Rzeczniczka białoruskiego prezydenta Natalia Ejsmant kategorycznie zdementowała doniesienia, które pojawiły się na jednym z ukraińskich portali, o tym, że Alaksandr Łukaszenka miał wylew i dlatego odwołano jego piątkową wizytę w Homlu.

„To kompletne brednie. Informacja pochodzi z Ukrainy. Pojęcia nie mam, skąd oni to wzięli. W sobotę Alaksandr Ryhorawicz miał wielkie spotkanie z kierownictwem chińskiej korporacji CITIC Group. To było spotkanie publiczne” – oświadczyła rzeczniczka Łukaszenki. Zapewniła, że prezydent jest w dobrej formie i pracuje.

Jak wskazuje Radio Swaboda, informacja o rzekomym wylewie Łukaszenki pojawiła się najpierw na profilu Niezygar w komunikatorze Telegram, na którym bardzo często umieszczane są tak zwane „kontrolowane przecieki” dotyczące spraw rosyjskich, ale także relacji rosyjsko-białoruskich. O wylewie poinformował również ukraiński portal Dsnews.ua.

Co ciekawe, większość białoruskich mediów nie poruszała tego tematu, dopóki dementi Natalii Ejsmant nie zamieściła rosyjska agencja TASS. Wiadomość powielały natomiast różne portale informacyjne w Rosji.

Opozycyjna białoruska „Nasza Niwa” zwraca uwagę, że publikując dementi, TASS powołał się na źródło ukraińskie, pomijając wcześniejszą informację na kanale Niezygar, należącym, jak twierdzi gazeta, do redaktora naczelnego tej państwowej rosyjskiej agencji.

Reklama

„TASS twierdzi, że informację zamieścił mało znany ukraiński portal. Przy tym Niezygar opublikował ją w nocy z 29 na 30 lipca, a na portalu ukraińskim pojawiła się ona zaledwie na dwie godziny przed publikacją przez TASS dementi” – pisze „Nasza Niwa”.

>>> Czytaj też: Rosja reformuje system emerytalny. Są protesty, ale mas nie udało się zmobilizować