Natomiast w podobnej skali, jak nasz WIG przez ostatnie 12 miesięcy indeks cen akcji z rynków wschodzących wyrażony w lokalnej walucie. Po uwzględnieniu zmian kursów walutowych dolara spadek sięga 24%. Obecna pozycja naszego rynku na tle światowych parkietów jest więc w dużej części pochodną korzystnego spoglądania na całość rynków wschodzących. O ile wśród emerging markets nie jest trudno znaleźć lepsze giełdy od naszej w skali ostatnich 12 miesięcy (np.. Indie, Chiny, Turcja, Korea, czy RPA), to wśród rynków dojrzałych korzystniejsze 12-miesięczne stopy zwrotu są rzadkością (np. Nowa Zelandia, czy Szwecja).

Tak silną pozycję nasz parkiet zawdzięcza głównie walorom KGHM, które przez rok straciły ok. 4%. Wyraźnie droższy niż rok wcześniej jest PGNiG. W górę poszły też papiery PBG. Kulą u nogi są natomiast banki, tracące w skali roku blisko 30% i pozostające wciąż pod kreską w perspektywie obecnego roku.

Jakie płyną z tych obserwacji wnioski? Nasz rynek staje się coraz mocniej uzależniony od nastawienia inwestorów do emerging markets. Póki jest dobre, korzystamy na tym, ale trzeba się liczyć, że z chwilą ochłodzenia nastrojów będziemy wśród parkietów najmocniej tracących. Szczególną rolę odgrywają walory KGHM, których notowania w bardzo dużym stopniu są pochodną zmian cen miedzi. W centrum zainteresowania inwestorów znalazły się banki, których postrzeganie jest powiązane z kondycją globalnego sektora finansowego. Widać jednocześnie, że inwestorzy zaczęli unikać segmentów rynku, które były najsilniejsze w I połowie roku (małe i średnie spółki, branża spożywcza), a preferować najsłabsze (banki, media, WIG20).

Ostatnie dni kontrastujące mocno z zapowiedziami zbliżających się zniżek i tworzące wręcz euforyczną atmosferę wokół parkietów stawiają w trudnej sytuacji pesymistycznie nastawionych obserwatorów rynku. Mogą albo poddać się nastrojowi, twierdząc, że rynek zawsze ma rację, albo próbować nadal obiektywnie patrzeć na sytuację, stwarzając wrażenie walki z rynkiem i panującym na nim trendzie. Uczciwość nakazuje pozostać przy drugiej z tych postaw i tak samo jak w II kwartale 2007 r., kiedy indeksy nie zważając na nic pięły się w górę, tak teraz przestrzegać przed nadmiernym zaufaniem inwestorów, że nic złego w przyszłości nie może się zdarzyć. Konieczne jest też wskazanie na powstałą wczoraj podwójną negatywną dywergencję na MACD, która jest rzadko tworzącym się bardzo silnym sygnałem przestrzegającym przed odwróceniem trendu zwyżkowego. To powoduje, że być albo nie być dla niego jest utrzymanie się WIG powyżej czerwcowego szczytu, nieco poniżej 32,4 tys. pkt.

Reklama

WYKRES DNIA

Z punktu widzenia oczekiwań dotyczących przyszłej polityki pieniężnej w naszym kraju dzisiejsza publikacja inflacji bazowej w czerwcu będzie istotnym wydarzeniem. Mimo osłabienia gospodarki wzrost cen utrzymuje się wciąż na wysokim poziomie. W maju sięgał 2,8% r/r, w czerwcu spodziewany jest spadek do 2,7%. Jeśli tak się stanie, to i tak dynamika cen utrzyma się na jednym z wyższych poziomów w ostatnich latach, a do tego wciąż jeszcze nie będzie można mówić o dezinflacyjnym trendzie. W takich warunkach RPP nie prowadziła wcześniej tak luźnej polityki, jak obecnie.

Notowania złota

Ciekawe jest to, że silnemu wzrostowi cen akcji w ostatnich dniach towarzyszył ruch w górę cen złota. Bardziej naturalnym zachowaniem byłoby to, gdyby na fali wzrostu skłonności do ryzyka cena tego kruszcu zniżkowała. W tej sytuacji notowania złota trzeba głównie wiązać z kursem dolara, który w relacji do euro spadł wczoraj w pobliże ostatniego dołka. Sprawa jest tym bardziej interesująca, że przecież nastawienie do dolara w dużym stopniu jest kształtowane przez postrzeganie ryzyka przez globalnych inwestorów. W tym sensie znaczenie notowań dolara i kwestia ryzyka inwestycyjnego powinny się wzajemnie znosić. Skoro jednak złoto jest wciąż cenie, to zapewne na jego notowania wpływ mają oczekiwania inflacyjne i obawy, że ogromna podaż pieniądza w połączeniu z ożywieniem gospodarczym napędzą wzrost cen w gospodarkach.

ikona lupy />
Inflacja bazowa CPI w Polsce / Inne