Donald Trump nawiązał do swojego poprzednika Ronalda Reagana, ostrzegając świat, że USA w są w stanie wydawać więcej na zbrojenia atomowe niż jest w stanie to zrobić jakakolwiek inne państwo na świecie. Miałoby to nastąpić po tym, jak Stany Zjednoczone wycofają się z układu INF z 1987 roku. Trump ma oczywiście rację, ale niestety dla niego, lata 80. XX wieku już dawno minęły.

„Jak dotąd mamy więcej środków niż jakiekolwiek inne państwo. Rozbudujemy nasz potencjał” – tak 22 października amerykański prezydent odniósł się do amerykańskiego arsenału nuklearnego w kontekście potencjalnego wycofania się USA z INF.

„Będziemy to robić, dopóki oni nie odejdą od zmysłów. A wtedy wszyscy zmądrzeją i zatrzymamy to” – dodał Trump.

Gdy Trump mówił „oni”, oczywiście miał na myśli Rosję, czyli stronę układu INF, a także Chiny, które układu nie podpisały i mogę rozwijać arsenał rakiet średniego i małego zasięgu.

Reklama

Słowa Donalda Trumpa nawiązują do stanowiska Ronalda Reagana z początku lat 80. XX wieku. „Chciałbym, aby Sowieci wiedzieli, że zamierzamy wydawać tyle na zbrojenia, aby zawsze być przed nimi” – napisał były prezydent USA w swoich wspomnieniach. „Nigdy nie zaakceptujemy drugiego miejsca. Wielki, dynamiczny sukces kapitalizmu dał nam potężną broń w naszej walce przeciw komunizmowi – pieniądze. Rosjanie nigdy nie wygrają tego wyścigu, a my możemy ich wyprzedzać w nieskończoność” – pisał.

Rzeczywiście zwiększenie wydatków wojskowych w czasach Reagana było imponujące. Według danych SIPRI wydatki na obronę w 1986 roku, liczone w stałych dolarach z 2016 roku, podskoczyły do poziomu 615,6 mld dol. z poziomu 402,5 mld dol. w 1980. To wzrost aż o 53 proc.

Niestety nie sposób sprawdzić, jak zareagował na to Związek Radziecki. SIPRI nie dysponuje danymi za te lata, zaś oficjalne statystyki radzieckie są bezużyteczne. Historycy wciąż spierają się o to, w jaki sposób kalkulować wydatki wojskowe ZSRR.

Sowiecki minister spraw zagranicznych Edward Szewardnadze szacował, że wydatki wojskowe w 1988 roku wynosiły 19 proc. PKB, a prezydent Michaił Gorbaczow w 1990 oceniał je na 20 proc. PKB. Tymczasem USA w 1986 roku wydawały 6,3 proc. PKB na wojsko.

Łatwo zatem dostrzec, dlaczego wielu ekspertów uważa, że to właśnie wyścig zbrojeń pogrzebał Związek Radziecki. Jegor Gajdar, ekonomista, który po upadku ZSRR wprowadził w Rosji tzw. terapię szokową, uważa, że wydatki na wojsko były jednym z czynników upadku Związku Radzieckiego. Tym, co zniszczyło system komunistyczny, był przede wszystkim brak elastyczności i poleganie na zawodnym planowaniu.

Wygrana USA w wyścigu zbrojeń podziałała: Gorbaczow był znacznie bardziej przychylny niż jego poprzednicy, aby przystąpić do rozmów ws. kontroli zbrojeń. Niemniej jednak do dziś USA i Rosja mają porównywalny arsenał atomowy, pomimo, że od 1992 roku co roku USA wydawały na obronność 17 razy więcej, a o 11 razy więcej w roku ubiegłym.

W ramach niedawnego programu dozbrajania Rosja przykłada szczególną uwagę do sił jądrowych, aby skompensować w ten sposób swoją słabość w obszarze sił konwencjonalnych. Odstraszanie atomowe odgrywa większą rolę w strategii rosyjskiej niż w strategii USA.

Dążenie do równowagi nuklearnej jak dotąd nie było szczególnym obciążeniem dla Moskwy, która wydaje ok. 4 proc. PKB na wojsko. I nawet jeśli USA podniosą wydatki na swoje programy atomowe, Rosja będzie w stanie dotrzymać im kroku, nie wpadając w astronomiczne wydatki, o których mówili kiedyś Szewardnadze i Gorbaczow.

USA przeznaczyły 15,2 mld dol. w 2019 roku na powiązaną z ministerstwem energii Agencję ds. Narodowego Bezpieczeństwa Nuklearnego (National Nuclear Security Administration), która zajmuje się administrowaniem arsenałem nuklearnym. Jeśli dodamy do tego wydatki na sprzęt i uzbrojenie powiązane z bronią atomową, wówczas okaże się, że amerykańskie wydatki na te cele sięgają około 40 mld dol. To jednak nie wszystko, gdyż inne ministerstwa także otrzymują finansowanie programów powiązanych z bronią atomową. Zwiększenie tych wydatków o połowę, tak jak zrobił to Reagan, oznaczałoby dodatkowe 20 mld dol.

Z kolei Rosja, z PKB wynoszącym 1,6 bln dol. w ubiegłym roku, jest i tak znacznie bogatszym krajem niż był Związek Radziecki. Moskwa zatem poradziłaby sobie z takim wzrostem wydatków, nawet po przeliczników dolar za dolara.

Rosja jednak nie będzie musiała tego robić. Jeśli USA odejdą od układu INF, Moskwa będzie w stanie skupić się na produkcji morskich i powietrznych rakiet średniego zasięgu oraz na tańszych mobilnych wyrzutniach lądowych.

Oczywiście, każdy wyścig zbrojeń będzie trudniejszy dla Rosji niż dla USA, ponieważ Stany Zjednoczone mają przewagę w bogactwie. Dziś jednak Rosja ma dużo doświadczenia w utrzymywaniu statusu globalnego rywala militarnego bez wielkich wydatków. W końcu to również kraj kapitalistyczny.

Poza rywalizacją z Rosją, USA będą w tym samym czasie musiały rywalizować z Chinami, a także będą chciały przekonać swoich sojuszników, aby ci pozwolili Amerykanom umieścić rakiety na swoim terytorium. Ani Rosja, ani Chiny nie mają takich wyzwań.

Potencjalny wyścig zbrojeń przypomina o tyle ten z lat 80. XX wieku, o ile Donald Trump przypomina Ronalda Reagana. Tak samo, jak Władimir Putin i Xi Jinping przypominają Michaiła Gorbaczowa.

Nawet jeśli Trump żyje w latach 80. XX wieku, to reszta świata poszła do przodu. W obecnych czasach wielki wzrost wydatków na zbrojenia to za mało. Dyplomacja jest dziś potencjalnie o wiele bardziej użyteczna niż była kiedyś. Nie oznacza to, że USA nie mogą wykorzystać swojej finansowej przewagi, ale powinny też brać udział w rozmowach, a nie oczekiwać, że rywale zaczną się czołgać przed Waszyngtonem.

>>> Czytaj też: Rasmussen: Wypowiedzenie przez USA traktatu INF jest zrozumiałe. Rosja łamała jego postanowienia