Jego system rządów nie może w dalszym ciągu polegać na lojalistach, ale trudno będzie mu przyciągnąć do siebie kolejną generację polityków – pisze w felietonie dla Bloomberga Leonid Bershidsky.

Władimir Putin przygotowuje po nieuniknionym wyborczym zwycięstwie wstępne plany przekształcenia struktury władzy w kraju na wzór korporacyjny. W ciągu ostatnich 2 tygodni w szybkim tempie zastąpił 11 z 85 regionalnych gubernatorów.

Zmęczony polityką przywódca musi stworzyć formalny system, który nie będzie uzależniony od byłych agentów i innych lojalnych osób – w każdym razie nie ma ich wystarczająco wielu. Według komentatorów znajdujących się blisko Kremla Putin chce w tym celu zapożyczyć techniki selekcji od dużych korporacji, by pozyskać dyskretnych urzędników o ugruntowanej pozycji. Ma to doprowadzić do zwiększenia wydajności urzędów i generacyjnej zmiany w rządzie.

Strategia ta ma na celu usunięcie krytycznej słabości poprzedniego rządu Putina: blokowania szansy awansu dla młodych ludzi, którzy stanowią kluczowe źródło wsparcia dla liderów antyputinowskich protestów, takich jak antykorupcyjny działacz Aleksiej Nawalny. Nie zadziała ona jednak raczej zgodnie z planem.

Praca gubernatora w obecnej Rosji jest nie do pozazdroszczenia. Chociaż to formalnie wyborcza posada (wybory zostały przywrócone w ramach ustępstw władzy wobec protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów parlamentarnych z 2011 roku), nikt nie dostanie jej bez poparcia Putina. Prezydent ma również prawo do zwalniania gubernatorów, nawet pomimo tego, że Rosja pozostaje formalnie federacją, w której regiony mają znaczną autonomię. W rezultacie tego gubernatorzy ponoszą pełną odpowiedzialność za zarządzanie regionem, ale nie mają rzeczywistej niezależności ani zdolności wywierania politycznego wpływu. We wszystkich delikatnych sprawach decyzja należy do Moskwy, a tam następnie do Putina. Gubernatorzy znajdują się również na pierwszej linii frontu jako potencjalne ofiary prowadzonej przez Kreml antykorupcyjnej kampanii. Co najmniej 4 byłych gubernatorów przebywa w więzieniu, oczekując na proces lub werdykt w sprawach korupcyjnych. Gubernator obwodu iwanowskiego Paweł Końkow został zwolniony z posady we wtorek po tym, jak wielu jego podwładnych zostało zamieszanych w śledztwo antykorupcyjne. Niepewna natura zajmowanych stanowisk sprawia, z jednej strony, że niektórzy gubernatorzy są chciwi na początku kadencji. Z drugiej natomiast, imponujący tytuł i brak rzeczywistego politycznego wpływu czynią ich podatnymi na działania drapieżnych ludzi Putina egzekwujących prawo.

Reklama

W wyborczych latach gubernatorzy ponoszą dodatkową odpowiedzialność za to, czy rządząca partia Jedna Rosja lub kandydaci wspierani przez Putina osiągną w regionach przekonywujące zwycięstwa. Oznacza to zarówno legalnie prowadzoną kampanię, jak również wszelkie wymagane wyborcze oszustwa. Biorąc pod uwagę narastającą w Rosji polityczną apatię i lekki wzrost doświadczenia antyputinowskiej opozycji w monitorowaniu wyborów, ta część pracy będzie prawdopodobnie trudna w przyszłym roku.

Gubernatorstwo jest więc atrakcyjne tylko jako duży krok w kierunku uzyskania silnej posady w federalnym rządzie lub w prezydenckim sztabie. Rzecznik prasowy Putina Dimitrij Pieskow opisał niedawno nową grupę regionalnych szefów jako „młodych, utalentowanych osób o szerokim zakresie specjalności”. 7 spośród 11 nominowanych w październiku na nowe stanowiska gubernatorów znajduje się tuż przed lub po „czterdziestce” (niektóre wyjątki są nieuniknione: na przykład 68-letni były policjant Władimir Wasiljew został wysłany do muzułmańskiej republiki Dagestan). Reprezentatywnym przykładem jest 41-letni ekonomista Stanisław Woskreseński, który zastąpił Końkowa w obwodzie iwanowskim. Posiada on niezbędne umiejętności oraz światopogląd nowoczesnego menedżera projektowego. Jak dotąd realizował swoją rządową karierę w ministerstwie gospodarki, kremlowskim think tanku oraz wolnej strefie ekonomicznej w Kaliningradzie. Jeśli poradzi sobie w Iwanowie, zacofanym regionie uzależnionym od państwowych dotacji, przeskok na ważne ministerialne stanowisko może stać się realny.

To, że Kreml postrzega wspomniane osoby jako korporacyjnych menedżerów, potwierdza opublikowane w zeszłym tygodniu przez newsowy serwis RBC wideo z treningu dla przyszłych regionalnych liderów przeprowadzonego przez Russian Academy for the Economy and Civil Service (prowadzącej zajęcia dla prezydenckiej administracji; z jakiegoś powodu trening obejmował skoki do morza z klifu o wysokości 23 stóp. Wśród skaczących znajdował się 50-letni gubernator Omska Aleksander Burkow). Program ukończyła również część nominowanych w październiku gubernatorów.

Zastępca szefa sztabu ds. polityki wewnętrznej i jeden z wykładowców nieortodoksyjnego programu Siergiej Kirijenko ogłosił właśnie otwarty konkurs dla menadżerów o nazwie „rosyjscy liderzy”. Każda osoba w wieku poniżej 50 lat z co najmniej 5-letnim doświadczeniem w zarządzaniu , niekoniecznie w rządzie lub sektorze publicznym, może aplikować przez do konkursu przez sieć. Kandydaci otrzymają studia przypadków do rozwiązania oraz wezmą udział w strategicznych grach. 300 finalistów konkursu otrzyma po milionie rubli, który będą mogli wydać na dalsze menadżerskie kształcenie. Najlepsi z najlepszych przejdą ten sam program, któremu zostali poddani nowi gubernatorzy, a ci którzy osiągną odpowiednio wysoki wynik, będą stanowili teoretycznie „rezerwową kadrę” dla rosyjskiego rządu (zarówno federalnego, jak też regionalnego). Zdaniem Kirijenki wszystko to pomysły Putina.

To nie pierwsza próba pozyskania urzędników za pomocą otwartych procedur – odbywało się to regularnie od lat 90. – ale ma to być aktualna odpowiedź na jedno z kluczowych zagadnień antyputinowskiej kampanii Nawalnego. W kontekście niedawno ujawnionego, trudnego do wyjaśnienia bogactwa syna Pieskowa Nikołaja Cholesa (nazwisko po ojczymie – przyp. red.), Nawalny napisał:

Pokazuje to, jak funkcjonuje nasz naród i jak działa mechanizm awansu społecznego. Możesz otrzymać znakomite doświadczenie i być niezwykle pracowitym, jednak w tym systemie, bądźmy szczerzy, nie ma dla ciebie wiele nadziei. Jeśli żyjesz na prowincji, to nie masz żadnych szans. Jednak dla osób bez wykształcenia z kryminalną kartoteką drzwi do awansu społecznego otwierają się natychmiast i trafiają one do środowiska, w którym leje się szampan i rozdaje się Ferrari. Nic dziwnego, jeżeli twój ojciec jest honorowym członkiem gangu złodziei, który pociąga za sznurki społecznego awansu.

Wątpię jednak, by Putin i Kirijenko zdołali przekonać przeważnie młodych ludzi, którzy przybywają na wiece Nawalnego, że w obecnej Rosji istnieją legalne mechanizmy awansu społecznego. Służby publiczne, charakteryzujące się nieatrakcyjnymi pensjami i ogromnym ryzykiem, mają głęboko zakorzenioną w społecznej świadomości korupcyjną reputację, wobec której nic nie znaczą aresztowania gubernatorów. Wspomniani młodzi ludzie najbardziej potrzebują zawodowych perspektyw w sektorze prywatnym, które są ograniczane przez nieograniczoną putinowską centralizację. Dowody na to, że do biurokracji wprowadzane są niektóre uczciwe mechanizmy selekcji nie zastąpią raczej konkurencyjności: wielu Rosjan pamięta wciąż wybory regionalne z prawdziwą rywalizacją oraz popularnych gubernatorów, którzy nie byli nierozpoznawalnymi menedżerami. Podczas następnej kadencji Putina „korporacyjna Rosja” może być bardziej kompetentnie zarządzana – jednak jest mało prawdopodobne, by stała się inspiracją dla obywateli, którzy stanowią zarówno jej siłę roboczą, jak również zaniedbywaną bazę konsumencką.

>>> Polecamy: Nowy apartheid – coraz mniej białych w RPA. Opowieść Bura