Poinformowała o tym w piątek szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini, podkreślając, że zebrana suma "przewyższa pierwotne oczekiwania". "To świetny wynik, który pozwala nam rozpocząć uruchamianie tej operacji" - dodała Mogherini w Brukseli, gdzie trwa konferencja darczyńców. Bierze w niej udział 32 szefów państw i rządów oraz 60 delegacji, w tym z USA, Japonii i Norwegii.

Większość zebranych pieniędzy ma zostać przeznaczona na siły G5 Sahel. W skład kontyngentu wchodzą żołnierze z Mali, Nigru, Burkiny Faso, Mauretanii i Czadu. Liczba żołnierzy uczestniczących w tej operacji, której dowództwo znajduje się w środkowej części Mali, ma wzrosnąć do 5 tys. Mają oni prowadzić również działania humanitarne i rozwojowe.

Szacuje się, że koszt misji sił G5 Sahel wzdłuż pustynnych granic, w tym w pobliżu Libii, skąd do Włoch wypływają łodzie z migrantami, wynosi ok. 400 mln euro.

Sytuacja bezpieczeństwa w regionie Sahelu zaczęła się pogarszać w 2011 roku. Obecnie często dochodzi tam do ataków dżihadystycznych, a bojownicy oraz migranci, próbujący dotrzeć do Europy, łatwo pokonują nieszczelne granice o łącznej długości ok. 28 tys. km.

Reklama

Od 2014 roku w regionie Sahelu zginęło 1100 osób, w tym prawie 400 w ubiegłym roku. Działa tam osiem organizacji zbrojonych, a za najbardziej aktywną uważana jest Al-Kaida Islamskiego Maghrebu (AQMI).

"Sahel jest jedną z granic Europy. Sahel jest tarczą, wałem, który nigdy nie może pęknąć" - przekonywał w Brukseli prezydent Nigru Mahamadou Issoufou. Tłumaczył też, że młodzi mieszkańcy zubożałego Sahelu są zdesperowani i wielu z nich ma tylko dwie możliwości: mogą umrzeć na Morzu Śródziemnym w drodze do Europy lub zginąć z rąk bojowników.

"Musimy działać w rozważny sposób, by zmienić oblicze Sahelu; w przeciwnym razie grozi nam, że ten region świata nieodwracalnie pogrąży się w chaosie i przemocy" - powiedział Issoufou.

Obawy, że przemoc w Sahelu może przyczynić się do zwiększenia liczby migrantów próbujących dotrzeć do Europy i że region stanie się miejscem, z którego planowane będą zamachy wymierzone w Zachód, sprawiły, że dla krajów UE i Waszyngtonu priorytetem w tym regionie są działania wojskowe i pomocowe.

"Kontynuujemy naszą ofensywę u boku sił G5 Sahel, by wykorzenić dżihadystyczny terroryzm w regionie" - powiedział prezydent Francji Emmanuel Macron. "Chcemy, aby Sahel znów stał się miejsce wymiany, kultury, otwarcia, czym był wcześniej. Dzisiaj Sahel stał się ziemią, na której rozwija się handel ludźmi, przemyt narkotyków, broni, co rodzi terroryzm" - ubolewał Macron.

Jak pisze Reuters, Francja jest sfrustrowana, że jest jedynym członkiem UE, który wysłał swe siły bojowe - 4 tys. żołnierzy - do Mali w ramach operacji Barkhane. Inne kraje wysłały tam tylko swych instruktorów.

Minister ds. sił zbrojnych Florence Parly, cytowana przez dziennik "Le Parisien", poinformowała, że od lata 2014 roku francuscy żołnierze "zneutralizowali" 450 dżihadystów, z których 120 zostało zabitych, a 150 schwytanych i przekazanych malijskim władzom w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

Północna część Mali dostała się w 2012 roku przejściowo pod kontrolę islamistów, wypartych stamtąd potem w wyniku francuskiej interwencji zbrojnej. Nadal dochodzi tam jednak do ataków na siły pokojowe i żołnierzy malijskich. Ekstremiści działają także na pozostałym obszarze kraju.(PAP)