ikona lupy />
Mapa transafrykańskiej sieci autostrad / Wikimedia Commons

Rządy, agencje i odpowiedzialni za finansowanie rozwoju infrastruktury urzędnicy doskonale zdają sobie sprawę z ekonomicznego potencjału poprawy sieci połączeń pomiędzy krajami, których granice zostały często sztucznie i arbitralnie wytyczone przez byłych kolonizatorów - pisze Quartz.

- Rozwój Afryki opiera się na szalonym paradoksie: jej największe atuty, czyli wielkość oraz różnorodność krajobrazu są zarazem największymi rozwojowymi przeszkodami – napisał południowoafrykański naukowiec Cobus van Staden. Podkreślił, że uboga sieć połączeń znacznie obciąża handel.

Koszt transportu w Afryce jest średnio od 50 do 175 proc. wyższy niż w wielu innych częściach świata – wynika z szacunków KPMG. Korzyści płynące z dekad liberalizacji handlu i obniżek ceł zostały znacząco ograniczone przez ubóstwo kontynentalnej infrastruktury drogowej i kolejowej.

Reklama

Nie oznacza to, że planiści nie podejmowali prób poprawy sytuacji. Komisja Gospodarcza Narodów Zjednoczonych ds. Afryki utworzyła plan budowy panafrykańskiej sieci autostrad. Miała to być odpowiedź na prognozy ONZ dotyczące handlowego boomu, jakiego miał w nadchodzących dekadach doświadczyć Czarny Kontynent. W skład sieci miało wchodzić 7 autostrad. Najdłuższe z nich to połączenia z Trypolisu do Windhuku (9610 km), z Kairu do Gaborone (8860 km) oraz z Kairu do Dakaru (8636 km). Tylko jedna z tras została ukończona.

Inicjatywa ślimaczy się głównie z powodu problemów z jej sfinansowaniem. Ukończyć jedną z autostrad pomogły Chiny, które mocno stawiają na gospodarczą ekspansję w Afryce. Trasa autostrady przebiega przez siedem krajów (od Dakaru, przez Senegal aż po Czad).

Wielu ekspertów martwi się o rosnące zadłużenie afrykańskich państw u Chin.