Wiele lat korzystała z wysokich cen surowców, których Norwegia ma ogromnie złoża położone na Morzu Północnym. W tym czasie kraj stał się miodem i mlekiem płynącym z olbrzymią nadwyżką budżetową i narodowym funduszem dysponującym miliardami dolarów. Kryzys surowcowy zmienił wszystko.
Ale dobrą wiadomością jest to, że po przetrwaniu najgorszego kryzysu w tym pokoleniu, skandynawska gospodarka jest obecnie znacznie mniej zależna od sprzedaży surowców.
Norwegowie muszą przyzwyczaić się do pojęcia "skromnego wzrostu", ponieważ "nadzwyczajny holownik", czyli ropa naftowa, zniknął - powiedział Kjersti Haugland, główny ekonomista w DNB ASA, największego banku w kraju.
- Norwegia jest teraz bardziej podobna do innych krajów – stwierdził Marius Gonsholt Hov, ze Svenska Handelsbanken.
Wysiłki te zaczynają się przynosić owoce - sektor naftowy w Norwegii w ubiegłym roku wyniósł mniej niż 12 procent produktu krajowego brutto, a katastrofa naftowa w latach 2014-2016 spowodowała, że przemysł naftowy zmniejszył się 50 tys. miejsc pracy.
Spadek cen ropy miał poważny wpływ na gospodarkę, ponieważ firmy naftowe obniżyły inwestycje i bezrobocie wzrosło do najwyższego poziomu od co najmniej dziesięciu lat. Bank centralny odpowiedział na kryzys - obniżając stopy procentowe do rekordowo niskiego poziomu. Rząd w Oslo uruchomił też ogromny bodziec fiskalny, wycofując z narodowego funduszu naftowego 960 miliardów dolarów po raz pierwszy w historii.
Znaczna część bodźca monetarnego i fiskalnego przyniosła korzyść dla sektora mieszkaniowego kraju, który na początku ubiegłego roku przewyższał ropę naftową i gaz jako główny cel inwestycji.
Ten silnik wzrostu jednak niedługo wyschnie.
Ceny nieruchomości w Oslo rosną po tym, jak rząd zaostrzył standardy kredytowania, aby zatrzymać spekulacyjne zakupy. W miarę jak Europa zaczyna wychodzić z bardzo długiego okresu bardzo niskich stóp procentowych - bank centralny w Norwegii po raz ostatni opuścił łagodne nastawienie - a rynek nieruchomości ostygnie. - Nie będzie to miało wpływu na sektor budowlany w przyszłości - powiedział Hov.
Haugland stwierdził, że Norwegia ma "bardziej tradycyjne czynniki wzrostu", takie jak konsumpcja i eksport. To z kolei oznacza, że Norwegowie nie powinni spodziewać się średniego wzrostu wynoszącego 2,5 proc.
- Nowy poziom będzie niższy, może osiągając wartość 1,9 proc. - powiedział ekonomista DNB.
Ten pogląd jest podzielony przez bank centralny. W marcu 2015 r. Przewidywano, że tempo wzrostu na kontynencie wynosi 2,5 procent i 2,7 procent w tym roku i następnym. Obecnie najnowsze prognozy wskazują odpowiednio na 2,0 procent i 1,9 procent.