Wizja Chin przedstawiona przez prezydenta Xi Jinpinga na XIX zjeździe Komunistycznej Partii Chin (KPCh) powinna budzić obawy demokratycznych narodów na świecie. Xi chce wzmocnić władzę partii we wszystkich sferach życia - pisze w czwartek "Washington Post".

W swoim być może najważniejszym przemówieniu w karierze Xi obiecał w środę "nową erę", podczas której "Chiny przybliżą się do głównej areny" jako "wiodące mocarstwo" z armią "światowej klasy". "Biorąc pod uwagę, w jaki sposób opisywał reżim, który zamierza stworzyć w najbliższych latach, wizja ta powinna martwić demokratyczne państwa na świecie" - czytamy w amerykańskim dzienniku.

Dekadę temu i wcześniej przywódcy USA i innych zachodnich krajów apelowali do Chin, by stały się graczem na arenie światowej, ale mocarstwo, na którego czele zamierza stać Xi, nie wygląda na "współpracującego partnera i stopniowo liberalizujące się społeczeństwo, które sobie wyobrażali". Zamiast tego 64-letni przywódca dąży teraz do wzmacniania władzy KPCh we wszystkich sferach życia, kosztem praworządności, dysydentów politycznych, prywatnych przedsiębiorstw, a nawet samej prywatności - pisze "WP". Tłumaczy, że nowy system monitoringu będzie dokładnie rejestrował i oceniał aktywność wszystkich obywateli, jednocześnie zachowując zdjęciach ich twarzy, by później z łatwością je rozpoznać.W trwającym ponad trzy godziny przemówieniu Xi tylko symbolicznie wspomniał o rynkach, prywatnych przedsiębiorstwa i otwarciu na zagranicznych inwestorów. Obiecał za to pomoc firmom państwowym, by stały się "silniejsze" i "większe".

Według "WP" przedstawiona przez Xi wizja Chin jako mocarstwa była przepełniona nacjonalizmem. Xi szczycił się, że najważniejszym osiągnięciem jego pierwszych pięciu lat rządów była rozbudowa wysp na Morzu Południowochińskim, czyli jedno z najbardziej kontrowersyjnych działań na arenie międzynarodowej Chin, które międzynarodowy trybunał uznał za niezgodne z międzynarodowym prawem.

Największymi oklaskami nagrodzono zapewnienie, że „nigdy nie pozwolimy, by ktokolwiek, (...) w jakimkolwiek czasie i formie odłączył jakąkolwiek część chińskiego terytorium od Chin”. Według "WP" było to nawiązanie do Hongkongu, Tajwanu i właśnie spornych wysp. Dziennik zauważa, że prezydent nie wspomniał o kryzysie wynikającym z nuklearnych ambicji Korei Północnej, podczas gdy do jego rozwiązania konieczna jest "odpowiedzialna współpraca" ze strony Chin.

Reklama

"Najbliższe dni zjazdu partii pokażą, jak bardzo jego (Xi - PAP) osobista władza zostanie wzmocniona" - przypomina "WP". Analitycy spodziewają się, że jego "neototalitarna ideologia zostanie wpisana do statutu partii rządzącej, co postawiłoby go w jednym rzędzie z Mao Zedongiem i Deng Xiaopingiem" - dodaje. Eksperci będą się też przyglądać, "czy wyłoniony zostanie następca, który zastąpi go po kolejnej pięcioletniej kadencji, czy też Xi okopie się w stylu rosyjskiego prezydenta Władimira Putina".

O wiele więcej czasu zajmie sprawdzenie, czy "strategia Xi polegająca na dominacji partii i państwa będzie skuteczna w przekształceniu Chin w wiodące światowe mocarstwo" - uważa "WP". Są powody by wątpić, czy w erze cyfrowej możliwy jest sukces polityki dowodzenia i kontroli, która nie powiodła się w XX wieku. "Jednak ambitny przywódca Chin ma jeden duży atut. Z powodu chaosu w systemie politycznym USA i rezygnacji dwóch kolejnych prezydentów z globalnej roli Ameryki ambitny reżim może znaleźć próżnię do wypełnienia" - konkluduje "Washington Post".