W tajnym głosowaniu będący z zawodu prawnikiem Norlen otrzymał 203 głosy, a jego kontrkandydatka Asa Lindestam z Partii Robotniczej-Socjaldemokraci 145 głosów. Zwycięstwo konserwatywnego kandydata było możliwe dzięki poparciu nacjonalistycznego ugrupowania Szwedzcy Demokraci.

To jedyne przeciwne imigrantom ugrupowanie po wyborach 9 września uzyskało 62 mandaty w 349-miejscowym Riksdagu i może mieć wpływ na to, kto będzie rządzić Szwecją. Żadne z dotychczas rządzących w ostatnich latach bloków nie ma większości. Ani koalicja socjaldemokratów z Zielonymi, wspierana przez Partię Lewicy (144 mandaty) ani centroprawicowy Sojusz - porozumienie Umiarkowanej Partii Koalicyjnej z Partią Centrum, Chrześcijańskimi Demokratami oraz Liberałami (143 mandaty).

Przewodniczący szwedzkiego parlamentu pełni aktywną rolę w wyłonieniu większości parlamentarnej. Po swoim wyborze Norlen poinformował, że we wtorek odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania wobec dotychczasowego premiera socjaldemokraty Stefana Loefvena, który po wyborach mimo utraty większości w nowym parlamencie nie podał się do dymisji.

Według komentatora szwedzkiej telewizji publicznej SVT Matsa Knutsona zwycięstwo prawicy w głosowaniu na przewodniczącego parlamentu oznacza, że bardziej prawdopodobne staje się, że nowym premierem będzie lider Umiarkowanej Partii Koalicyjnej Ulf Kristersson. "Sytuacja jest jednak niejasna. Nie wiadomo, czy centroprawica gotowa jest na uzależnienie od głosów nacjonalistów. Z drugiej strony - czy wspierające konserwatystów mniejsze ugrupowania: Partia Centrum oraz Liberałowie dokonają rewolty i zdecydują się na współpracę z socjaldemokratami?" - zastanawia się Knutson.

Reklama

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)