Centrowy "The Times" zaznaczył, że "wydaje się, że (premier) narzuciła dyscyplinę swojemu podzielonemu gabinetowi", a "następnym wyzwaniem jest próba przekonania Brukseli do tego nieperfekcyjnego, ale rozsądnego kompromisu".

Jak podkreślono, ustalony plan "nie zadowoli ani zwolenników pozostania w Unii Europejskiej, ani zwolenników wyjścia, ale jest poważną próbą odniesienia się do fundamentalnego wyzwania po referendum w 2016 roku: jak opuścić Wspólnotę bez poświęcania nieograniczonego handlu z 500 milionami klientów i bez zmarnowania szansy na zreformowanie przepisów imigracyjnych oraz wypracowanie nowych relacji handlowych z resztą świata".

Gazeta oceniła, że rządowa strategia powstała "przygnębiająco późno", ale powinna pozwolić na przyspieszenie trwających negocjacji. "W najgorszym scenariuszu Bruksela odrzuci te idee, tak jak odrzucała wcześniejsze sugestie (...), ale przynajmniej (w UE) istnieje poczucie, że May zrobiła tyle, ile mogła, aby zapędzić swój podzielony gabinet w stronę stanowiska, które byłoby na tyle realistyczne, aby służyło obu stronom".

"Times" poparł także jednoznaczne podejście szefowej rządu w liście do posłów Partii Konserwatywnej, w którym ostrzegła ich, że nie będzie tolerowała głębokich podziałów i publicznego kwestionowania wypracowanej przez ministrów strategii. "Jeśli którykolwiek z jej ministrów zdecyduje się na pozostanie w radzie gabinetowej i będzie nadal podkopywał tę długo wyczekiwaną pozycję negocjacyjną, to powinien być zwolniony" - podkreślono.

Reklama

Według informacji gazety, May miała wystosować ostrzeżenie wobec ministra spraw zagranicznych Borisa Johnsona, który był jednym z liderów kampanii za wyjściem z Unii Europejskiej, a w minionych miesiącach wielokrotnie publicznie spierał się z szefową rządu w sprawie podejścia do negocjacji.

Dziennik zwrócił jednak uwagę, że pierwsze doniesienia o wynikach spotkania w Chequers wywołały negatywne reakcje wśród niezajmujących żadnych stanowisk w rządzie zwolenników Brexitu, co może wywołać problemy polityczne dla niestabilnej większości parlamentarnej, którą dysponuje premier.

Posłanka Andrea Jenkyns powiedziała, że postulowana dalsza zbieżność brytyjskich i unijnych przepisów dotyczących dóbr sprawia, że "brytyjskie firmy musiałyby przestrzegać zasad UE". "Mam nadzieję, że szczegóły (porozumienia) są lepsze niż nagłówki" - dodała.

Z kolei nieformalny lider grupy około 60 eurosceptycznych posłów Jacob Rees-Mogg ocenił, że proponowane przez May porozumienie z UE może być z punktu widzenia jego priorytetów mniej atrakcyjne niż nawet zerwanie negocjacji i opuszczenie Wspólnoty bez nowej umowy dotyczącej przyszłych relacji.

"Tak jak z jajkami: jajko, które jest lekko zagotowane, nie jest wcale zagotowane. Bardzo miękki Brexit oznacza, że nie wyszliśmy (z UE), a po prostu staliśmy się kimś, kto akceptuje wszystkie przepisy" - tłumaczył, dodając, że "to nie jest to, za czym ten kraj zagłosował, i to nie jest to, co premier nam obiecała". Dopytywany przez dziennikarzy, nie wykluczył nawet, że może głosować przeciwko premier w przyszłych głosowaniach w Izbie Gmin w tej sprawie.

Liberalny "The Guardian" ocenił, że wynik piątkowej narady to "wygrana bitwa" dla szefowej rządu, ale zastrzegł, że "to będzie długa wojna". Gazeta pochwaliła "choreografię" szczytu, wskazując m.in. na to, że ministrowie byli pozbawieni telefonów, a końcowy komunikat został przesłany mediom, zanim dostali go doradcy ministrów i pozostali posłowie - tak, aby uniknąć jakichkolwiek zmian w ostatniej chwili.

Konserwatywny "Telegraph" z kolei skrytykował May, publikując felietony Johna Longwortha - byłego dyrektora Brytyjskiej Izby Handlowej - oraz swojego komentatora Charlesa Moora, którzy ocenili negatywnie przedstawione w piątek propozycje.

"Teraz widzimy prawdziwe kolory May. Wynikiem długo oczekiwanego szczytu w Chequers były jedynie miłe słowa, jak w ubiegłym roku we Florencji, które oznaczają coś zupełnie innego (niż obiecano). To złe porozumienie dla Wielkiej Brytanii, które będzie jeszcze gorsze, gdy Unia Europejska będzie chciała więcej i więcej (ustępstw)" - napisał Longworth.

Z kolei Moore argumentował, że premier powinna przyjąć twardszą pozycję negocjacyjną i wymuszać ustępstwa na Unii Europejskiej, a nie próbować wypracować kompromis z Brukselą. "May wciąż jeszcze nie wdała się w poważne starcie z Unią Europejską. Unika go i w efekcie stopniowo przegrywa te negocjacje" - ocenił.

Według przedstawionej w piątek wieczorem deklaracji z Chequers, brytyjski rząd przedstawi w najbliższym tygodniu propozycję przyszłej relacji Wielkiej Brytanii z UE opartą na wspólnym rynku dóbr i partnerstwie celnym ze Wspólnotą.

Jednocześnie zastrzeżono, że Wielka Brytania nie będzie chciała zachowania obecnego poziomu dostępu do unijnego rynku usług ze względu na chęć uzyskania "większej elastyczności regulacyjnej".

W rządowym dokumencie zapisano też, że Wielka Brytania jest gotowa podjąć wzajemne zobowiązania z UE dotyczące m.in. zasad pomocy publicznej, ochrony środowiska, zmian klimatu, ochrony konsumenckiej i prawa pracy, a także współpracy regulatorów rynku w zakresie konkurencji.

Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z UE 29 marca ub.r. i powinna opuścić Wspólnotę 29 marca 2019 roku. Zgodnie z dotychczasowym porozumieniem o okresie przejściowym wszystkie dotychczasowe zasady - w tym dotyczące swobody przepływu osób - będą obowiązywały do 31 grudnia 2020 roku. Dopiero po tej dacie miałoby wejść w życie nowe porozumienie, którego szczegóły omawiano w piątek w Chequers.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)