Na niższych poziomach naszej pracy śledczej dochodzeniu w sprawie Khurama Shazada Butta nadano priorytet – dowodził kilka dni temu komisarz Metropolitan Police Mark Rowley, broniąc policji oraz służb bezpieczeństwa przed zarzutami o zlekceważenie zagrożenia, co miało utorować drogę zamachowcom z Londynu. – Nie było żadnych przesłanek sugerujących, że planowany jest atak i dochodzeniu nadano priorytet zgodny z tym stanem rzeczy.
Dochodzenie więc umorzono, choć brytyjskie służby regularnie dostawały sygnały o radykalnych poglądach Butta i jego powiązaniach ze środowiskiem radykałów na Wyspach. Informowali przede wszystkim współwyznawcy przyszłego zamachowca. W 2013 r., gdy w Londynie dwóch napastników zakatowało tasakami żołnierza, Butt starł się z szefem organizacji prowadzących kampanię przeciw ekstremistom – nazwał Mohammeda Shafiqa z Ramadhan Foundation zdrajcą. Szarpaniną skończył się udział Butta w ubiegłorocznym spotkaniu z dr. Usamą Hasanem, kierownikiem Quilliam Foundation, innej organizacji walczącej z muzułmańskim ekstremizmem na Wyspach. Wyrzucono go także z czterech meczetów.
Mało tego. W 2015 r. na infolinię antyterrorystyczną zadzwonił mężczyzna chcący podzielić się obawami na temat Butta. W tym samym czasie na komisariacie policji we wschodnim Londynie pojawiła się jedna z sąsiadek 27-letniego w chwili śmierci zamachowca. Złożyła zawiadomienie o tym, że próbuje indoktrynować jej dzieci. Zresztą radykał nie krył się ze swoimi sympatiami – ekipa kanału telewizyjnego Channel 4 zdybała go w jednym z londyńskich parków z flagą Państwa Islamskiego (ISIS).
Reklama
Policjanci doskonale zdawali sobie też sprawę, że Khuram Butt był od lat związany ze zdelegalizowaną organizacją dżihadystów al-Muhajiroun (Emigranci), kierowaną przez Anjema Choudary’ego, znanego z ekstremistycznych poglądów i poparcia dla Państwa Islamskiego duchownego.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP