Do takiego wniosku prowadzą rozmowy korespondenta PAP odbyte w niedzielę przed południem, na żywo i przez telefon, z polskimi uczestnikami francuskich wyborów, którzy zamierzali głosować, lub już głosowali.

Pan Ryszard, fizyk i profesor uniwersytetu pytany na kogo głosuje, odpowiada: "Mam pewne zasady. Macron nabił ludzi w butelkę. Za szybka jest jego kariera, a jego powstała z niczego partia, to tylko maszynka do potakiwania. Na socjalistów nie będę głosował, na Le Pen też nie. Jeszcze nie jestem do końca zdecydowany, czy wrzucę białą kartkę, czy też zagłosuję na dotychczasowego deputowanego Republikanów (RPR - PAP)".

Tłumaczka Ewa przekonana, że swym głosowaniem powinna ograniczyć władzę prezydenta Macrona, mówi, że długo zastanawiała się jaką strategię należy przyjąć w tych wyborach. Jej "jedynym pełnym przekonaniem" jest to, że "głosowanie na prawicowych Republikanów odpada". "Nie ma również sensu zbieranie gruzów partii socjalistycznej" – dodaje, nawiązując do pojawiających się już podziałów i "przede wszystkim straty zaufania" wobec dotychczasowej partii rządzącej, na którą głosowała 5 lat temu.

Ta młoda wdowa po francuskim ekonomiście przyznaje, że najchętniej nie poszłaby głosować, ale zrobi to "z obowiązku obywatelskiego" i "z szacunku dla pamięci męża, dla którego udział w wyborach był absolutną podstawą demokracji".

Reklama

Przedsiębiorca budowlany Stanisław mówi, że w wyborach prezydenckich głosował na Marine Le Pen (przywódczynię populistycznego Frontu Narodowego i obecnie też głosował na kandydatkę jej partii. "Dlatego, że tylko ona ma program mogący uchronić Francję przed potopem muzułmańskim i panowaniem islamizmu" – tłumaczy.

Na pytanie, czy nie boi się skierowanych przeciw Polsce i Polakom wypowiedzi Marine Le Pen Stanisław odpowiedział, że podobne wypowiedzi mają i inni politycy francuscy, "z Macronem na czele". Jego zdaniem to "czysta demagogia", bo "polscy tynkarze nie są konkurencją dla Francuzów, po prostu dlatego, że nie ma już francuskich tynkarzy". "I tak samo jest na wielu polach" – kończy z przekonaniem.

Informatyk Mieczysław G., niegdyś działacz Solidarności, zaczyna od stwierdzenia, że głosował na LREM (Republique en Marche), "choćby dlatego", że nazwisko kandydata partii prezydenckiej znalazł "pośród 20 innych, nic mi niemówiących nazwisk". Ale - jak dodał - nie był to główny powód. "Uważam, że nowy – i co wspaniałe – młody prezydent powinien dostać większość parlamentarną, po to, by realizować swój projekt, który mi się podoba" - ocenił zaznaczając, że najwyżej ceni u Macrona "entuzjastyczny stosunek do UE i jego plany ekonomiczne, jak zlikwidowanie podatku gruntowego dla uboższych właścicieli".

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)