Według nich kwestie ekologiczne najbardziej wpływają na emocje społeczeństwa. Wymieniają wśród nich m.in. problemy z wywozem śmieci, zanieczyszczeniami przemysłowymi, jakością powietrza, jakością wody pitnej, budową obiektów przemysłowych.

"Zdrowie i dzieci to dwie główne uniwersalne wartości (...)" - oceniają politolodzy. Sytuację pogarsza niewystarczające informowanie społeczeństwa przez władze o problemach związanych z ekologią. Protesty ekologiczne nie wymagają też scentralizowanego przywództwa.

Zdaniem ekspertów w najbliższym roku może znacznie wzrosnąć liczba niezadowolonych dłużników i inwestorów, a problem ten jest niedoceniany przez władze. W 2017 roku odbyły się masowe protesty klientów Tatfondbanku. Kilkaset osób otoczyło budynek władz Tatarstanu pół godziny po wezwaniu do wyjścia na ulice.

Wśród przyczyn możliwych protestów eksperci wymieniają też katastrofy i sytuacje nadzwyczajne, które często są związane z niedopełnieniem obowiązków przez urzędników. Co więcej, w przypadku wystąpienia takich zdarzeń ludzie szybko tracą zaufanie do oficjalnych źródeł informacji, a w takich okolicznościach akcja może szybko ulec radykalizacji - zaznaczają eksperci. Przykładem ostatnich protestów na tym tle były demonstracje po pożarze w centrum handlowo-rozrywkowym w Kemerowie, w którym zginęły 64 osoby.

Reklama

W przyszłości nastroje protestacyjne mogą też rosnąć w związku z przeprowadzeniem niepopularnych reform (np. wprowadzeniem nowych podatków, podwyższeniem wieku emerytalnego).

Według nich najbardziej ryzykownym dla władz może być podwyższenie podatku od osób fizycznych przy jednoczesnym wdrożeniu programów wsparcia dla dużego biznesu w związku z zachodnimi sankcjami.

Inne możliwe przyczyny protestów wymieniane przez politologów to wprowadzenie dodatkowych ograniczeń dla obywateli, m.in. opłat za parkingi i drogi oraz ekspansja lokalnych elit.

Większa liczba lokalnych protestów może odbić się na poparciu dla prezydenta Władimira Putina - oceniają politolodzy z Minczenko Consulting.

>>> Czytaj też: Coraz bliżej psychologicznej granicy. Statystyczna pensja to już prawie 5 tys. zł