"Washington Post" odnotowuje, że w tygodniach poprzedzających rosyjskie wybory prezydenckie Putin prawie nie prowadził kampanii wyborczej i niewiele mówił o swoich planach przeprowadzenia dużych reform w Rosji. Zadziwiał natomiast Rosjan wizją nowej fantastycznej broni, a kontrolowana przez państwo telewizja nasilała doniesienia o zagrożeniach, jakie dla Rosji stwarzają Stany Zjednoczone i ich sojusznicy.

„Wspólny tytuł: Rosja jest atakowana i potrzebuje silnego przywódcy, żeby przetrwać” – pisze „Washington Post”.

Zdaniem gazety Putin, tworząc w nadchodzących miesiącach swój nowy rząd, będzie musiał uporać się z „konkurującymi między sobą interesami elity rządzącej, zabiegającej o wpływy w erze po Putinie, która kiedyś nadejdzie”. Zdaniem wielu analityków, gdy na szczytach władzy będą trwały walki o kurs polityki wewnętrznej, w interesie Putina będzie leżało nasilanie konfliktu z Zachodem.

„Washington Post” przytacza opinię Gleba Pawłowskiego, b. doradcy Kremla, który później stał się krytykiem Putina. Uznał on, że brytyjska premier Theresa May dała Putinowi „przedwyborczy prezent”, niezwłocznie oskarżając Rosję o zamach na byłego szpiega Siergieja Skripala i reagując asertywnie. Brytyjska reakcja rozgniewała Rosjan, motywując część wyborców, którzy w innej sytuacji być może pozostaliby w domu – uważa Pawłowski.

Reklama

Gazeta zwraca też uwagę, że Rosja grozi eskalacją w Syrii. Odnotowuje, że w zeszłym tygodniu szef rosyjskiego sztabu generalnego Walerij Gierasimow oskarżył Waszyngton o planowanie zaatakowania Damaszku pociskami manewrującymi. Gierasimow nie przedstawił żadnych dowodów, ale obiecywał, że Rosja podejmie działania odwetowe.

Według cytowanego przez „Washington Post” niezależnego moskiewskiego analityka Władimira Frołowa, „problemem Putina jest to, że ma on plan eskalacji, ale nie ma żadnego planu deeskalacji”.

„Eskalacja za granicą pomaga Putinowi konsolidować władzę w kraju. Może on tego potrzebować w sytuacji, kiedy w rządzącej elicie wisi w powietrzu walka o sukcesję po nim” – uważa gazeta.

„Washington Post” odnotowuje, że po najnowszym zwycięstwie wyborczym 65-letni Putin ma otwartą drogę do rządzenia przez kolejne sześć lat, tzn. do 2024 roku. „Ale co dalej?” – pyta gazeta i pisze, że coraz więcej analityków mówi, iż nie zdziwiłoby ich, gdyby Putin próbował przedłużyć swoje rządy poza ten termin, być może biorąc przykład z chińskiego prezydenta Xi Jinpinga i znosząc ograniczenie liczby kadencji lub obejmując jakiś „specjalny urząd polityczny”, dzięki któremu stałby się przywódcą w rodzaju ajatollaha w Iranie.

Zdaniem dziennika o planach Putina będzie wiadomo więcej, gdy w maju, po swej inauguracji na następną kadencję, zorganizuje swój nowy rząd. Jeśli pozostawi premiera Dmitrija Miedwiediewa, będzie to oznaką, że chce ograniczyć do minimum spekulacje na temat swego następcy. Z kolei przywrócenie do rządu „względnie liberalnego" b. ministra finansów Aleksieja Kudrina” mogłoby być sygnałem, że Putin będzie chciał realizować jakieś reformy gospodarcze.

>>> Czytaj też: Doradca szefa polskiej dyplomacji: Nie będzie resetu relacji z Moskwą [WYWIAD]