Prezydent USA Donald Trump spotkał się we wtorek z przywódcą Korei Płn. Kim Dzong Unem w luksusowym hotelu Capella na wyspie Sentosa w południowej części Singapuru. Było to pierwsze w historii spotkanie przywódców dwóch zwaśnionych państw.

„Wydaje się, że interakcja pomiędzy dwoma przywódcami podczas szczytu przebiegała dobrze. Mowa ciała była pozytywna, a Trump nie wyszedł po pięciu minutach” - ocenił Bridges, nawiązując do wcześniejszych zapowiedzi Trumpa, że już w ciągu pierwszej minuty spotkania pozna się na intencjach Kima, a jeśli nie będą one szczere – nie będzie „tracił czasu”.

Bridges, podobnie jak wielu innych komentatorów, wyraził jednak rozczarowanie podpisanym przez Trumpa i Kima wspólnym oświadczeniem. Ocenił, że jest ono „bardzo niekonkretne i zabrakło w nim szczegółów w kluczowej sprawie denuklearyzacji i nowych ram pokojowych”. W dokumencie napisano, że Kim potwierdził wolę „całkowitej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego”, ale nie podano harmonogramu tego procesu.

„Według USA powinna nastąpić tylko denuklearyzacja Korei Północnej, gdyż w Korei Południowej nie ma broni jądrowej. Ale w umyśle Kima to wyrażenie mieści w sobie również obecność nuklearną USA w pobliżu Półwyspu Koreańskiego, czy to na samolotach czy na okrętach podwodnych” - zauważył ekspert z hongkońskiego uniwersytetu.

Reklama

Podkreślił, że w dokumencie nie znalazło się wymaganie, aby denuklearyzacja była „weryfikowalna i nieodwracalna”, co według wcześniejszych oświadczeń sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo jest podstawowym celem Waszyngtonu. Na konferencji prasowej po szczycie Trump sugerował jednak, że postępy w denuklearyzacji reżimu będą przez USA weryfikowane.

Bridges ocenił, że zapowiadane przez Trumpa na konferencji prasowej wstrzymanie wspólnych manewrów wojsk USA i Korei Południowej jest gestem, który wygląda na większy, niż jest w rzeczywistości. „Główne ćwiczenia USA-Korea Płd. są zwykle na wiosnę i już się w tym roku odbyły. Mogą być wznowione w przyszłym roku, jeśli nie będzie postępu w denuklearyzacji” - wyjaśnił.

Dodał, że obaj przywódcy będą się starali wykorzystać szczyt w swoich krajach, ale w ogólnym rozrachunku to Kim zyska na nim więcej; niektóre sankcje nałożone na jego reżim mogą być zniesione lub ignorowane przez kraje inne niż USA, aby podtrzymać „impet pokoju i pojednania”.

Trump zaznaczył na konferencji prasowej, że sankcje nałożone na Koreę Północną w związku z jej zbrojeniami pozostaną w mocy, aż broń nuklearna „nie będzie już czynnikiem”. Dodał jednak, że dla dobra negocjacji zrezygnował w ubiegłym tygodniu z planów obłożenia sankcjami 300 dodatkowych podmiotów.

We wspólnym oświadczeniu Trump i Kim zobowiązali się do ustanowienia „nowych relacji” pomiędzy swoimi państwami, odzwierciedlających wyrażane przez oba narody pragnienie „pokoju i dobrobytu”. Liderzy zapowiedzieli również połączenie wysiłków na rzecz budowy „trwałego i stabilnego ładu pokojowego na Półwyspie Koreańskim”.

Z Singapuru Andrzej Borowiak (PAP)