Trudno żeby błogosławieństwo w postaci surowcowego bogactwa okazało się nagle przekleństwem dla Norwegii, jednak spadające ceny ropy naftowej mogą mocno ograniczyć naftowe inwestycje. Głównym powodem takiej sytuacji są olbrzymie koszty pracy osób zatrudnionych na norweskich platformach wiertniczych. W zeszłym roku przeciętne roczne zarobki takich pracowników wynosiły 179 000 dol. (około 590 700 zł).

Kiedyś ceny ropy naftowej w okolicach 100 dol. za baryłkę były pretekstem do otwierania szampana, teraz taka wycena ledwo wystarcza na pokrycie kosztów nowych projektów – mówił jeszcze w sierpniu prezes norweskiego Statoila Helge Lund.

Dwa miesiące później, cena baryłki ropy waha się w okolicach 85 dol., a Helge Lundm jeden z liderów przemysłu naftowego w Norwegii, odchodzi ze Statoila do mniejszego brytyjskiego konkurenta, gazowej spółki BG. Nurkujące ceny ropy naftowej zaczynają zagrażać wzrostowi gospodarczemu w Norwegii i oznaczają niższe wpływy z podatków.

Starzejące się złoża

Reklama

Norwegia już od 13 lat zmaga się z problemem coraz mniejszej produkcji ropy naftowej ze starzejących się złóż Morza Północnego. Trzy prowadzone przez Statoil projekty wydobywcze już są zagrożone – mówi Jarand Rystad, partner zarządzający w firmie konsultingowej Rystad Energy. Aby sfinansować wypłaty dywidendy, spółka musi już uciekać się do pożyczek i sprzedaży aktywów.

Start wartego miliardy dolarów projektu Castberg na Morzu Barentsa był już przekładany dwa razy. Cena ropy, przy której projekt będzie rentowny, to przedział 70-80 dol. za baryłkę. Zeszłotygodniowe ceny ropy znajdują się niebezpiecznie blisko tego poziomu.

>>> Czytaj też: Tania ropa pogrzebała ZSRR. Teraz zatopi Rosję Putina?

Naftowe bogactwo

Taniejąca ropa ma poważne konsekwencje dla całego skandynawskiego kraju, uważanego za modelowy przykład socjalistyczno-demokratycznego państwa i prowadzenia trzeźwej polityki. Produkcja ropy naftowej i gazu w Norwegii odpowiada za około jedną czwartą gospodarki tego kraju i zapewnia wpływy do największego funduszu majątkowego na świecie. W tej chwili aktywa norweskiego funduszu to ponad 835 mld dol. W jego portfelu jest około 1,3 proc. akcji giełdowych spółek na świecie.

Wpływy z podatków od produkcji ropy pomagają rządowi finansować hojne wydatki socjalne w kraju i jednocześnie przeznaczać znaczące kwoty na pomoc zagraniczną. W 2013 roku na pomoc rozwojową Norwegia wydała 1,1 proc. swojego PKB, to więcej niż jakikolwiek inny uprzemysłowiony kraj - wynika z danych OECD.

Jest też jednak druga strona medalu. Bogactwo Norwegii sprawiło, że ten zamieszkiwany przez 5 mln osób kraj jest jednocześnie drugim najdroższym po Szwajcarii miejscem do życia i prowadzenia biznesu – wynika z danych Banku Światowego.

>>> Polecamy: Norwegia: w co inwestuje największy fundusz świata?

Wysokie zarobki zakorzenione w kulturze

Norwegia jest szczególnie narażona na spadki cen ropy ze względu na politykę wynagrodzeniową w tutejszych firmach. Wysokie zarobki i silne związki zawodowe w przemyśle naftowym są silnie zakorzenione w norweskiej kulturze. Pracownicy platform naftowych zarabiają niemal dwa razy tyle, co ich koledzy z Wielkiej Brytanii – wynika z danych agencji rekrutacyjnej Hays.

“Norwegia jest prawdopodobnie bardziej podatna na taniejącą ropę, ponieważ koszty pracy są tu niezaprzeczalnie wyższe” – mówi Teodor Sveen Nilsen z Swedbank. „Jeśli ceny ropy pozostaną na obecnym poziomie przez dłuższy czas, możemy z góry założyć, że pociągnie to za sobą zmiany w inwestycjach” – dodaje.

Nie tylko firmy z norweskiej branży naftowej muszą stawiać czoła wyzwaniom kosztowym. Takie koncerny jak francuski Total czy brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell tną wydatki po tym, jak dekada rosnących kosztów zredukowała zyski ich akcjonariuszy. Wciąż jednak koszty pracy pracowników zmianowych na norweskich platformach wiertniczych (2 tygodnie pracy, 4 tygodnie wolnego) powodują, że wykonanie jednego wiercenia jest tu droższe niż gdziekolwiek indziej – wynika z rządowych raportów z 2012 roku.

>>> Czytaj też: Polacy zasiedlają Norwegię. Pracodawcy biją się o specjalistów znad Wisły

“Ogólny poziom kosztów poniesionych na norweskim szelfie może okazać się wyniszczający” – mówi Stein Lier Hansen, szef Norweskiej Federacji Przemysłu. „Mamy zdecydowanie zbyt wysokie płace w tej branży w stosunku do innych”.

Podobnie jak międzynarodowi konkurenci, Statoil już tnie planowane wydatki. Do 2016 roku chce zaoszczędzić 1,3 mld dol. Cięcia już wywołały lawinę w Norwegii, gdzie skupia się około 70 proc. produkcji koncernu. W całej branży pracę straciły już tysiące osób.

Mimo to, kierujący do niedawna Statoilem Helge Lund uważany był za jednego z czołowych biznesmenów w kraju. Chwalono go za dekadę zwiększania produkcji Statoilu za granicą, niwelując tym samym spadającą produkcję w kraju. W tym tygodniu Lund nieoczekiwanie odszedł z koncernu do brytyjskiej BG Group, gdzie będzie mógł liczyć na zarobki rzędu 20 mln dol. rocznie.

Inwestycje się kurczą, projekty są opóźnione

Całkowita wartość inwestycji w norweskim przemyśle naftowym może spaść w przyszłym roku nawet o 18 proc. z rekordowego poziomu 227 mld koron (34,7 mld dol.) – wynika z wyliczeń norweskiego urzędu statystycznego.

Choć kontrolowany przez państwo Statoil uważa, że spadek cen ropy ma charakter tymczasowy, wierzy również, że poczynione przez niego cięcia kosztów są bardzo istotne – twierdzi Arne Sigve Nylund, wiceprezes Statoila ds. rozwoju i produkcji w Norwegii.

“Redukcja wydatków przez Statoil i inne firmy naftowe już wpłynęła na opóźnienia projektów, a niższe ceny ropy będą miały wpływ na marginalne projekty” – mówi Bente Nyland, szefowa Norwegian Petroleum Directorate.

To z kolei może mieć wpływ na produkcję norweskiej ropy w przyszłości. Nowe złoża odkryte w ciągu ostatniej dekady, takie jak złoża Johan Sverdrup na Morzu Północnym, dają nadzieję na wstrzymane spadku produkcji ropy, a nawet zwiększenie jej do 2025 roku.

Zeszłoroczna decyzja poprzedniego rządu Norwegii o zwiększeniu podatków od spółek naftowych była wprowadzona w nieodpowiednim czasie – uważa Sveen Nilsen za Swedbanku. Podwyżka podatków, uważana przez Statoil za kolejną przyczynę opóźnienia projektu Castberg, zwiększyła ryzyko polityczne w kraju, którego wizytówką była do tej przewidywalność i stabilność przepisów. Tak przynajmniej twierdzą przedstawiciele branży naftowej.

Norwegia wciąż pozostaje jednak konkurencyjnym krajem w walce o inwestycje. Przeciętny koszt produkcji baryłki ropy w norweskiej branży naftowej to 43 dol. Jeśli wykluczymy większe koszty pracy, całkowite wydatki są tu o tylko 4 proc. wyższe niż w Wielkiej Brytanii.