Jednym z największych średnioterminowych ryzyk dla gospodarki Ukrainy jest emigracja, szczególnie w warunkach niewysokiego wzrostu produktywności pracy w tym kraju. Według analiz banku centralnego w latach 2016-2017 Ukraina straciła od 5 do 8 proc. siły roboczej.

Szacuje się, że już 7-9 mln Ukraińców pracuje za granicą. To szacunki obarczone znaczną dozą niepewności, bo, jak zauważa szef Ukraińskiego Stowarzyszenia Firm Międzynarodowego Pośrednictwa Pracy Wasilij Woskobojnik, większość rynku pośrednictwa pracy znajduje się w szarej strefie.

Nie chcą wracać

Według analiz ukraińskiego banku centralnego NBU, w latach 2016-2017 z powodu emigracji zarobkowej Ukraina straciła od 5 do 8 proc. siły roboczej (w stosunku do stanu z 2015 r.). Procesy migracyjne, w szczególności do Polski, mogą w najbliższych latach jeszcze ulec nasileniu.

Według szacunków Departamentu Statystyki NBP w 2017 r. średnio w Polsce przebywało około 900 tys. obywateli Ukrainy. W pierwszych trzech kwartałach 2017 r. imigranci ci przekazali na Ukrainę ponad 8,6 mld zł.

Reklama

Dodatkowym ryzykiem aktywizacji emigracji zarobkowej nad Dnieprem jest zwiększenie liczby studentów otrzymujących edukację za granicą, którzy najpewniej do kraju już nie wrócą — ocenia NBU w raporcie dotyczącym kluczowych procesów zachodzących aktualnie w ukraińskiej gospodarce.

Wśród czynników sprzyjających emigracji NBU wskazuje: wojnę na wschodzie kraju, kryzys makroekonomiczny, pogorszenie stanu gospodarstw domowych i wysoki poziom bezrobocia wśród młodzieży. Według ocen ukraińskiego ministerstwa polityki społecznej proces emigracji z Ukrainy będzie się w najbliższych latach nasilał. I coraz częściej wyjeżdżać będą wysokowykwalifikowani specjaliści.

Potwierdza to sondaż przeprowadzony w styczniu przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii, z którego wynika, że wyemigrować „za chlebem” chce ponad 37 proc. Ukraińców. Dominuje tendencja wyjazdu na stałe. Wyemigrować chce 55 proc. Ukraińców w wieku od 18 do 29 lat, 44 proc. w wieku od 30 do 39 lat i 33 proc. od 40 do 50 lat. Aż 40 proc. z nich, to osoby z wyższym wykształceniem.

Ukraińskie władze powoli dostrzegają niebezpieczeństwo, jakie stwarza dla fundamentów gospodarczych kraju masowa emigracja zarobkowa obywateli. Mówiąc najprościej, skoro ich nie będzie, nie będzie nawet szansy na to, że przyczynią się do rozwoju gospodarczego kraju.

„Jednym z największych średnioterminowych ryzyk dla gospodarki Ukrainy jest migracja, szczególnie w warunkach niewysokiego wzrostu produktywności pracy i innych czynników wpływających na dynamikę produkcji. Wzrost zarobków, który stymulowany jest emigracją i wzrost standardów socjalnych tworzą nacisk na rynek pracy, na dochodowość przedsiębiorstw, i na inne makroekonomiczne wskaźniki” – ocenia Dmitrij Sołohub, wiceprezes NBU.

”Musimy zahamować emigrację zarobkową i stworzyć warunki, by ludzie zostawali w Ukrainie. Można rozwiązać ten problem w ciągu kilku lat. Zadanie — wysokie zarobki, wysokiej jakości miejsca pracy” – przekonuje ukraiński premier Wołodymyr Hrojsman.

Mało kto wierzy, że proces emigracji uda się tak łatwo powstrzymać. Tym bardziej, że owo anonsowane przez przedstawicieli władz podniesienie standardów socjalnych i zarobków wyglada gorzej niż mizernie. Minimalna płaca na Ukrainie to dziś 3200 hrywien brutto czyli ok. 410 zł, a rząd oświadczył niedawno, że nierealne jest jej podniesienie do poziomu 4000 hrywien brutto czyli 520 zł. Koszty utrzymania przeciętnego Ukraińca powoli zbliżają się do poziomu znanego nam z polskiego podwórka.

Uciekają wykształceni

Ukraińscy pracodawcy mają coraz poważniejsze problemy ze znalezieniem pracowników. Już teraz nad Dnieprem brakuje robotników budowlanych, inżynierów, agronomów, handlowców. Zauważalnym problemem staje się zapaść intelektualna – na miejsce odchodzącej na emeryturę kadry naukowej nie przychodzą nowi specjaliści, którzy wybierają karierę za granicą.

Jesienią zeszłego roku analitycy EY Ukraine przebadali sytuację 160 firm działających na ukraińskim rynku. 71 proc. z nich miało problemy z utrzymaniem pracowników, którzy porzucają stanowiska na rzecz pracy za granicą, reszta spodziewa się takich problemów w najbliższej przyszłości.

Największe problemy z migracją mają firmy działające w sektorach wymagających wysokich kwalifikacji – problem dotknął już 86 proc. przedsiębiorstw działających w sektorze telekomunikacyjnym i 80 proc. w sektorze techniki użytku domowego i elektroniki. Ruchy na Ukrainie pokrywają się z podażą na rynkach zachodnich, gdzie brakuje np. kilkuset tysięcy specjalistów IT.

Jak zauważają analitycy EY Ukraine najbardziej skłonny do emigracji zarobkowej jest personel wysoko wykwalifikowany.

„Ze względu na niedostateczny wzrost gospodarczy deficyt kadr na dziś nie jest krytyczny, ale w perspektywie średnioterminowej sytuacja zagraża bezpieczeństwu gospodarczemu państwa – przyznała ostatnio ukraińska wiceminister polityki społecznej Olha Krentowskaja.

Wpływ emigracji na potencjalny PKB będzie dość wysoki, szczególnie gdy uwzględnić, to że wyjeżdżają najbardziej pożądani na rynku pracy młodzi mężczyźni — ocenia sytuację NBU.

Kto zapracuje na emerytury

Ekonomista Ołeh Ustenko z Fundacji Blazera przestrzega przed załamaniem systemu emerytalnego, z jakim już wkrótce, w perspektywie najbliższych 2-3 lat według niego zderzy się Ukraina, a które będzie skutkiem masowej emigracji zarobkowej jej obywateli.

”Odpływ pracowników spowolni i tak już bardzo dziś niski wzrost ukraińskiego PKB. Spadną wpływy z podatków, a w efekcie załamanie systemu emerytalnego będzie praktycznie nieuniknione” – ocenia.

Już teraz sytuacja jest bardzo trudna. Mimo drastycznego spadku liczby emerytów z 16,8 mln w 2013 r. do 11,9 mln w 2017 roku deficyt funduszu emerytalnego wzrósł z 21,8 mln hrywien do 145 mld hrywien.

Dwie trzecie ukraińskich emerytów otrzymuje przy tym głodową emeryturę minimalną: 1312 hrywien, czyli ok. 150 zł miesięcznie. To nawet według urzędowych standardów połowa minimum niezbędnego do egzystencji.

Według oficjalnych statystyk na ukraińskich emerytów pracuje dziś zaledwie 12,8 mln zatrudnionych płacących składki emerytalne. W ocenie Ustenki proporcje już są odwrotne – na 10 pracujących przypada aż 12 emerytów, a obciążenia z tytułu potrzeb systemu emerytalnego na jednego pracownika o półtora raza przekraczają dopuszczalny poziom.

– Masowa emigracja już wkrótce doprowadzi do sytuacji, w której na jednego pracującego będzie przypadało 1,5 statystycznego emeryta – szacuje Ustenko.

Transfery łatają dziury

Jedynym pozytywnym aspektem masowej emigracji zarobkowej Ukrainców jest płynący z zagranicy coraz większy strumień pieniędy przesyłanych rodzinom w kraju. W ocenie NBU w tym roku emigranci mogą przetransferować na Ukrainę 9,3 mld dolarów. To o 2 mld dol. więcej niż w 2017 r.

Dla porównania – bezpośrednich inwestycji zagranicznych na Ukrainę w zeszłym roku napłynęło 2,5 mld dolarów, z czego według szacunków przedstawionych przez Andrija Nowaka, szefa Komitetu Ekonomistów Ukrainy, 1,5 mld dolarów tej kwoty, to w rzeczywistości sprowadzone z powrotem nad Dniepr kapitały ukraińskich oligarchów, wcześniej wyprowadzone do rajów podatkowych. Jedynie 1 mld dolarów, to kapitał zainwestowany przez inwestorów zagranicznych.

”Dziś pieniądze emigrantów zarobkowych w znacznie większym stopniu wpływają na bilans walutowy, niż inwestycje, jakie rzekomo przyciągają władze” – komentował Nowak.

Z czasem jednak i ten strumień pieniędzy może wyschnąć. Dotychczas w strukturze emigracji zarobkowej dominowali wyjeżdżający do pracy na krótko, którzy przesyłali pieniądze swoim rodzinom pozostajacym w kraju. Coraz wyraźniej zauważalna jest zaś tendencja odwrotna – emigranci zarobkowi po zaaklimatyzowaniu się za granica ściągają rodziny do siebie, a tym samym znika konieczność transferów pieniędzy na Ukrainę.

Autor: Michał Kozak