Chiny mogą wywrzeć silną presję ekonomiczną na Koreę Płn., obawiają się jednak konsekwencji nałożenia na ten kraj zbyt surowych sankcji, które mogłyby doprowadzić do upadku reżimu lub skłonić go do jeszcze bardziej irracjonalnego zachowania - oceniają media.

Pekin jako główny partner handlowy Pjongjangu jest w stanie wywrzeć największą presję na reżim i jest już ewidentnie rozdrażniony jego prowokacjami, ale z kilku względów nie chce wykorzystać w pełni swych możliwości - wyjaśnia w środę AP.

Najsilniejszą metodą nacisku na Koreę Płn. byłoby ograniczenie eksportu chińskiej ropy, która stanowi 90 proc. wykorzystywanego przez ten kraj surowca. W 2003 roku Pekin przerwał na trzy dni dostawy ropy, by ukarać Pjongjang za test rakiety balistycznej. Jednak tak radykalne posunięcie mogłoby doprowadzić do zerwania stosunków lub do tego, że Chińczycy straciliby w ogóle wpływ na władze Korei Płn. - pisze AP.

Inne rozwiązanie to ograniczenie importu ubrań szytych w Korei Płn., który jest źródłem największych dochodów, jakie ma jeszcze Pjongjang z eksportu. To jednak zaszkodziłoby bardzo poważnie chińskim firmom w przygranicznych regionach, przerywając łańcuch dostaw.

Chiny są też największym dostawcą produktów żywnościowych dla reżimu północnokoreańskiego, Pekin nie zdecyduje się jednak na ograniczenie tego eksportu, ponieważ klęska głodu w Korei Płn. spowodowałaby masowy napływ uchodźców do Chin, a na dłuższą metę mogłoby pojawić się ryzyko upadku władz w Pjongjangu.

Reklama

Jedną z obaw Chin jest to, że to właśnie wizja upadku reżimu może skłonić jego przywódcę Kim Dzong Una do nieobliczalnych kroków, włącznie z użyciem broni nuklearnej - uważa główny komentator spraw międzynarodowych "Financial Timesa" Gideon Rachman.

Upadek Pjongjangu oznaczałby dla Chin, że zaczną graniczyć z taką Koreą, która byłaby sojusznikiem USA i gdzie stacjonowałby amerykański kontyngent; innymi słowy zniknąłby bufor między strefą wpływów Ameryki i granicami Chin.

Pekin skrytykował więc apele USA o zaostrzenie sankcji wobec Korei Północnej, zarówno po niedzielnym teście nuklearnym, jak i wcześniej, po kolejnej próbie rakietowej Pjongjangu.

Przede wszystkim jednak - podsumowuje Rachman w podcaście "FT" - Chiny boją się tego, że jeżeli presja na Koreę Płn. sprawi, że Kim będzie się naprawdę obawiał, że może zostać obalony, to nie zawaha się sięgnąć po każdą broń, włącznie z nuklearną.

"Pustelnicze Królestwo", jak nazywa się Koreę Płn., to najbardziej zmilitaryzowany reżim świata. Jego armia liczy 1,2 mln żołnierzy; dodatkowe sześć mln osób zrzeszonych jest w organizacjach paramilitarnych, a Północ przeznacza ponad 25 proc. PKB - więcej niż jakiekolwiek inne państwo - na cele militarne.