Po zdecydowanej wygranej prawicowej koalicji w przedterminowych wyborach parlamentarnych w Japonii, które odbyły się w niedzielę, dotychczasowy premier tego kraju Shinzo Abe obiecał, że "zdecydowanie zmierzy się" z zagrożeniem ze strony Korei Północnej.

"Tak jak obiecałem podczas kampanii, moim najbliższym zadaniem jest zdecydowane poradzenie sobie z Koreą Północną (...) Dlatego potrzebna jest silna dyplomacja" - oświadczył Abe, cytowany przez portal BBC News.

Premier Japonii rozmawiał przez telefon z prezydentem USA Donaldem Trumpem i obaj zgodzili się, że będą współpracować w celu wywierania presji na Koreę Północną - oświadczył w poniedziałek zastępca szefa gabinetu japońskiego premiera Yasutoshi Nishimura. Rozmowa odbyła się tuż po tym, jak było wiadomo, że koalicja Abego zwyciężyła w wyborach - precyzuje Reuters.

Nishimura powiedział dziennikarzom, że Abe i Trump planują zagrać razem w golfa 5 listopada, kiedy amerykański prezydent przybędzie z pierwszą wizytą do Japonii.

Według najnowszych danych koalicja utworzona przez Partię Liberalno-Demokratyczną (PLD) Abego z centroprawicową partią Komeito może liczyć na co najmniej 312 mandatów w liczącej 465 miejsc Izbie Reprezentantów, izbie niższej japońskiego parlamentu.

Reklama

Oznacza to, że koalicja utrzymała dwie trzecie większości w parlamencie, co toruje Abemu drogę do zmian w pacyfistycznej konstytucji Japonii - zwraca uwagę portal BBC News. Uchwalona po porażce tego kraju w II wojnie światowej ustawa zasadnicza zakazuje mu posiadania sił zbrojnych. Według niektórych komentatorów zmiany w tym obszarze rozgniewałyby Chiny i inne kraje regionu, które mogłyby uznać to za zagrożenie.

Jak ocenia korespondent BBC w Tokio Rupert Wingfield-Hayes, premier Abe odniósł zwycięstwo w wyborach po części właśnie wskutek ostatnich posunięć Pjongjangu. W tym roku reżim Kim Dzong Una przeprowadził próbę atomową i wystrzelił kilka rakiet balistycznych, z których dwie przeleciały nad terytorium Japonii.

Gdy pod koniec września Abe rozpisywał przedterminowe wybory jako powód podał chęć potwierdzenia poparcia społecznego dla swoich planów podwyższenia podatku konsumpcyjnego, a także stanowiska rządu wobec Korei Północnej. Komentatorzy nie mają jednak wątpliwości, że przedterminowe wybory są ze strony premiera wykalkulowaną polityczną zagrywką, mającą na celu utrzymanie się przy władzy.

Według amerykańskiego kwartalnika "Foreign Policy" "posunięcie to było skalkulowanym hazardem, by wykorzystać skromne zwyżki w sondażach poparcia dla Abego, które towarzyszyły podwyższeniu napięcia na Półwyspie Koreańskim".

>>> Czytaj też: Chiny są już za drogie. Japońskie firmy znalazły nowy przyczółek