"W delikatny sposób Amerykanie zasugerowali nam, że będzie problem z organizacją spotkań z najważniejszymi przedstawicielami władz USA" – mówi informator DGP. "Taki jest realny koszt sporu z Izraelem" – dodaje. Kolejny rozmówca stwierdził, że „z USA przyszło ultimatum”. "Powiedziano nam, że zamrożone są kontakty na wysokich szczeblach i zagrożona jest współpraca wojskowa".

Nasi dyplomaci przekonują, że kompromis nadal jest możliwy. Dodają jednak, że nie za wszelką cenę.

Związana z prezydencją Polski w Radzie Bezpieczeństwa ONZ (RB ONZ) ofensywa dyplomatyczna w Stanach Zjednoczonych stanęła pod znakiem zapytania. Amerykanie dają do zrozumienia, że do czasu uregulowania sporu z Izraelem polskie władze nie mogą liczyć na spotkania z najważniejszymi przedstawicielami USA – wynika z informacji DGP. Nasi rozmówcy przekonują, że Warszawa nie zamierza jednak ulegać presji Waszyngtonu. Chyba że Amerykanie zaczną realnie wycofywać się ze współpracy wojskowej, co – w polskich kalkulacjach – jest mało prawdopodobne.
W maju Polska przejmie na miesiąc przewodnictwo w RB ONZ. W związku z tym wydarzeniem do Nowego Jorku i Chicago leci prezydent Andrzej Duda. W grudniu 2017 r. w kierownictwie MSZ zakładano, że do Stanów oprócz głowy państwa uda się również premier i będzie to jedno z najważniejszych wydarzeń dyplomatycznych w 2018 r. Założeniem maksimum było wpisanie w kontekst polonijny spotkania prezydenta albo z Donaldem Trumpem, albo z Michaelem Pence’em w Chicago. Do momentu wybuchu sporu z Izraelem na tle ustawy o IPN wydawało się, że sprawy idą we właściwym kierunku. Sytuacja zmieniła się po przyjęciu regulacji.
Reklama
– W delikatny sposób Amerykanie zasugerowali nam, że będzie problem z organizacją spotkań z najważniejszymi przedstawicielami władz USA – mówi informator DGP. – Taki jest realny koszt sporu z Izraelem – dodaje. Kolejny rozmówca stwierdził, że „z USA przyszło ultimatum”. – Powiedziano nam, że zamrożone są kontakty na wysokich szczeblach i zagrożona jest współpraca wojskowa – relacjonuje.
Doniesienia o tym, że są problemy w kontaktach na najwyższym szczeblu, mogą potwierdzać wydarzenia z ostatnich tygodni. 12 stycznia premier Morawiecki rozmawiał z Pence’em przez telefon. Umówiono się, że te rozmowy będą kontynuowane w USA. Wiceprezydent przyjął również zaproszenie do Polski. 27 stycznia gościł w Polsce szef dyplomacji USA Rex Tillerson. Z inicjatywy Amerykanów na Nowogrodzkiej zorganizowano spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Później podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz miało miejsce wystąpienie ambasador Anny Azari komentujące ustawę o IPN.
Już 1 lutego Departament Stanu USA wydał oświadczenie, w którym napisano: „Jesteśmy zaniepokojeni skutkami, które procedowane prawo może mieć dla strategicznych interesów Polski i jej stosunków z USA i Izraelem”. Tydzień później odbył się Polsko-Amerykański Szczyt Przywództwa w Miami, na którym pierwotnie miał być obecny premier Morawiecki. Ze strony amerykańskiej zaproszenia dostali przedstawiciele administracji Donalda Trumpa (w tym sam prezydent USA, choć realnie liczono na wiceprezydenta). Nikt wysokiej rangi ze strony USA jednak nie dotarł. Mniej więcej w tym samym czasie, 8 lutego, Andrzej Duda rozpoczął czterodniową wizytę w Korei Południowej. Z okazji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu był tam również wiceprezydent USA. Mimo podejmowanych prób nie udało się zorganizować spotkania Duda – Pence. Rozmówca DGP z Pałacu Prezydenckiego przekonuje, że to efekt braku czasu po stronie amerykańskiej (tej wersji nie można wykluczyć; Pence rzeczywiście opuścił lunch przed ceremonią otwarcia igrzysk, po tym jak pojawiły się informacje, że będzie dzielił stół z przywódcą Korei Płn.). Kulminacją było wystąpienie premiera Morawieckiego w Monachium, które jeszcze bardziej zawęziło pole manewru polskiej dyplomacji.
Równocześnie z Nowogrodzkiej popłynęły sygnały, by nie godzić się na ustępstwa pod presją.
– Prezes problem lekceważy. Uważa, że to histeria, którą należy przeczekać. Jarosław Kaczyński jest zauroczony Morawieckim i jest przekonany, że on to załatwi. Tymczasem premierowi w Izraelu i USA nie zapomną Monachium – powiedział jeden z rozmówców DGP.
Dyplomaci zaangażowani w deeskalację napięcia na linii Warszawa – Jerozolima – Waszyngton przekonują, że kompromis nadal jest możliwy. Dodają jednak, że nie za wszelką cenę. W ich kalkulacjach Polska jest dla USA zbyt ważnym i w gruncie rzeczy bezalternatywnym partnerem w regionie. Budowa tarczy antyrakietowej w Redzikowie nie jest darowizną czy wynikiem szczególnego sentymentu, tylko elementem zimnej analizy strategicznej. To samo dotyczy zwiększania obecności wojskowej na wschodniej flance NATO. Ani kraje bałtyckie, ani Czechy, Słowacja czy tym bardziej – współpracujące w dziedzinie energetyki z Rosją – Węgry nie mogą spełnić funkcji, którą spełnia Polska. Lansując import amerykańskiego LNG (które jest droższe niż rosyjski gaz) do Europy, spełniając kryterium 2 proc. PKB wydatków na siły zbrojne (z czego duża część idzie na zakup sprzętu wojskowego produkowanego w USA) i militarnie angażując się w powstrzymywanie Rosji – Polska jest jedynym realnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych w tej części świata.
Z drugiej strony polska dyplomacja daje do zrozumienia, że jest zainteresowana jak najszybszym uregulowaniem stosunków z Jerozolimą i tym samym uspokojeniem relacji z USA. Wczoraj do Izraela wyleciała delegacja pod kierownictwem wiceszefa MSZ Bartosza Cichockiego. – Udajemy się z przesłaniem gotowości do dialogu na gruncie prawdy historycznej i swobody badawczej. Jesteśmy także gotowi udzielić stronie izraelskiej dodatkowych wyjaśnień, gdyby padły pytania o zakres stosowania ustawy o IPN – skomentował DGP Cichocki.
Wcześniej, w poniedziałek, do USA poleciał wiceszef MSZ Marek Magierowski. Spotkał się z przedstawicielami organizacji żydowskich. Rozmawiał również z Nitą Lowey, która w Kongresie przewodniczy komisji ds. walki z antysemityzmem, i senatorami Benem Cardinem, Peterem Roskamem i Tammy Baldwin (wszystkie spotkania z senatorami były skupione na relacjach polsko-amerykańskich). W programie jest również spotkanie z Wessem Mitchellem, asystentem sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji. Jak wynika z informacji DGP, w przyszłym tygodniu do USA leci też szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski.
W poniedziałek padła również ważna deklaracja z ust odwołanego w ubiegłym roku, ale nadal zarządzającego ambasadą RP w Izraelu Jacka Chodorowicza, który zapewnił w Knesecie, że „nowela (ustawy o IPN – red.) nie zostanie wprowadzona bez współpracy ze stroną izraelską”. Z kolei, znający sprawę rozmówca z PiS, przyznaje, że na polecenie Nowogrodzkiej prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska „może zrobić wszystko i można zmienić ustawę, nawet negocjując ją poufnie z Amerykanami i Izraelczykami”.
O prognozy rozwoju wydarzeń w relacjach z USA zapytaliśmy ekspertów. Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas jest przekonany, że Izrael ma realny wpływ na Waszyngton w tej sprawie. – Żeby odpowiedzieć na pytanie, czy stosunki polsko-amerykańskie ulegną ochłodzeniu, warto spojrzeć na napięte stosunki amerykańsko-tureckie. Poniekąd stoi za tym spór Ankary z Jerozolimą – mówi ekspert.
Według prof. Aleksandra Smolara konflikt polsko-izraelski nie wpłynie na stosunki polsko-amerykańskie. – Zapewne pojawią się jakieś gesty dezaprobaty, ale interesy amerykańskie są zbyt silne, żeby taki spór prowadził do sankcji – komentuje.
O problemy z organizowaniem spotkań na najwyższym szczeblu w USA zapytaliśmy przedstawicielstwo polskie przy ONZ w Nowym Jorku i Ambasadę RP w Waszyngtonie. Odesłano nas do Kancelarii Prezydenta. Do zamknięcia tego wydania nie udało nam się uzyskać oficjalnego komentarza kancelarii w tej sprawie.