Naloty syryjskich sił rządowych na Wschodnią Gutę, w których od niedzieli zginęło blisko 200 cywilów, przypominają ludobójstwo w Srebrenicy w 1995 roku, a światowe mocarstwa kolejny raz "odwracają wzrok" - ocenia we wtorek w "The Guardian" Simon Tisdall.

Jak podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, od niedzieli wieczór we Wschodniej Gucie na przedmieściach Damaszku zabito 194 osoby, w tym wiele dzieci. We wtorek UNICEF wydał "puste oświadczenie", demonstrując "brak słów", by wyrazić oburzenie. W poniedziałek siły rządowe zbombardowały pięć szpitali - przekazał "The Guardian".

"Jeżeli masakra lat 90. to Srebrenica, masakra lat 80. to Halabdża oraz Sabra i Szatlila, to masakra XXI wieku dzieje się właśnie teraz" - powiedział cytowany anonimowo w brytyjskim dzienniku lekarz ze Wschodniej Guty.

Między Srebrenicą a Wschodnią Gutą istnieje wiele podobieństw - wskazuje Tisdall. W 1993 roku ONZ ustanowiła w tej bośniackiej miejscowości strefę bezpieczeństwa, a w 2017 roku Wschodnia Guta włączona została do wyznaczonych przez Rosję, Iran i Turcję stref deeskalacji - przypomina. Jak zaznacza, w obu przypadkach nie zapewniło to bezpieczeństwa cywilom.

Do rebelianckiej enklawy w pobliżu Damaszku wstrzymano dostawy żywności oraz pomocy medycznej, podobnie jak w przypadku Srebrenicy - zauważa Tisdall. Tak jak nikt nie obronił muzułmańskich cywilów podczas ludobójstwa w Bośni, tak nikt nie wspomógł mieszkańców Wschodniej Guty od czasu ofensywy wojsk rządowych w grudniu - dodaje. Jak zaznaczył zachodnie mocarstwa "kolejny raz odmawiają interwencji", "ONZ jest bezradna", a Rada Bezpieczeństwa ONZ "unieszkodliwiona przez rosyjskie weta".

Reklama

Uwaga światowych mocarstw skupiona jest na "wielkiej strategicznej grze na zwłokach blisko pół miliona Syryjczyków" - czytamy w "The Guardian". Państwa rywalizują o kontrolę nad podzielonym na strefy wpływu krajem. Celem USA jest ograniczanie wpływów Iranu, próbującego utworzyć tzw. szyicki półksiężyc rozciągający się od Heratu w Afganistanie po libańską dolinę Bekaa. Dla Turków najważniejsze jest "pokonanie Kurdów", a dla prezydenta Rosji Władimira Putina władza - ocenia Tisdall.

Dla mieszkańców Wschodniej Guty "najważniejsze jest przeżycie" - wskazuje. "Świat odwrócił wzrok" w przypadku Srebrenicy - ocenia Tisdall i wskazuje, że "agonia Wschodniej Guty, w której w 2013 doszło do ataku z użyciem sarinu, jest wolniejsza, ale podobnie ignorowana".

"Istnieje ryzyko, że (Wschodnia Guta) stanie się drugim Aleppo, z którego - mam nadzieję - wyciągnęliśmy lekcję" - powiedział we wtorek Reutersowi specjalny przedstawiciel ONZ ds. Syrii Staffan de Mistura. Nawiązał w ten sposób do bitwy o Aleppo na północy Syrii, która trwała od 2012 do 2016 roku. Według szacunków syryjskich organizacji w wyniku walk o to miasto między siłami rządowymi a rebeliantami zginęło wtedy ok. 30 tys. ludzi.

100 cywilów zabitych tylko w poniedziałek to najkrwawszy bilans jednego dnia wojny we Wschodniej Gucie od początku 2015 roku. W nocy z poniedziałku na wtorek ONZ wezwała syryjską armię do natychmiastowego wstrzymania bombardowań oblężonego regionu, w którym w dramatycznych warunkach przebywa ponad 400 tys. osób. Ani syryjskie armia, ani udzielająca jej militarnego wsparcia Rosja nie komentują intensywnych nalotów na rebeliancką enklawę.

Mająca strategiczne znaczenie dla rebeliantów Wschodnia Guta jest oblegana przez syryjskie wojska rządowe od 2013 roku. Syryjskie siły rządowe wraz z sojusznikami odcięły również drogi, którymi przemycano do oblężonego regionu żywność i leki. W ubiegłym tygodniu do enklawy dotarł pierwszy od końca listopada konwój pomocowy. Poprzedziły go prowadzone od miesięcy starania ONZ.

>>> Czytaj też: Francja alarmuje: Syrii grozi kataklizm humanitarny