W obecnym stanie wielkiego politycznego paraliżu i zbliżających się terminów, ponowne referendum ws. Brexitu mogłoby zatrzymać chaotyczny dryf Wielkiej Brytanii - czytamy w komentarzu redakcyjnym agencji Bloomberg.

Nowa strategia brytyjskiej premier Theresy May ws. Brexitu załamuje się jeszcze zanim Unia Europejska zdążyła na nią odpowiedzieć. Jej plan polega na dziwnym kompromisie pomiędzy „twardym” wyjściem z UE, które mogłoby spowodować wielkie problemy gospodarcze kraju, a pozostaniem w UE, które zostało odrzucone w referendum dwa lata temu. Najwyraźniej jednak nikt nie chce dziś zaakceptować „miękkiego” Brexitu w wydaniu Theresy May.

Partia Konserwatywna jest głęboko podzielona pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami pozostania kraju w UE. Co więcej, opozycyjna Partia Pracy także jest w tym zakresie podzielona. Wiele osób po obu stronach politycznego sporu uważa „miękki” Brexit Theresy May za rozwiązanie najgorsze z możliwych. Ci, którzy chcą zostać w UE sądzą, że wersja „miękkiego” wyjścia z UE to bezsensowny wariant – lepszy już byłby „twardy” Brexit. Z kolei zwolennicy opuszczenia Wspólnoty „miękki” Brexit nazywają Brexitem jedynie z nazwy – w tej sytuacji pozostanie w UE byłoby w ich ocenie przynajmniej uczciwe.

Tak czy inaczej Europa może wkrótce odrzucić koncepcję Theresy May. Stało się to bardziej prawdopodobne w poniedziałek, kiedy to pod wpływem presji ze strony zwolenników „twardego” Brexitu w Partii Konserwatywnej May była zmuszona do pójścia na pewne ustępstwa, przez które jej plan „miękkiego” Brexitu będzie trudniejszy do zaakceptowania przez UE.

Jeśli jej propozycja nie przełamie impasu, wówczas istnieje jeszcze jedno wyjście: ponowne referendum ws. Brexitu.

Reklama

Oczywiście nie będzie to łatwe, ale zaczyna być coraz bardziej możliwe. Justine Greening, była członkini gabinetu, przyznała się, że popiera ideę drugiego referendum. To pierwsza wysoko postawiona osoba w Partii Konserwatywnej, która popiera takie rozwiązanie. Przywódcy Partii Pracy także nie wykluczają takiego rozwiązania. Poziom chaosu po obu stronach jest tak duży, że żadna z opcji – „twardy”, „miękki” Brexit lub pozostanie w UE – nie jest w stanie zdobyć większości.

W tym stanie paraliżu i ze zbliżającymi się terminami ws. Brexitu Izba Gmin może zdecydować o ponownym referendum, gdyż żadna metoda nie jest w stanie uzdrowić sytuacji.

Oczywiście jeśli by do tego doszło, to wynik referendum byłby niepewny. Z ostatnich sondaży wynika, że aktualnie przewagę posiadają zwolennicy pozostania w UE, ale różnica nie jest duża. Nie jest jasne także stanowisko UE – czy można zatrzymać Brexit? Liderzy UE mogliby poczuć, że mają dość Wielkiej Brytanii i w tej sytuacji mogliby przyjąć twardą linię wobec Londynu, co pewnie przechyliłoby szalę na stronę zwolenników opuszczenia Unii. Cokolwiek by się nie stało, kwestia nie zostanie rozstrzygnięta. Gdyby drugie referendum odwróciło głosowanie z 2016 roku, wówczas mogłaby się rozpocząć kampania na rzecz trzeciego referendum.

Jednak ostatnie dwa lata sabotowania brytyjskiej polityki pokazały jedną rzecz – wyborcy w 2016 roku brali udział w referendum, którego skutków nie rozumieli. Opowiedzieli się za Brexitem nie wiedząc, co to może oznaczać. Dziś brytyjscy wyborcy przynajmniej dowiedzieli się, że bez względu na formę, proces wychodzenia z UE będzie skomplikowany i kosztowny.

Nie tylko to uległo zmianie od 2016 roku. Relacje Wielkiej Brytanii z Europą popękały, być może do tego stopnia, że nie da się ich naprawić. Drugie referendum nie poprawi tej sytuacji, ale może pomóc uniknąć dryfowania w chaosie Brexitu bez żadnej umowy. W tym momencie każda inna opcja jest gorsza.

>>> Czytaj też: „Haniebne”, „szokujące”, „tragiczne”. Świat komentuje zachowanie Trumpa w Helsinkach