"The Times" poinformował na pierwszej stronie o związkach urodzonego w Manchesterze Abediego z Libią. Według cytowanych przez gazetę przyjaciół zamachowca mężczyzna miał niedawno wrócić z tego kraju, gdzie podczas krótkiego pobytu - zdaniem policji i służb specjalnych - mógł być w kontakcie z lokalnymi członkami Państwa Islamskiego lub Al-Kaidy. Mieli mu oni udzielić niezbędnego wsparcia w przygotowaniu ataku.

Dziennik podkreślił, że jednym z priorytetów policji jest znalezienie informacji o osobie, która skonstruowała ładunek wybuchowy użyty w poniedziałkowym zamachu. Według ekspertów budowa tak skomplikowanej bomby byłaby trudna bez profesjonalnego wsparcia. Według "Timesa" ładunek był ukryty w bagażu pozostawionym na ziemi przed detonacją.

Na podstawie rozmów z sąsiadami dziennikarze stworzyli profil psychologiczny Abediego, który do 2015 roku był studentem pobliskiego uniwersytetu w Salford. Gazeta zdołała ustalić, że zradykalizował się w ciągu ostatniego roku i był od jakiegoś czasu znany służbom bezpieczeństwa, choć nie znajdował się pod stałą obserwacją.

"Guardian" podał, że sprawca zamachu i jego brat regularnie chodzili do meczetu w dzielnicy Didsbury. Ojciec Abediego jest znany w libijskiej społeczności w Manchesterze, ale obecnie przebywa w Trypolisie.

Reklama

Publicysta "Timesa" Daniel Finkelstein ostrzegł, by nie ulegać "intelektualnie ciekawej, pokazującej siłę empatii" pokusie analizowania, czy władze są w stanie zrobić coś, aby nie prowokować ataków terrorystycznych.

"Jednocześnie jest to jednak katastrofalne" - ocenił, tłumacząc, że "główną linią obrony jest podtrzymanie absolutnego, niewzruszonego przekonania, że przemoc nami nie wstrząśnie i nas nie zmieni; że to nie jest sposób na zwrócenie naszej uwagi lub odpowiedzi na ich wezwania".

W komentarzu redakcyjnym "Times" zaznaczył, że "zwycięstwo nad terroryzmem nigdy nie będzie absolutne, ale może być zdefiniowane jako wolność od lęku". Jak podkreślono, kluczowe są trzy elementy oporu: praca służb wywiadowczych, stoickie podejście i opór obywateli oraz determinacja demokratycznie wybranych przywódców do kierowania się wartościami, których terroryści nie tolerują.

Tabloid "The Sun" napisał, że poniedziałkowy atak był "czystym złem"; gazeta jako pierwsza opublikowała także zdjęcie Abediego.

Oprócz relacji z tragicznych wydarzeń dziennik zwrócił uwagę na "anioły Manchesteru" - osoby, które wspierały akcję ratunkową - od służb ratunkowych po "zwykłych mieszkańców miasta, którzy pokazali swoją siłę w obliczu zła", m.in. taksówkarzy, członków lokalnych społeczności religijnych i dawców krwi.

Gazeta pisze też o poruszającym czuwaniu z wtorkowego wieczoru, kiedy na jednym z placów miasta zebrało się kilka tysięcy ludzi, którzy wzięli udział we wspólnej ceremonii prowadzonej przez władze lokalne oraz przedstawicieli różnych wyznań i mniejszości mieszkających w Manchesterze.

W komentarzu redakcyjnym "The Sun" zdecydowanie podkreślono, że "żałoba nie wystarczy", podobnie jak "wiara w to, że jedność, różnorodność i miłość zwyciężą". "Dość - nadeszła pora działania" - czytamy.

"Niektórzy domagają się, żeby wszystkie osoby podejrzane o związki i sympatyzowanie z Państwem Islamskim były internowane i zamykane (w aresztach) bez procesu. +The Sun+ nie może tego usprawiedliwić - to tylko dolewanie oliwy do ognia - ale musimy coś zrobić" - napisano.

Gazeta uważa, że operatorzy mediów elektronicznych - takich jak Twitter, Facebook, WhatsApp - "muszą być zmuszeni do wzięcia odpowiedzialności" i "nie mogą dalej zapewniać terrorystom bezpiecznej przestrzeni do planowania rzeźni". Dziennik zaapelował także o wzmocnienie wysiłków na rzecz zwalczania ekstremizmu wśród społeczności muzułmańskiej.

Tabloid dodał, że "choć oczywiście należy opłakiwać zmarłych, zawieszenie kampanii wyborczej nie powinno być przedłużane w nieskończoność". "To pokazałoby terrorystom, że mogą wybić Wielką Brytanię z codziennego rytmu - nie wolno nam dać im tej satysfakcji" - podkreślił "The Sun".

"Daily Mail" poinformował na pierwszej stronie o planach wyprowadzenia żołnierzy na ulice Wielkiej Brytanii, przypominając, że poziom zagrożenia terrorystycznego został podniesiony do najwyższego, "krytycznego".

Dziennik pochwalił także wtorkowe wystąpienia premier Theresy May, podkreślając, że mówiła "bez obłudy - z kontrolowaną, cywilizowaną wściekłością". "Nasza premier brzmiała tak, jak osoba sprawująca taką funkcję, nie poddała się łatwo emocjom, a w przeszłości niektórzy oskarżali ją o chłodne zachowanie. Nie wczoraj: (...) była przygotowana, pełna współczucia i silna" - ocenił komentator Quentin Letts.

Powołując się na źródła w agencjach bezpieczeństwa, gazeta podała także, że liczba potencjalnych bojowników Państwa Islamskiego mieszkających w Wielkiej Brytanii jest szacowana na ok. 3 tys.

Jednocześnie "Daily Mail" przyjął ostrą linię wobec wydarzeń w Manchesterze, pisząc w komentarzu redakcyjnym o "krwawej cenie za liberalną słabość".

"Piętnaście lat temu jeden z czołowych polityków powiedział o innym zamachu, że +te wydarzenia są okrutnym przypomnieniem, że wolność wymaga ciągłej czujności, a my zbyt długo byliśmy niewystarczająco czujni, udzielając schronienia tym, którzy nas nienawidzą, tolerując tych, którzy nam zagrażają i pobłażając tym, którzy chcą nas osłabić+. To była Margaret Thatcher, mówiąca o zamachach z 11 września 2001 roku - a jej słowa są jeszcze bardziej prawdziwe dzisiaj. Ile czasu musi minąć, zanim zaczniemy działać?" - czytamy.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)