 3 tysiące osób, ale dwie trzecie z nich nie jest zainteresowanych podjęciem pracy, bo są beneficjentami zasiłków, w tym także 500 plus" - ocenił dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Braniewie Jerze Welke.

"Otrzymujemy pieniądze na aktywizację bezrobotnych, podpisujemy umowy z pracodawcami, chcącymi zatrudnić bezrobotnych. Ale gdy tylko okres finansowania utworzenia miejsc pracy się skończy, a jest to okres półroczny, roczny albo dwuletni, to pracownicy ci tracą pracę i wracają do nas jako osoby bezrobotne. Nie mają szansy na stałe zatrudnienie"- ocenił dyrektor. Podkreślił, że z 9 mln zł, jakie powiat otrzymał w tym roku na aktywizację bezrobotnych, wykorzystano już 6 mln zł.

W jego ocenie, wśród zarejestrowanych bezrobotnych przeważają ludzie z niskimi kwalifikacjami: po szkołach podstawowych, gimnazjach lub zawodowych. "Ludzie ci są popsuci ideą pomocy społecznej. Powiat leży na terenach popegeerowskich. Pracownicy PGR-ów nie umieli nic innego robić poza pracą na roli. Ich dzieci i wnukowie, o ile nie mieli impulsu na dalszej nauki czy wyjazdu za pracą, pozostają w tym miejscu bez możliwości na znalezienie dobrej pracy. Bieda i utrzymywanie się z zasiłków przechodzi z pokolenia na pokolenie" - stwierdził dyrektor.

Reklama

Jak podkreślił, problem tkwi także w wygórowanych oczekiwaniach pracodawców. Chcą, by pracownik był omnibusem, miał kilka zawodów, np. hydraulika, elektryka i spawacza, a o to bardzo trudno.

Według dyrektora PUP, ze względu na specyficzną sytuację w powiecie służby urzędu pracy powinny mieć więcej swobody w stosowaniu przepisów dotyczących aktywizacji bezrobotnych. Chodzi o to, że jeśli pracodawca chce zatrudnić bezrobotnego i wskazuje konkretnego człowieka, to należy mu to umożliwić, a przepisy nie zawsze to dopuszczają.

Burmistrz Braniewa Monika Trzcińska podkreśliła, że mimo wysokiego notowanego bezrobocia, tamtejsi pracodawcy borykają się z brakiem pracowników.

"Mamy kilka sporych zakładów: browar, firmy spedycyjne, dużą piekarnię i pracodawcom brakuje pracowników. Nowo otwarta firma zatrudnia 50 Ukraińców i czyni starania ściągnięcia kolejnych pracowników ze wschodu, bo na miejscu nie ma chętnych do pracy. To jest pokłosie dawnych PGR-ów. To pole do popisu dla socjologów i psychologów. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej prowadzi warsztaty i szkolenia, które uczą umiejętności, nastawienia pozytywnego do podjęcia pracy. Nie ma na nie chętnych"- podkreśliła burmistrz.

Dodała, że pracownicy MOPS muszą warunkować pomoc podjęciem przez podopiecznych jakiejkolwiek aktywności.

Wskazała, że samorząd ma wiele zachęt dla inwestorów i przedsiębiorców, m.in. obniżki czynszów dzierżawnych dla dużych terenów, obniżki stawek, a nawet zwolnienia z podatku od nieruchomości.

Prezes Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Grzegorz Smoliński przypomniał, że podstrefa w Braniewie powstała pod koniec 2017 roku. "Niedawno wydaliśmy zezwolenie na działalność dla firmy związanej z przemysłem meblarski. Firma zadeklarowała, że zainwestuje co najmniej 15 mln zł i zatrudni minimum 30 pracowników" - poinformował.

>>> Polecamy: Ambitni, wykształceni i upokorzeni. Rynek pracownika w Polsce to mit?