Na początku kwietnia, rosyjski resort gospodarki opublikował prognozy makro na najbliższy rok. Szacunki te bazowały na średniej cenie ropy na poziomie 40 dol. za baryłkę. Takie założenia wydawały się wówczas bardzo optymistyczne, bo średnioroczna cena baryłki oscylowała w granicach 35 dol. Na początku czerwca, średnia cena ropy z ostatnich 12 miesięcy sięgała już prawie 40 dol. i wciąż rośnie. Obecnie na rynkach ropa wyceniana jest już na 50 dol. za baryłkę i nic nie wskazuje na to, że ten rajd się zatrzyma. Od stycznia do kwietnia rosyjskie rezerwy walutowe zwiększyły się dzięki temu o 20 mld dol. Inflacja ustabilizowała się na poziomie 7,3 proc. rok do roku i nie zmienia się od trzech miesięcy z rzędu. To najniższe tempo wzrostu cen od 2014 roku. Wszystko to stwarza coraz lepsze warunki do obniżki stóp procentowych.

Z makroekonomicznego punktu widzenia sytuacja Rosji jest coraz lepsza. Ostatnia aukcja wartych 1,75 mld dol. obligacji skarbowych udowodniła, że rząd może zaciągać dług za granicą, jeśli będzie potrzebował finansowania, choć najwyraźniej większość nabywców obligacji stanowili inwestorzy o rosyjskich korzeniach.

Jednocześnie wielkimi krokami zbliżają się wybory parlamentarne w Rosji, zaplanowane na wrzesień. Tymczasem najnowsze sondaże wskazują, że jedynie 42 proc. wyborców popiera obecne działania rządu. Od listopada ubiegłego roku, rząd stracił pod tym względem przychylność większości Rosjan. Tak słabego poparcia nie notował od czasu zajęcia Krymu. Spada też popularność samego prezydenta. Swój głos na Władimira Putina oddałoby dziś „tylko” 80 proc. obywateli, najmniej od marca 2014 roku.

Pod koniec maja krymscy emeryci poskarżyli się Dmitrijowi Miedwiediewowi na zbyt niskie emerytury, domagając się indeksacji świadczeń względem inflacji (rząd powinien to robić co roku). Odpowiedź premiera stała się tematem memów i w mgnieniu oka rozeszła się po mediach społecznościowych: „Nie mamy pieniędzy. Jeśli je znajdziemy, przeprowadzimy indeksację. Trzymajcie się. Wszystkiego dobrego, nie smućcie się i bądźcie zdrowi”.

Reklama

Odebrano to jako jawne drwiny – szczególnie na Krymie, gdzie perspektywa wyrównania emerytur do wysokich rosyjskich poziomów była jednym z głównych powodów poparcia dla Rosji w referendum z marca 2014 roku, które przypieczętowało przejęcie półwyspu. Putin to wyczuł. Kilka dni później tłumaczył, że wypowiedź Miedwiediewa musiała zostać wyrwana z kontekstu - choć nie była - oraz, że rząd nie ma zamiaru wycofać się ze swoich obietnic względem społeczeństwa.

Niektórzy ekonomiści, w tym Siergiej Guriew, rosyjski emigrant, który od jesieni będzie sprawował funkcję głównego ekonomisty Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, zgadzają się z tezą, że rosyjski rząd rzeczywiście nie ma pieniędzy. Według Guriewa, rosyjski Fundusz Rezerw, którego celem jest przede wszystkim pokrywanie deficytu budżetowego, skurczył się w tym roku o 31 mld dol. Pozostałe 45 mld dol. ledwie wystarczy na uzupełnienie tegorocznych braków w państwowej kasie. Jego zdaniem, w takich warunkach prowadzenie antycyklicznej polityki jest po prostu niemożliwe. „Rosyjski rząd nie może gwałtownie zwiększyć wydatków” – pisze ekonomista na swoim blogu. „Podniesienie deficytu o 2 proc. PKB doprowadziłoby to wyczerpania Funduszu Rezerw jeszcze przed końcem 2016 roku”.

>>> Czytaj też: Jeden z najdroższych projektów sektora naftowego w historii Rosji. Putin otwiera "Wrota Arktyki"

Formalnie Guriew ma rację: deficyt budżetowy ma być zasypywany pieniędzmi z Funduszu Rezerw, jeśli inne środki nie są dostępne. Jednak Andrej Illarionow, były doradca gospodarczy Putina, dziś członek amerykańskiego think-tanku Cato Institute, krytykujący działania rosyjskiego prezydenta, uważa, że do pokrycia deficytu mogą zostać wykorzystana całość państwowych rezerw, a których wartość rośnie.

Illarionow ma lepszy argument, wyjaśniający dlaczego rosyjski rząd nie ma pieniędzy na dalsze kupowanie wsparcia najbiedniejszych i zależnych od państwowej pomocy Rosjan, poprzez zwiększanie ich zasiłków. Robił tak do tej pory zawsze, gdy istniała polityczna potrzeba – szczególnie za czasów panowania Putina. W ostatnich miesiąca rząd wydał bezprecedensową sumę pieniędzy na wojsko i obronność. W okresie od stycznia do kwietnia rosyjskie wydatki militarne były o 15 proc. wyższe niż w 2015 roku. W cenach stałych wzrosły one o 75 proc. w porównaniu z 2010 rokiem, choć gospodarka Rosji zwiększyła się w tym czasie tylko o 5,4 proc. W tym roku wydatki na obronność sięgną 4,6 proc. rosyjskiego PKB. To najwyższy poziom w historii rządów Putina.

“Obiecana 8-procentowa indeksacja emerytur kosztuje pół biliona rubli. To mniej więcej tyle samo, co tegoroczny wzrost wydatków na wojsko” – mówi Illarionow.

Putin wykazywał ostatnio zainteresowanie kwestią wyciągnięcia Rosji z recesji. Dwa zespoły – jeden kierowany przez byłego ministra finansów Aleksieja Kudrina, drugi formowany przez Klub Stołypina i wspierany przez lobby rosyjskich małych i średnich firm, zaprezentowały swoje propozycje działań zmierzające do ożywienia gospodarki. Kudrin skupił się na zacieśnianiu polityki fiskalnej i poprawie klimatu dla biznesu. Klub Stołypina nawoływał do luzowania ilościowego. Żaden zespół ekspertów nie postulował cięcia wydatków na bezpieczeństwo i obronność – te obszary to „święte krowy” Putina i wszyscy jego doradcy to wiedzą.

Putin jest nawet gotów zaryzykować utratę poparcia swoich najbliższych politycznych sojuszników, by utrzymać finansowanie działań militarnych, takich jak te w Syrii. Najwyraźniej wierzy w to, że eksplozja patriotyzmu po przejęciu Krymu i antyzachodnia histeria są wciąż na tyle silne, że nie on musi zmieniać swoich priorytetów. Sondaże wyborcze pokazują, że na krótką metę taka strategia nie jest zbyt ryzykowna. Jednak postępująca militaryzacja państwa wysysa też kapitał z prywatnego biznesu, który przez sankcje ma okrojone możliwości zagranicznego finansowania. Poziom zadłużenia rosyjskich firm już teraz jest najwyższy od 2010 roku, a biznes jest stale obciążany większymi podatkami.

Rosyjski rząd mógłby łatwo przywrócić wzrost gospodarczy redukując wydatki na wojsko do poziomów sprzed pięciu lat i zmniejszając obciążenia podatkowe. To jednak mało prawdopodobne w najbliższej przyszłości. Twierdza Rosja stawia broń na pierwszym miejscu, a rozwój gospodarczy – na drugim.

>>> Czytaj też: 1300 technologii do 2020 roku. Rosja przeznaczy ponad bilion rubli na przemysł zbrojeniowy