W tym wywiadzie Putin oświadczył także, że uważa za prawdopodobne dwie wersje zeszłotygodniowego ataku chemicznego w syryjskiej miejscowości Chan Szajchun w prowincji Idlib. Pierwsza, według niego, to uderzenie lotnictwa syryjskiego w nielegalną wytwórnię, gdzie bojownicy produkowali trujące substancje bojowe. Druga wersja to, jak wyjaśnił prezydent, zwykła prowokacja, by, jak to ujął, "narobić szumu" i mieć pretekst "do dalszego nacisku na legalne władze syryjskie".

Na około 9 tys. Putin oszacował liczbę obywateli Rosji walczących w Syrii w szeregach Państwa Islamskiego (IS). Ogółem cudzoziemskich bojowników jest w IS około 20 tys., z czego prawie 10 tys. - z krajów Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP) - powiedział. Przytoczył dane o 5 tys. islamistów pochodzących z krajów Azji Centralnej i przyznał, że "zagrożenie jest bardzo duże i realne".

"Jesteśmy świadomi tego zagrożenia, rozumiemy jego skalę" - podkreślił. Zaznaczył, że władze Rosji chciałyby, aby zwycięstwo nad IS polegało na tym, by żaden bojownik "nie mógł powrócić" do kraju. "Do tego właśnie celu dąży nasz kontyngent (wojskowy) w Syrii, który walczy z terroryzmem międzynarodowym na innym, a nie rosyjskim terytorium" - zapewnił.

Putin zapowiedział też, że nie dopuści do "kolorowych rewolucji" w Rosji i że Moskwa będzie w tej kwestii popierać swych sojuszników z poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. skrót ODKB). "Znane nam są rozmaite teorie, które są wdrażane w różnych regionach świata i doprowadzają tam do poważnej destabilizacji. Nie powinniśmy oczywiście do niczego takiego dopuścić" - zaznaczył.

Reklama

Rosyjski prezydent oskarżył też NATO o to, że mimo zapowiedzi w rzeczywistości wcale się nie przekształca i - jak powiedział - "nadal żyje w paradygmacie konfrontacji bloków (wojskowych)".