Nawet Wielkiej Brytanii i Francji nie udało się wymusić na Niemczech wypłaty odszkodowań wojennych.
Ostatnią ratę odszkodowań za I wojnę światową, w wysokości 70 mln euro, Niemcy przelały Wielkiej Brytanii i Francji na początku października 2010 r. Z powodu inflacji i zmian kursu walut trudno oszacować, jaka część reparacji została spłacona.
Rzeczypospolitej przysługują wobec RFN roszczenia odszkodowawcze, a twierdzenie, że roszczenia te wygasły lub uległy przedawnieniu, jest nieuzasadnione” – brzmi końcowy wniosek dokumentu przygotowanego przez Biuro Analiz Sejmowych na zlecenie posła PiS Arkadiusza Mularczyka. „Roszczenia reparacyjne byłyby próbą pogorszenia bliskich i dobrych relacji, jakie przez lata rozwinęły się między Niemcami a Polską” – odparł na łamach „Der Spiegel” minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel.
– To są słowa, które są próbą wykręcania się Niemców od tego, co jest aktem sprawiedliwości – skomentował to prezes PiS Jarosław Kaczyński. – Przed nami pewnie długa walka, mam nadzieję, że zwycięska – obiecał od razu Polakom, podkreślając, że po naszej stronie są racje moralne. Co miałoby przesądzać o tym, iż bilion dolarów jest niemal na wyciągnięcie ręki. „Obok sprawy reparacji wojennych należy w rozmowach z Niemcami ustalić zasady zwrotu ponad 516 tys. zrabowanych podczas II WŚ dóbr kultury” – rozmarzył się już na Twitterze poseł Mularczyk.
Politykom rządzącej partii błyskawicznie rośnie apetyt, więc w ramach nauki na początek warto by ich wysłać do Grecji. Przez ostatnie lata jej gospodarka była pod nadzorem tzw. trojki: ekspertów Europejskiego Banku Centralnego, Komisji Europejskiej oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego – choć de facto grecką tragedią finansową zarządzał twardą ręką niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble. Trójka zmusiła Greków do drastycznego zaciśnięcia pasa, aby wpływy budżetowe zrównoważyć z wydatkami oraz koniecznością obsługi długu. Po takiej kuracji uzdrawiającej Grecy w 2015 r. wybrali w wyborach lewicowo-populistyczną Syrizę. Jej lider Aleksis Tsipras obiecał m.in., iż będzie się domagać od Berlina spłaty reparacji wojennych – oszacowanych na 270 mld euro. Po roku rzecznik rządu Niemiec Steffen Seibert odpowiedział, że Ateny reparacji nie dostaną, więc w 2016 r. premier Tsipras zapowiedział wdrożenie „narodowej strategii” uzyskania odszkodowania. Wdrażana jest do dziś. W tym czasie Niemcy na ratowaniu Grecji przed bankructwem „zarobiły” 1,34 mld euro. Co dwa miesiące temu przyznał sam Schaeuble.
Reklama
A po pouczającej wycieczce do Aten politykom PiS należałoby zaproponować wycieczkę do Berlina. By na miejscu mogli zasięgnąć nauk, jak reparacje należy windykować oraz jak unikać ich wypłacenia.
Treść całego artykułu można znaleźć w weekendowym wydaniu DGP.

>>> Polecamy: Merkel idzie po czwarte zwycięstwo, ale z kim utworzy rząd?