Dramatyczny spadek cen złota postawił Rosję w roli klasycznego frajera: Kreml rozszerzał swoje rezerwy w tym samym czasie, w którym kruszec stawał się coraz tańszy. Problem rosyjskiego złota nie jest jednak tak oczywisty, jak mogłoby się to wydawać.

Rosja posiada piąte, co do wielkości rezerwy złota na świecie. Wyprzedzają ją jedynie USA, Niemcy, Włochy i Francja. Moskwa osiągnęła ten status poprzez konsekwentnie skupowanie szlachetnego kruszcu od krajowych producentów. Tego trendu nie powstrzymał nawet dramatyczny spadek cen złota, który rozpoczął się we wrześniu 2011 roku.

Z rynkowego punktu widzenia Rosja postawiła na z góry przegrany zakład. Na początku września 2011 roku, 27,2 mln uncji złota, które znajdywało się w rękach Kremla, było warte 52,3 mld dolarów. Pod koniec czerwca 2015 roku rosyjskie rezerwy złota osiągnęły poziom niemal 41 mln uncji, ale ich wartość spadła do 48,1 mld dolarów. Dziś, są jeszcze tańsze (44,9 mld dolarów). To niezbyt dobry sposób na zarządzanie swoimi rezerwami.

Zaskakujące działania rosyjskiego banku centralnego można uzasadnić sytuacją geopolityczną. W ubiegłym roku, zaraz po inwazji na Krym, obawy przed zachodnimi sankcjami gospodarczymi mogły skłonić Rosjan do porzucenia amerykańskich obligacji skarbowych i zwrócenia się w kierunku bezpiecznej przystaniu – neutralnego, choć niezbyt modnego kruszcu. Tylko w 2014 roku Rosja kupiła 5,5 mln uncji złota.

Reklama

>>> Czytaj też: Po co Niemcom tyle złota?

To nie wyjaśnia jednak, dlaczego Rosja skupowała złoto jeszcze przed aneksją Krymu, i dlaczego kontynuuje swoją politykę również teraz, gdy zagrożenie dalszymi sankcjami ze strony Zachodu jest coraz mniejsze. Moskwa nie porzuca już amerykańskich papierów wartościowych. Według danych amerykańskiego Skarbu Państwa, po tym jak rosyjskie inwestycje w ICT spadły w lutym, marcu i kwietniu poniżej 70 mld dolarów, w maju wzrosły do 70,6 mld dolarów. Mimo wszystko, Kreml wciąż skupuje złoto. Po spadku zamówień w styczniu i lutym, bank centralny zakupił niemal 2,2 mln uncji kruszcu w ciągu kolejnych czterech miesięcy.

Tajemnica dziwnej polityki Kremla tkwi w zależności rosyjskiej branży producentów złota od zakupów dokonywanych przez bank centralny. W ubiegłym roku, zgodnie z danymi moskiewskiej Unii Wydobywców Złota, Rosja stałą się drugim największym producentem szlachetnego metalu, wydobywając 288 ton tego szlachetnego metalu. Producenci nie mogą jednak eksportować złota bezpośrednio zagranicę. Najpierw muszą sprzedać je bankom, które jako jedyne są upoważnione do handlu z zagranicznymi nabywcami i rosyjskim bankiem centralnym. W ubiegłym roku europejskie banki kupiły 76 ton rosyjskiego złota. Posiadają one długoletnie umowy handlowe z rosyjskimi bankami, które są największymi nabywcami na lokalnym rynku. Żaden z nich nie może jednak równać się z bankiem centralnym, który skupuje około 59 proc. krajowej produkcji złota.

Pod koniec lutego Unia Wydobywców Złota ostrzegła, że jej największy krajowy kontrahent nie wykazuje zainteresowania kupnem kruszcu. Jednocześnie organizacja zwróciła się do banku centralnego z prośbą o zwiększenie skupu złota o 30 procent. Dla producentów miała być to rekompensata za podniesienie stóp procentowych o 17 procent (bank centralny zdecydował się na ten ruch w grudniu 2014 roku, aby ratować rubla). W odpowiedzi gubernator Dimitri Tulin obiecał, że bank centralny będzie wciąż skupował rosyjskie złoto, ale „uważa za niemożliwe zastąpienie wszystkich nabywców złota, w tym przemysłu krajowego”.

>>> Czytaj też: Ropa za bombę. Ceny czarnego złota znów zanurkują

Teraz, gdy cena kluczowej dla rosyjskiej gospodarki ropy znów spada, bank centralny musi zachować ostrożne podejście do wielkości swoich rezerw międzynarodowych, które wynoszą obecnie ok. 385,2 mld dolarów. W ostatnich miesiącach bank centralny skupował zagraniczne waluty, aby utrzymać rubla na relatywnie niskim poziomie i stymulować krajową konsumpcję. Kilka dni temu program skupu walut został jednak zawieszony. Rosyjski bank centralny nie chce dopuścić do zbytniego osłabienia swojej waluty.

Skupywanie złota jest jednak zdecydowanie bezpieczniejsze od dalszych interwencji na rynku, ponieważ nie wpływa bezpośrednio na kursy walut. Bank centralny może drukować tyle rubli, ile potrzebują producenci złota, bez powodowania rynkowej paniki i znacznego wzrostu inflacji. Ryzykowna gra na ryku złota ma więc sens nawet wtedy, gdy jego ceny gwałtownie spadają. Dzięki temu najważniejsze rosyjskie rezerwy mogą być chronione przed nadmiernymi spadkami.

Oczywiście obecna panika na globalnym rynku złota wpływa niekorzystnie również na stan rosyjskich rezerw. Bank centralny ma jednak związane ręce, a pozbycie się złota w tym momencie wydaje się być najgorszym z możliwych rozwiązań. To ogromne zmartwienie dla Moskwy. Jeśli ceny ropy znów zanurkują, a rynek złota nie zostanie uzdrowiony, to nawet 13 proc. rosyjskich rezerw może stracić płynność.